Hiszpanie, w ramach kultywacji swojej historycznej spuścizny – lubują się w bestialskim mordowaniu zwierząt, zwłaszcza byków.
Zupełnie niezrozumiałe zamiłowanie do patrzenia na powolną śmierć byka w niewyobrażalnym stresie i męczarniach (corrida) – tłumaczy może barbarzyńskie podboje i rzezie dokonywane przez zdziczałych i szubrawych konkwistadorów, ale w żaden sposób nie pozwala zrozumieć, czemu w XXI wieku, nadal, pozwala się na takie zachowania i podtrzymywanie nieludzkiej tradycji.
Jeśli to ma być dowód na to, że ta kultura tylko tak może przetrwać, to może najwyższy czas, by definitywnie upadła.
Kilkunastu najemnych dręczycieli wspierających jednego pseudo gwiazdora w rajtuzach i machającego czerwoną pelerynką, odpowiada za prowadzenie rozciągniętej w czasie i haniebnej egzekucji maltretowanego zwierzęcia.
To swego rodzaju mord rytualny dokonywany w ramach bezdusznej religii wywodzącej się z... zupełnie innej, nieeuropejskiej cywilizacji.
Wszystko to na oczach rozkosznie rozbawionej gawiedzi, która niejednokrotnie ma czelność chełpić się niezwykle błękitną krwią płynącą w ich żyłach.
Są sportowe wydarzenia, które przechodzą do historii i powodują nieustające zachwyty nad umiejętnościami i sprawnością oraz kunsztem sportowym poszczególnych zawodników, a czasem i całych drużyn.
Wczoraj przykład takiej sytuacji mieliśmy w Moenchengladbach, gdzie miejscowa Borussia rozstrzelała naszpikowany gwiazdami i rozpędzony Bayern Monachium, który od dwóch lat budzi ciągły respekt u wszystkich, najlepszych nawet drużyn piłkarskich na świecie.
Gospodarze, w drugiej rundzie Pucharu Niemiec, zmasakrowali utytułowanych rywali 5 : 0, nie pozwalając im dosłownie na nic, poza bezradną frustracją i rozpaczliwym ośmieszaniem się całej zagubionej we mgle brygady Die Roten.
Bayern grał, co ja piszę - nie grał, niczym amator, po balu, z okładem na głowie, po wzięciu całej garści wszystkich możliwych środków uśmierzających świadomość i styczność z rzeczywistością.
W tym samym momencie Borussia jako zespół zagrała swoją życiówkę, znakomicie nastawiona, prowadzona i kontrolowana przez swojego trenera Adi Huttera.
25.10.2021 Wolne Miasto Warszawa
Od kilku dni wielu nie może dojść do siebie po odkrywczych wyznaniach tasiemcowej gwiazdy, która żyje w przeświadczeniu, że skoro jest uwielbiana przez miliony nie mające swojego życia, a w związku z tym zmuszone do ekscytowania się jakimś wymyślonym i sztucznie zagranym, to ma prawo do głoszenia prawd objawionych, za które bierze wielkie pieniądze, znowu udając, że to jest jakakolwiek prawda.
Suplementy i okulary szczęścia to zapewne nie jedyne atrybuty, które trzyma w zanadrzu, by za kasę, bezczelnie i nachalnie ogłupiać maluczkich.
Świat Pani Bożeny stał się tak wielką fikcją, że w wieku ponad siedemdziesięciu lat – zamiast zmądrzeć, uznała, że może poprzez operacje plastyczne, zabiegi, strzykawki, farby, szpachle, lakiery, szmaty i sztab wizażystek – zagrać, że jest młoda, mądra i piękna, bijąc na głowę samą siebie sprzed 50. lat.
Zaczynam rozumieć dlaczego niezapomniany Andrzej Wajda obsadził ją w roli (tak kiedyś naprawdę grała role) Mady Muller.
Wygląda na to, że chyba wcale nie musiała grać, że jest Mad...
25.10.2021 Wolne Miasto Warszawa
Nieubłaganie narasta kolejna już fala pandemii.
W suwerennym grajdołku w bardzo symptomatyczny sposób można dostrzec zasięg i moc, a w zasadzie intensywność zakażeń, którą z geograficzną precyzją można umiejscowić w pisdzielskich bastionach zamieszkałych przez inteligentnych inaczej.
Najmądrzejsi na świecie obywatele, którzy zawsze wszystko wiedzą najlepiej i mają swoją odrębną wizję świata oraz przekonanie o swojej wyjątkowej w nim roli – zapewne nadal twardo twierdzą, że pandemii nie ma, a wszechobecny spisek sił zła łże jak pies, ostrzegając przed czymś co nie istnieje.
Odnoszę wrażenie, że ci co w podobny sposób, pukając się w czoło, reagują na straszenie piekłem lub śmieją się na myśl o obietnicach życia wiecznego - są znacznie bliżej prawdy i rzeczywistości ogarnianej rozumem.
Ale nie dziwi mnie to zupełnie, bo wygląda na to, że mały guru tych pierwszych, tak nieustępliwie prowadzący ich do ich prawdy – jakoś przestał włazić na drabinkę i przestał wskazywać im jedynie słuszną drogę dojścia do niej.
To chyba dlatego, że nawet otaczające go przydupasy zaczęły coraz głośniej głosić swoje własne prawdy i obawia się, że za którymś razem ktoś go z tej drabinki zrzuci.
Sprawdzające się do tej pory plucie na Unię, której jest się częścią – zaczęło być naprawdę niebezpieczne, pomimo że było tak bardzo prawdziwie polskie.