Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
13.08.2021 Wolne Miasto Warszawa
Śmieszny, zaściankowy kraik, który pod płaszczykiem demokratycznego mesjasza narodów udaje świętszego od papieża – w tradycyjny dla siebie, wieśniacki sposób – przeprowadził kolejną suwerenną reasumpcję, w celu przyjęcia następnego bezprawnego prawa.
Prawdziwie Polska demokracja, polegająca jak w „Samych swoich" na wzmacnianiu siły argumentów oraz wiary w przestrzeganie prawa i sprawiedliwości przy pomocy granatów i kałachów – ugruntowywuje swoją nową świecko-kościelną tradycję reasumpcji jako środka narzucania siłą swojej woli niewoli, poprzez głosowania uchwał do usranej śmierci, czyli do momentu uzyskania wymaganej liczby głosów, niezależnie od prawdziwego i faktycznego wyniku pierwszego, właściwego głosowania.
Ostateczną przewagę i „doklepanie" brakujących głosów zapewniają sobie w międzyczasie poprzez brudne zakulisowe knowania, zastraszania, przekupstwa i łapówki, które mają wszystkim ubabranym w tym szambie – zapewnić wieczne prosperity i eldorado przy korycie.
Iście polskie-świńskie życie.
Ciekawe czy w ich przypadku zostanie zakończone równie gwałtownie, poprzez gilotynę lub coś w rodzaju krzesła elektrycznego, czy jakiejś innej elektrody przykładanej do ryja? Choć w ich przypadku bardziej pasowałby ubój rytualny, bo zarzekają się, że tradycja, religia, wola Pana i czystość intencji są dla nich święte i najważniejsze.
Bezkarność tej mafii i przekonanie o jej absolutnej nietykalności zadziwia coraz bardziej, bo Rosja i Białoruś wyglądają przy nich jak konkurujące ze starożytną Grecją odwieczne kolebki prawdziwej demokracji.
U nas władza ludu powróciła na drogę władzy ludowej, czyli sprawowanej przez wieśniaków nad wieśniakami.
Inaczej nie da się wytłumaczyć stale utrzymującego się gigantycznego poparcia dla takich przewałów.
Wygląda to na postępujący syndrom sztokholmski lub oznacza, że prawdziwy Polak to jest oszust, złodziej, pijak, krzywoprzysięzca, kapo i konfident, który do tego wszystkiego za wszelką cenę chce być po tej stronie drutów kolczastych, która aktualnie zapewni przetrwanie, bez względu na koszty moralne.
Jeśli ktoś miałby nas wyzwolić, to lepiej być w środku i udawać ofiarę, a jeśli status quo ma zostać utrzymane, to lepiej być z tymi, którzy buciorami i kolbami oraz psami spuszczonymi ze smyczy, przekonują nas, że „ARBEIT MACHT FREI".
To sort wybrany i dobrany niezwykle precyzyjnie, a wychodowany z absolutnie unikatowej, kompletnie zdegenerowanej, jakże endemicznej puli genowej.
Utrzymanie tego wszystkiego w, par excellence, kupie – zapewnia zadziwiająca komitywa z hierarchami czegoś, co się hucznie nazywa Kościołem, którzy tak naprawdę w każdej chwili gotowi są ogłosić Wielką Schizmę, gdyby okazało się, że aktualny papież urzędujący w Watykanie będzie miał czelność w jakikolwiek sposób nimi dyrygować.
W związku z tym już niedługo czeka nas zapewne wybór własnego papieża, a to, że jeszcze do tego nie doszło wynika pewnie jedynie z braku dopięcia (spłacenia) układu i uzgodnień, czy ma to być Rydzyk, czy Kaczyński.
W międzyczasie Zjednoczoną Prawicę podtrzymuje przy życiu kupowanie „niezależnych" posłów, którzy postanowili zmonetyzować swoją wartość dodaną, wynikającą z ich bezpruderyjnej gotowości do uprawiania prostytucji.
Różnice między nimi są raczej minimalne i nie zawsze da się odróżnić, czy to jest jedynie kwestia uzależniającego umiłowania najstarszego zawodu świata, czy tylko i aż oczywisty przejaw ich wrodzonego charakteru.
Dla wielu z nas są to jednak rzeczy bardzo jasne i klarowne od bardzo dawna, a ich maskowanie się i ukrywanie ani próby mydlenia oczu rozmaitymi wcześniejszymi wypowiedziami i tak nie sprawiły, że ludzie inteligentni nawet na sekundę dali się oszukać.
Nie nazywajmy szamba perfumerią jak powiedział przywoływany już przeze mnie wcześniej klasyk, bo przecież nieżyjący już, aczkolwiek nieśmiertelny inny klasyk – Wojciech Młynarski – dawno już rozgryzł i opisał w swojej genialnej „Diatrybie" ten typ otaczającej nas „paskudnej substancji".
Smutne jest to, że mijają lata, teoretycznie zmieniają się ustroje, a „substancja" niezmiennie, świetnie się trzyma, przykleja i ciągle radośnie krzyczy: „Hej, płyniemy", gdy tym obleśnie oblepia nasze życie, ale nie ma się co dziwić skoro, znowu cytując dalej Młynarskiego: „... państwo wiecie czym, gdybym dodał równo zrobiłby się rym".
Okazuje się, że utwory mające niemal czterdzieści lat – w tym kraju nic, a nic nie tracą ze swej aktualności i nadal bezbłędnie opisują kolejne „nowe" elity lepione stale z tej samej, ani trochę nie zmienionej, substancji, jaką tworzą wszyscy łaskawie nam panujący wybrańcy narodu.
Widać, że tradycja zobowiązuje i Bóg, honor i ojczyzna kategorycznie każą ją pielęgnować, bo bez tego to nie będzie to już ta „nasza" (ich) prawdziwa Polska.
Dzisiaj pominę jakiekolwiek dwulicowe nazwiska, bo one w zasadzie od dość dawna brzmią już raczej jak inwektywy i obelgi oraz stanowią swego rodzaju piętna hańby, upadku i degrengolady.
Swoistą ciekawostką wydają się być buńczuczne groźby sprzedawczyków dotyczące skarżenia wszystkich, którzy mają czelność krytykować ich kurewstwo, bo kontestację ich pseudo moralności podciągają pod stale wszechobecny w ich ustach hejt.
Świętym krowom, a w polskim przypadku świniom, wydaje się, że im wolno pluć jadem dookoła na wszystko i wszystkich, którzy mają czelność mieć inne zdanie niż oni, natomiast jakakolwiek krytyka ich zachowań – natychmiast jest przez nich określana wrogą propagandą, spiskiem obcych mocarstw oraz działaniem zaplutych karłów reakcji.
To chyba dobitnie świadczy o ich genach, pochodzeniu, mentalności i spuściźnie w jakiej zostali wyszkoleni, wytresowani i czego mają bezrefleksyjnie bronić do upadłego.
A to znaczy, że już od dawna to nie jest nasz kraj i to wcale nie my jesteśmy w nim gospodarzem.
Jest to też prawdopodobnie jedyne logiczne wytłumaczenie tego, dlaczego tak beztrosko, uparcie i konsekwentnie, nie bacząc na żadne opory i jakiekolwiek hamulce – dążą do jego całkowitego unicestwienia.
A to prowadzi do konstatacji, że jednak to nie są zwykli zdrajcy, tylko poddańczo wierni aparatczycy, ślepo wykonujący rozkazy swoich zwierzchników, kimkolwiek by oni nie byli.
Obawiam się tylko, że nawet jak ich wreszcie przepędzimy, to i tak jak zwykle unikną zasłużonej kary, bo zawsze komuś, gdzieś będą potrzebni do jakiegoś nowego kurewstwa...
W końcu są niezastąpieni i muszą trwać, tylko już nie wiadomo, czy w imię jakiegoś dziwnego Boga, czy raczej samego Szatana...
A szkoda, bo przez to, w tym wszystkim, nasz świat nie jest już miejscem dla uczciwych ludzi zwłaszcza, że tych już zupełnie nie ma komu bronić, więc bezradnie stoją zagubieni, opuszczeni, osamotnieni, a jednocześnie przytłoczeni przez zimne, obojętne i zaskakująco aż tak bezduszne i cyniczne siły wyższe, które spokojnie przyglądają się tak ohydnemu gniciu wymyślonego przez nie człowieczeństwa.
Coraz bardziej przeraża mnie myśl na czyje podobieństwo zostaliśmy stworzeni... i w co się przepoczwarzamy.
Ja Ja, Polak mały