„Przychodzą nagle, czasami przypadkiem,
Nawet zrządzeniem losu niechcianym,
Stanowiąc razem twór pomieszany,
Który zrozumieć wcale nie jest łatwo"
(...)
EL analizuje wątpliwości związane z wyborami, jakich trzeba dokonywać w życiu i dysonansem pomiędzy wpojonymi mu ideałami, a prozą codziennej egzystencji.
Wiersz o rozterkach i walce, jaką każdy toczy sam ze sobą, szukając swojej życiowej drogi i tożsamości.
Dylematy i uwikłanie w rozmaite uwarunkowania powodują, że nic nie jest proste ani oczywiste.
W rezultacie dość rzadko komukolwiek udaje się to wszystko sensownie i szczęśliwie poukładać.
Najczęściej trzeba dokonywać wyborów, które niejednokrotnie są sprzeczne z naszymi przekonaniami, chęciami i planami.
Często zdarza się też, że uwikłani w rozmaite konflikty, musimy rezygnować z najważniejszych dla nas wartości.
Wielu nie potrafi sobie poradzić z taką presją i będąc kuszonymi złudnymi wizjami, ulega tym pokusom i zaczyna żyć wbrew przyjętym kiedyś zasadom, stawiając na pierwszym miejscu kariery, pieniądze, zaszczyty, wygodę, pozycję i władzę.
Chwilowe zachłyśnięcie się tak bardzo fałszywym sukcesem, okupionym sprzeniewierzeniem się prawości, w efekcie końcowym prowadzi do frustracji i tak naprawdę poczucia porażki (do której wielu nigdy nie będzie się chciało przyznać nawet przed samymi sobą).
Choć większość oficjalnie do końca ślepo idzie w zaparte, wypierając tę prawdę i usprawiedliwiając swoje słabości oraz wybielając się, to jednak dla bardzo wielu uświadomienie sobie po czasie, że się skurwili, zaczyna być myślą nie do zniesienia, kroplą stale drążącą skałę i ostatecznie prowadzącą do tragedii, bo rozumieją, że sami do siebie czują odrazę, a sprzedanie się i tak nie dało im oczekiwanego szczęścia.
El widzi w tym jakąś niekonsekwencję i zaprzeczenie sensowności i prawdziwości całej doktryny religijnej, albowiem istota człowieczeństwa mająca być immanentną przesłanką istnienia jako takiego — w przypadku większości ludzi umiera lub jest przez nich zabijana.
Pozostaje jedynie niemal całkowicie pusta, fałszywa, odrażająca, zewnętrzna skorupa, w której jedynie co zostało, to rodzaj samolubnego pasożyta skoncentrowanego na sobie i niszczącego wszystko dookoła.
To chyba nie o to chodziło Stwórcy i takie kreatury nie zasługują na rajskie życie wieczne.
Zawiedziony EL wykrzykuje w kierunku Stwórcy zarzut, że stworzony przez niego świat co najmniej mu się nie udał i nie spełnia pokładanej w nim nadziei, a już na pewno nie prowadzi do wiecznej, anielskiej szczęśliwości.
W przypisie EL wskazuje, że tak naprawdę każdy ma wokół siebie liczne, a w zasadzie nieprzebrane, zastępy takich upadłych „aniołów".
eLKa
Spodobało Ci się?
Zamów tomik poezji „Drżenia niedojrzałości" w formie elektronicznej lub drukowanej.