„Suweren lepszy nam powstał,
Z sortów dziwnych sklejany.
Gorszym mało kto umiał zostać,
No i mamy, co mamy"
(...)
A to jest zupełne przeciwieństwo poprzedniego wiersza.
To zawód, wściekłość, złość i żal EL, że jesteśmy otoczeni i musimy żyć wśród ludzi, którzy nie szanują żadnych wartości, myślą wyłącznie o swoich korzyściach, odnoszonych kosztem wszystkich dookoła.
EL ma przekonanie, że nie ma już niczego, co łączy i wiąże nas ze sobą.
Otwarcie przyznaje i uważa, że jedynie uczciwe byłoby oficjalne rozdzielenie się od siebie i rozpoczęcie odrębnego funkcjonowania tych wszystkich, którzy tak bardzo różnią się od siebie oraz których już kompletnie nic dobrego ze sobą nie spaja.
EL kwestionuje dość sztucznie już podtrzymywane poczucie jakiejkolwiek więzi, tożsamości i wspólnoty z ludźmi wyznającymi kompletnie inne zasady i wartości.
Nie godzi się zatem na sztuczne i nieszczere trwanie w takiej fikcyjnej quasi wspólnocie, bo uważa, że tylko w ten sposób można będzie uniknąć nieuchronnej brutalnej konfrontacji przeciwnych sobie obozów.
Dalsze narzucanie sobie nawzajem zupełnie sprzecznych ze sobą punktów widzenia nie doprowadzi do niczego dobrego, bo żadna ze stron nie zamierza się zmienić i uznać, że taka zmiana jest wskazana, właściwa i potrzebna.
Przewrotność i tragizm tytułu oraz treści wiersza polegają na tym, że El ma już absolutną pewność, iż mieszkając w jednym kraju wcale nie jesteśmy jednym i tym samym narodem i żyjemy w co najmniej dwóch różnych światach.
Nawet własną historię odczytujemy i interpretujemy kompletnie odmiennie, nie mówiąc już o teraźniejszości.
Jedynym reliktem byłej już jedności pozostają wyłącznie: mniej więcej zbliżone do siebie geograficznie miejsca zamieszkania oraz w miarę podobny, choć i tak też przecież regionalnie diametralnie różniący się od siebie, język.
A poza tym — przerażające i przygnębiające zupełnie nic więcej..
eLKa
Spodobało Ci się?
Zamów tomik poezji „Drżenia niedojrzałości" w formie elektronicznej lub drukowanej.