„Ty, który na rękach nosiłeś mnie swoich,
Gdy jeszcze, by chodzić byłam zbyt mała,
Dlaczego i dzisiaj przy mnie nie stoisz?
Dziś ja swoje ramię bym ci podała"
(...)
EL występuje tu wchodząc w rolę żeńską, próbując tym samym jeszcze mocniej wesprzeć przyjaciółkę, która nagle straciła niezwykle bliską jej osobę (przybranego ojca), która ją wychowywała w zastępstwie utraconych we wczesnym dzieciństwie rodziców.
Widzi, że kompletnie, całkowicie zawalił jej się świat, który był tak mozolnie odbudowywany i tworzony na nowo, dzięki poświęceniu i zaangażowaniu tej osoby.
Ma nadzieję, że wyartykułowanie rozpaczy, niezgody na tę tragedię, złości i żalu do okrutnego losu, który tak ją doświadcza — pomoże jej ulżyć chociaż odrobinę.
Zwłaszcza, że sama, roztrzęsiona, przerażona i absolutnie bezradna, nie jest w stanie nawet zebrać myśli, czy wykonać jakichkolwiek czynności.
EL rozumie, że ona jest w sytuacji, gdy zwykłe oddychanie jest niewyobrażalnym bólem, a pomyślenie o jutrze i tym co dalej, jest tak przerażające, że paraliżuje ją zupełnie.
EL ma nadzieję, że ten wiersz i takie pokrzepienie dadzą jej siłę i wskażą drogę, by za jakiś czas zacząć wracać do życia i pozwoli jej uwierzyć, że ta utracona osoba jest jednak gdzieś niedaleko, ciągle jej słucha i w jakiejś formie nadal będzie ją wspierać i jej bronić, a takie monologi jak ten, to będzie nowa formuła ich stałej komunikacji.
Nie zmienia to jednak buntu i niezgody na okrucieństwo losu zabierającego to wszystko, co jest dla nas najcenniejsze.
EL kwestionuje sens tak wymyślonego życia, które co chwila zawala się kompletnie, pozostawiając pustkę i ból, doprowadzając do sytuacji, w których bezradni i załamani stajemy z opuszczonymi rękami, zupełnie nie wiedząc co dalej.
eLKa
Spodobało Ci się?
Zamów tomik poezji „Drżenia niedojrzałości" w formie elektronicznej lub drukowanej.