Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
11.12.2020 Wolne Miasto Warszawa
Po miesięcznej burzy w szklance wody, doprowadzając Europę na skraj wojny atomowej, Polscy suwerenni komuniści wczoraj oficjalnie przystawili Unii pistolet do głowy i... łaskawie zgodzili się na – uzgodnione i zaakceptowane pięć miesięcy wcześniej przez wszystkich członków Unii (w tym oczywiscie nas) – porozumienie w sprawie budżetu na kolejne lata oraz programu wsparcia dla krajów członkowskich; na które już raz, ochoczo zgodziliśmy się poprzednio i dawno odtrąbiliśmy wielki sukces naszych negocjacji doprowadzających do zawarcia wtedy tego obecnego porozumienia.
Na marginesie dodam, że w jego ramach mieliśmy zapewnione niewyobrażalnie wysokie dla nas wsparcie finansowe gwarantowane przez Unię, a długo planowane, sprytne, twarde i niezłomne zawetowanie go przez nas... pozbawiłoby nas dostępu do tych środków.
Nasi mistrzowie propagandy sukcesu dochodzą do momentu, w którym ich elektorat, za chwilę, oglądając telewizję publiczną, będzie codziennie przestawiał fotele z jednej strony telewizora na drugą, żywiołowo manifestując popieranie chwilowo przyjętej przez władzę opcji politycznej, w ramach której, w zależności od dni parzystych i nieparzystych, należy tępić lub wyznawać określone prawdy, zasady i przekonania.
To spowoduje, że ślepo wierni sami będą się prali po pyskach za to, że są za, a nawet przeciw.
Gorzej jak ktoś z jakichś powodów odpuści jeden dzień, bo wracając przed telewizor może kurwić na naszych aktualnie najlepszych przyjaciół, a do tego jest zagrożenie, że rozpęta i wojnę domową, kłócąc się zaciekle i lejąc wszystkich po gębach, optując za mocno nieświeżą już opcją, za którą dostał po ryju wczoraj, od kogoś z rodziny, kto nie wiedział, że poprze ją jutro, a dzisiaj mu odda za zdradę niezmiennych i suwerennych ideałów.
Wraca siła spokoju Premiera, który codziennie opowiada kompletnie sprzeczne ze sobą historyjki, wiedząc, że następnego dnia opowie wiernym kolejne bzdurne teorie.
W tle tego wszystkiego ciągle podskakuje, tupie nóżkami i popłakuje, Prokurator Generalny, który sam, wbrew wszystkim, wie jak walczyć o własną suwerenność, godność i jakąkolwiek powagę tylko, że przy tym... przeciekają mu pampersy.
To nic, że po raz kolejny Europa patrzy na nas jak na bandę pensjonariuszy z Tworek, pomyłkowo wypuszczonych na przepustkę.
I może nie ma się co przejmować, że puszczają sobie z rozbawieniem powtórki z naszej akcji: „Veto albo śmierć", bo chyba właśnie wprowadziliśmy do światowego słownika kolejny idiom: „Polski szantaż" – polegający na gwałtownym i bezwzględnym chwyceniu za broń i przystawieniu jej do głowy ofiary... lufą w swoją stronę.
Oni jeszcze przez trzy dni będą sprawdzać wszystkie zakamarki Parlamentu Europejskiego szukając haczyka, bo są przekonani, że to kolejny odcinek serii: „Smile, you are in a candid camera" (dla suwerena „Ukryta kamera").
I są pewni, że wygraną w całej długiej historii wszystkich serii z całego świata - mamy w kieszeni.
Dla pewności tego wszystkiego Premier wyszedł do kamer i ze śmiertelnie poważną miną zakomunikował, że nikt z naszej strony nie był miękiszonem i nie odpuścił Unii na milimetr, w związku z tym... długo wynegocjowywane przez ostatnie tygodnie porozumienie, w sprawie wynegocjonowanego niemal już pół roku wcześniej porozumienia, teraz zaakceptowaliśmy jedynie pod twardo postawionym, nieodwołalnym warunkiem, że podpiszemy je tylko w takim brzmieniu, w jakim je strony już zaakceptowały i uzgodniły, a nie w żadnym innym, na które nikt się nigdy nie zgodził, bo w ogóle o nim nie rozmawiał i wcale nie było przedmiotem jakichkolwiek negocjacji.
Zaczynam rozumieć problem Polski z praworządnością, gdyż my kwestionujemy wszelkie niezwykle stanowczo i kategorycznie wynegocjonowane przez nas umowy, traktaty, porozumienia i uzgodnione oraz wprowadzone już prawa.
Hasło: „Mam swoje zdanie, ale się z nim nie zgadzam" podnieśliśmy do sześcianu, bo... kwestionujemy nasze prawo do kwestionowania tego, żeby kwestionować nasze kwestionowanie ich kwestionowania naszego kwestionowania.
Efektem całej tej spirali głupoty jest powrót do punktu wyjścia z lipca.
Aż dziw bierze, że nasz rząd nie zakwestionował wyborów które... wygrał, ale jak ich znam, to i tak w końcu zrobią reasumpcję.
Ja Ja, Polak mały