Pod koniec stycznia gruchnęła wiadomość, że dwie osoby (podawano wcześniej i większą liczbę ofiar) podczas wchodzenia na szczyt Śnieżki w Karkonoszach zsunęły się do Kotła Łomniczki, w którym straciły życie po około 900m niekontrolowanym zjeździe po lodzie, śniegu, krzakach i kamieniach.
Właśnie przyszło mi się zmierzyć z komentarzem/oceną mojego tomiku poezji „Drżenia niedojrzałości" wyrażonym przez kogoś zupełnie mi nieznanego i dla mnie obcego, a skrywającego się pod nickiem Mylengrave.
Zakładam zatem, że ocena jest subiektywnie obiektywna i pomimo jej jak zrozumiałem wielkiego krytycyzmu przyznającego mi z łaski 5 gwiazdek na 10 możliwych, to jestem za nią niezmiernie wdzięczny.
Byłem wczoraj na spektaklu muzycznym wystawianym w Teatrze 6. Piętro, a opowiadającym historię Franka Sinatry.
Tu na wstępie mała uwaga i wyjaśnienie – Sinatra jako wokalista i wykonawca jest dla mnie legendą, której muzyka porusza mnie, wciąga i niezmiennie obezwładnia od dziesięcioleci, ale jako osoba - nigdy nie był moim idolem – co mam wrażanie, że pozwala mi zachować pewien bezpieczny dystans wobec ekscytacji jego realnym życiem.