Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
25.10.2021 Wolne Miasto Warszawa
Nieubłaganie narasta kolejna już fala pandemii.
W suwerennym grajdołku w bardzo symptomatyczny sposób można dostrzec zasięg i moc, a w zasadzie intensywność zakażeń, którą z geograficzną precyzją można umiejscowić w pisdzielskich bastionach zamieszkałych przez inteligentnych inaczej.
Najmądrzejsi na świecie obywatele, którzy zawsze wszystko wiedzą najlepiej i mają swoją odrębną wizję świata oraz przekonanie o swojej wyjątkowej w nim roli – zapewne nadal twardo twierdzą, że pandemii nie ma, a wszechobecny spisek sił zła łże jak pies, ostrzegając przed czymś co nie istnieje.
Odnoszę wrażenie, że ci co w podobny sposób, pukając się w czoło, reagują na straszenie piekłem lub śmieją się na myśl o obietnicach życia wiecznego - są znacznie bliżej prawdy i rzeczywistości ogarnianej rozumem.
Ale nie dziwi mnie to zupełnie, bo wygląda na to, że mały guru tych pierwszych, tak nieustępliwie prowadzący ich do ich prawdy – jakoś przestał włazić na drabinkę i przestał wskazywać im jedynie słuszną drogę dojścia do niej.
To chyba dlatego, że nawet otaczające go przydupasy zaczęły coraz głośniej głosić swoje własne prawdy i obawia się, że za którymś razem ktoś go z tej drabinki zrzuci.
Sprawdzające się do tej pory plucie na Unię, której jest się częścią – zaczęło być naprawdę niebezpieczne, pomimo że było tak bardzo prawdziwie polskie.
Ale w międzyczasie okazało się, że Ziobro pluje jeszcze mocniej i dalej, i to prawdziwą, nacjonalistyczną, niemal faszystowską flegmą, a to już przekroczyło ramy zagmatwanego gadania bzdur, których suweren nie rozumie ni w ząb, ale wpatrzony w małego jak w obraz - łykał wszystko jak karp, bezrefleksyjnie i bez zrozumienia.
Ziobro nie używa górnolotnych sformułowań, języka niedostępnego na co dzień gawiedzi ani wyrazów, których znaczenia trzeba się długo i usilnie doszukiwać w słownikach i encyklopediach.
Nie mówi w kolejnych zdaniach rzeczy sprzecznych ze sobą powodując, że zapatrzeni i zaślepieni oracją mało lotni słuchacze przez godzinę próbują ogarnąć znaczenie poszczególnych zdań.
Robi tak, bo jest wyrachowanym, pustym, zimnym lizusem szukającym poparcia za wszelką cenę, a nie zapatrzonym w siebie, samotnym, wywyższającym się hegemonem, opędzającym się od motłochu.
To powoduje, że słuchający go nawiedzeni nie muszą przez kolejne tygodnie zastanawiać się o czym w ogóle mówił i np. analizować dlaczego mają nie dać sobie wmówić, że białe jest białe, a czarne jest czarne, zwłaszcza że i tak są daltonistami.
A to oznacza, że umęczony myśleniem suweren może nagle uznać, że lepiej słuchać kogoś kto przynajmniej udaje, że go dostrzega i jest jednym z nich, a nie kogoś, kto podkreśla za każdym razem, że jest kimś lepszym, „wyższym", niezrównanym i poruszającym się po absolutnie niedostępnej orbicie.
Największym zagrożeniem nagle okazuje się nie znienawidzony Tusk, odnoszący sukcesy i doceniany w normalnym świecie, tylko zaściankowy chłopczyk w krótkich spodenkach, uparcie i konsekwentnie kręcący własne lody, który pomimo iż kiedyś był określany zerem, za chwilę może okazać się Brutusem.
Coraz wyraźniej widać, że w tunice ma ukryty nóż, tylko że on już nawet wcale nie kryje swoich zamiarów.
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ i już wkrótce może się okazać, że przekonany o swej wielkości mały guru nagle znajdzie się na śmietniku historii, podobnie jak jego ideowi poprzednicy Bierut, Gomułka, czy wspominany przez niego z łezką w oku Gierek.
A nadchodzący po tym okres kolejnego socjalizmu z ludzką twarzą spowoduje, że tradycyjnie wszyscy dwulicowi będą się odcinać od okresu błędów i wypaczeń, co spowoduje, że przez kolejne 50 lat nikt mu nie będzie stawiał pomników.
Znowu okaże się, że to jego brat, którym tak zręcznie sterował i manipulował, po raz kolejny będzie wygrany, bo to jego ludzie będą wspominać i pamiętać, włącznie z odwiedzaniem na Wawelu, a małego megalomana dla kontrastu będą przeklinać nawet jego, do tej pory podlegli mu, następcy.
Niestety nie ma sprawiedliwości na świecie, bo gdyby była, to wszyscy złoczyńcy zawsze byliby karani, złodziejom nadal ucinano by ręce, morderców by zabijano, a oszuści musieliby zapłacić za swoje szalbierstwa.
W idealnym świecie, zmuszającym do uczciwości, praworządności i człowieczeństwa, krzywdzący naród byliby przez ten naród w odwecie skrzywdzeni, a okradający go musieliby zapłacić za swoje grabieże.
Prawo i sprawiedliwość musiałoby powodować, że ci co nie wierzą w pandemię, nie byliby na nią leczeni, tylko zostawiani sobie w wydzielonych gettach, a niezaszczepieni z własnego kretyńskiego wyboru, aby być leczeni, musieliby za to leczenie zapłacić i to podwójnie, bo ich niezaszczepienie stwarzało zagrożenie dla innych i było powodem szerzenia się pandemii.
Ale świat wcale nie jest prawy i sprawiedliwy, dlatego też, jak zawsze, cwaniaczkom, kretynom, oszustom i kuglarzom się upiecze, a umierać i cierpieć będą inni, niewinni, uczciwi, normalni ludzie.
Tym światem chyba naprawdę nie zarządza żadna dobra siła, która jest w stanie stworzyć jakikolwiek raj ani nagrodzić za bycie uczciwym i dobrym człowiekiem.
Ja Ja, Polak mały