Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miasto Warszawa, 15.07.2023
Wiadomość dnia, która rozpoczęła sobotni poranek, jest kolejnym dowodem na nieuleczalny debilizm w najbardziej ekstremalnej formie.
Czterech pijanych, naćpanych kretynów, przekonanych, że kasa daje im inne prawa niż ma je reszta, traktowana przez nich jak plebs, motłoch i gorszy sort – dość gwałtownie zakończyło swoje puste, a przy tym przepełnione pogardą dla innych, życie – mało efektownym, żenującym dachowaniem pod mostem Dębnickim w Krakowie.
Królowie życia zostali sprasowani jak szprotki w puszce przez ich żółciutkie cacko, które skończyło ich makabryczną nocną szarżę po Krakowie – na betonowym nabrzeżu Wisły, leniwie płynącej tamtędy od tysiącleci.
Pokonywanie przestrzeni miejskiej w tempie w okolicach 200km/h jest aktem terrorystycznym wymierzonym we wszystkich wokół i w miasto jako takie.
Traktowanie tego inaczej świadczyłoby o upośledzeniu mentalnym podobnym do tego, jakie było wizytówką tych morderców samobójców, używających tym razem samochodu jako narzędzia terroru.
To, że po drodze nie zginął nikt inny świadczy o tym, że Allah zadziwiająco był nadzwyczaj łaskawy, ale dla odmiany chrześcijański Bóg chyba opuścił wszystkich faryzeuszy i postanowił niemal biernie przyglądać się pędzącej, beztroskiej głupocie.
Dobrze, że mimo wszystko uratował kilku przechodniów, których jakimś cudem nie rozsmarowali na okolicznych drzewach i ścianach bezmyślini, samozwańczy rajdowcy w pijackim widzie szalejący nad ranem na Alei Trzech Wieszczów w mieście Kraka.
Szemrana kasa, szpan, używki, brak kontroli nad sobą i czymkolwiek w życiu istotnym oraz brak szacunku dla kogokolwiek, a także absolutnie bezpodstawne przekonanie o własnej wyższości – wynikające z wychowania bez wychowania, wchłaniania od kołyski wieśniackiej ideologii discopolowej prostackiej polskości, będącej wykładnią prawdziwie polskiego szczęścia – doprowadziło rozpasanych, suwerennych, niezależnych od nikogo „bohaterów" do jakże przewidywalnego końca.
Królowie życia zginęli równie bezsensownie jak żyli, przekonani, że wszyscy dookoła mają ich podziwiać i im zazdrościć, bo są lepsi, wybrani i wyselekcjonowani przez los do życia w iluzji, blichtrze i na wiecznej balandze, która im się za nic bezwzględnie należy od świata.
I pewnie ten rajd miał być kolejnym, typowym pokazem ich siły, wielkości i wyższości nad wszystkimi wokół – tylko że tym razem długa prosta okazała się zbyt skomplikowana, za trudna, złożona i wymagająca choć odrobiny rozsądku, którego w oczywisty sposób brak jest tym, którzy nie mają mózgu.
Ktoś ich nie nauczył pokory, szacunku dla świata, ludzi i życia, a przede wszystkim tego, po co ono zostało im dane.
Królowie życia zostali zmarnowani, bo ktoś nie dorósł do roli rodzica, wychowawcy, człowieka, Polaka – skoncentrowany na konsumpcji, własnej zabawie, sprzedajnej pogoni za kasą i wszystkim tym, co prędzej czy później przemija i pozostawia niedosyt, pustkę, żal, zawód oraz rozczarowanie.
I teraz, gdy tak wielkie zaniedbanie, prowadzące w zasadzie do absolutnej współwiny ich nieodpowiedzialnych pseudo wychowawców - akceptujących, czy nawet wspierajacych taki styl życia i traktowania wszystkich oraz wszystkiego - doprowadziło do tej tragedii - to zostaną im już tylko rozpacz i pretensje... które mogą mieć jedynie do siebie, że tak (nie)pokierowali życiem tych, za których wychowanie i przygotowanie do dojrzałośći byli odpowiedzialni.
Tym razem ten sam nieunikniony los (czyli ich prawdziwe i realne Fatum) upomniał się o swoje... i przeminęli z wiatrem sami wietrzni i wieczni królowie życia, a, co dla nich najsmutniejsze, za chwilę okaże się, że już niemal nikt nie będzie o nich w ogóle pamiętał, no, poza tymi, którzy są współodpowiedzialni za tę tragedię.
Jak zwykle „otrzeźwienie", jeśli w ogóle, pojawia się za późno, bo oni wszyscy żyli za szybko i według swoich własnych, aspołecznych i nieludzkich, bezczelnie nadanych samym sobie praw do bezprawia, opartych przede wszystkim o przekonanie o własnej wyjątkowości oraz wiecznej bezkarności wynikającej z kultu brudnego pieniądza rządzącego ich rzeczywistością i załatwiającego wszystko, włącznie z „nietykalnością".
Ale przecież to nie jest żaden koniec takich zdarzeń.
Zapewne kolejni „lepsi" już polewają, wciągają, łykają i wstrzykują sobie jakieś gówno, by błyszczeć przez chwilę w oczach innych otępionych i otumanionych przygłupów oraz pustych, jednorazowych, wymalowanych, niespełnionych, wypełnionych jadem kiełbasianym i silikonem kretynek.
I na koniec balu wsiądą do swoich wypasionych fur, by pokazać światu jak wiele mogą i jak to teraz oni są bogami życia.
Most Dębnicki nie jest jedyną przeszkodą nie do pokonania dla kolejnych idiotów, a jutro też jest dzień, który przyjdzie po czyjejś kretyńskiej nocy i takim samym, zmarnowanym, tak naprawdę bezsensownym, pustym i destrukcyjnym dla wszystkich, samolubnym życiu.
Ja Ja, Polak mały