Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miasto Warszawa, 28.08.2024
Niespodziewanie poznaliśmy najskrytsze oczekiwania Kaczyńskiego wskazującego jego wizję idealnego kandydata na prezedenta i trzeba przyznać, że gust ma niezwykle wyrafinowany i... mierzy bardzo wysoko.
Co prawda, oczywiście, prawdopodobnie nigdy takiego partnera nie będzie miał, bo w końcu i on musiałby mu zaoferować cokolwiek w zamian – a tu przecież „mniej niż zero" – ale kto bogatemu zabroni marzyć.
Paranoja męskiego jakże inaczej Kaczyńskiego przekracza kolejne, wydawałoby się, że niewyobrażalne do tej pory granice absurdu.
Niespełniony emocjonalnie bezpłciowy dziad, mizogin i czerwieniący się jak burak przy kobietach maminsynek publicznie snuje swoje chore wizje dotyczące jego pragnień.
Z typową dla siebie prostacką tępotą, brakiem wyczucia chwili i zrozumienia świata wygłosił kolejne swoje kazanie wskazując wiodące jego zdaniem cechy jakie powinien (musi) mieć następny, idealny według niego prezydent.
Na samym początku, autorytarnie stwierdził, że obecny czas to nie jest moment na jakiekolwiek prezydentury kobiet, co, poza intelektualną próżnią takiego stwierdzenia, pokazało po raz kolejny, że nie ma pojęcia co się dzieje na świecie.
Jak widać, nawet jego wszelkie przydupasy typu bruździńscy czy blachoszczaki nie poinformowały go o tym, że aktualnie, niemal na finiszu kampanii wyborczej na prezydenta USA – to kobieta ma największe szanse na zostanie głową tego wiodącego światowego mocarstwa, przy którym jego wyśniona prawdziwa Polska jawi się maleńkim, zaściankowym, zacofanym, średniowiecznym ciemnogrodem, ciemogródkiem czy w ogóle jakąś zabitą dechami wioseczką na odległym i omijanym szerokim łukiem zadupiu.
Ale w końcu mały guru nienawiści może nie wiedzieć, że w ogóle istnieje coś takiego jak Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, a i samo zjednoczenie czegokolwiek z czymkolwiek jest dla niego pojęciem tak obcym, odrażającym i złym – o ile nie ewidentnym i oczywistym wyznacznikiem zdrady suwerennej odrębności – że przez całe życie nawet przez myśl mu nie przeszło, że można by cokolwiek z kimkolwiek połączyć.
W internecie co prawda jest dość dużo dowodów na to, że mały guru brał udział w rozmaitych, nazwijmy to, niestandardowych połączeniach, ale można odnieść wrażenie, że za każdym razem był raczej biernym biorcą i to nie on się łączył, a raczej był podłączany zza pleców.
A i liczne przedziwne jego polityczne alianse za każdym razem były przez niego komentowane jako wymuszone co prawda wyższym dobrem, ale jednak sprzeczne z jego wizją suwerennego i jedynie słusznego, despotycznego i bezwzględnego trzymania wszystkich za mordę.
Komunista w każdym calu, no, może w dwóch, ale tego tak bardzo nie widać z zewnątrz i zapewne wiedzą to tylko jego najbliżsi „współpracownicy".
Natomiast po jego ostatniej wypowiedzi bardzo wyraźnie widać kto mu się marzy.
I tu dość duże dla mnie zaskoczenie, bo mam wrażenie, że Kaczyński tęskni za czymś kompletnie dla niego nieuchwytnym, jakby rozpaczliwie szukał swojego absolutnego przeciwieństwa.
Co prawda, są dziwne teorie mówiące o tym, że przeciwieństwa się przyciągają, ale jak do tej pory jego siła przyciągania objawiała się jedynie zdolnością do akumulowania wokół siebie kompletnych zer, karierowiczów, oszustów, złodziei, zdrajców, agentów i sługusów.
Ja jednak mam wątpliwości czy to jedynie jako przeciwieństwa, bo są też i inne ludowe teorie mówiące o tym, że „swój do swego ciągnie" - tym samym, w zasadzie, zadające kłam tym poprzednim.
To sprawia, że ludowy suweren jest gotów przyjąć każde kłamstwo za prawdę, a wszelkie kurewstwa i kradzieże za czyny heroiczne i godne pochwał, zachwytów oraz ślepego uwielbienia, bo, parafrazując klasyka, „nie da się go przekonać, że białe jest białe, a czarne jest czarne", co oznacza, że ludowy patriotyzm Kaczki pozwala mu na iście dowolną i za każdym razem odmienną interpretację i tłumaczenie wszystkiego, gdyż ma pewność, że „ciemy lud wszystko kupi".
Teraz „Kaczka" chciałby poznać jakiegoś „nadczłowieka" posiadającego niewyobrażalne i niedoścignione dla niego cechy.
Lista jest dość długa, ale spróbuję wskazać na te najbardziej „egzotyczne" dla starej „kaczki":
- młody;
- wysoki;
- przystojny;
- okazały;
- znający języki, może nawet dwa;
- obyty w świecie (międzynarodowo);
- podróżujący za granicę;
- posiadający rodzinę;
- bywający na wykładach;
- ktoś dla którego świat nie jest czymś obcym...
Pełna lista pożądanych cech zapewne jest bardzo długa, a jej całkowite ujawnienie mogłoby zająć prezesikowi pewnie co najmniej kilka dni i nocy, dlatego też prawdopodobnie poznaliśmy tylko jej skrótowy fragment.
Zastanawiające jest to, że nie podał, że idealny prezydent powinien mieć prawo jazdy czy posiadać konto w banku, być uczciwym, mądrym ani Polakiem, ale to może dlatego, że w jego oczach podał tak wyśrubowane i nieosiągane kryteria, że ostatecznie może liczyć na to, że przy braku znalezienia kogokolwiek jakkolwiek pasującego do wymienionego wzorca – z ciężkim sercem, poświęcając się dla ojczyzny, sam będzie musiał wziąć na siebie brzemię startowania w tych wyborach.
Gorzej jeśli się okaże, że PIS jest pełen pełnych zapału, przystojnych młodzieńców bywających w świecie i na wykładach (np. jego czy Rydzyka), i nagle będzie musiał jeszcze bardziej podnosić poprzeczkę swoich niebotycznych wymagań.
Może się okazać, ze trzeba będzie wymagać, by kandydat potrafił jeść nożem i widelcem, nie siorbać, nie chrapać i nie zasypiać podczas spotkań, zawiązać sobie krawat, sznurowadła, zapinać rozporek czy nosić skarpetki do pary.
No, ale wówczas to może być już rzeczywisty problem z wyłonieniem jakiegokolwiek kandydata z PIS, aczkolwiek wtedy to i Kaczyński już raczej też nic nie pomoże, nawet gdyby skwapliwie i niby mimochodem pominąć główne oczekiwania.
Reformowany właśnie PIS, pracujący nad swoją nową (czwartą) drogą, zarządem, a może i nazwą, paradoksalnie, może jednak zostać zmuszony do szukania... kandydatek.
Szczęście w tym, że większość tam u nich jest raczej mało kobieca, a te z wierchuszki to właściwie to same babochłopy, więc prezesik może się ich nie obawiać ani nie traktować ich jak kobiet.
Równocześnie jednak, może to również oznaczać, że Kaczka w razie ich ostatecznego wyboru w żadnej mierze nie będzie szanował takiego prezydenta, ale to oczywiście żadna nowina, bo do tej pory w zasadzie żadnego też nie szanował.
No, może poza jednym, ale przecież i tak zrobił bardzo wiele, by przyczynić się do jego śmierci.
Tamten w końcu i tak tez nie był żadnym ideałem, ale jednak posiadał wiele z tych wymarzonych i nieosiągalnych dla „Kaczki" cech – a to mogło jednak bardzo boleć i wzbudzać nieposkromioną zazdrość... nawet u wierzącego i tak bogobojnego brata.
W końcu Biblia jasno i wyraźnie wskazuje jak skutecznie rozwiązywać konflikty między braćmi.
W efekcie mamy nieustanne dążenie do zbliżenia się do nieuchwytnej prawdy stanowiące siłę napędową jego ciągłego marszu donikąd.
Jak na razie doprowadził ten kraj na skraj gospodarczej przepaści, naród skłócił i poróżnił bardziej niż to było pomiędzy braćmi, a Polska stała się memem i stanowiła dla niego jedynie „(...) postaw czerwonego sukna (...)" ciągniętego niczym jak przez sienkiewiczowskiego księcia Bogusława Radziwiłła...
Tradycyjnie, za kilka dni, dowiemy się zapewne, że idealny prezydent powinien przede wszystkim być tylko i wyłącznie posłuszny – i to w zasadzie będzie jedyne kryterium.
No, bo jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Przynajmniej to wynika z kolejnej ludowej teorii suwerennie hołubionej w tym kraju.
Ja ja, Polak mały