Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
22.05.2022 Wolne Miasto Warszawa
Kuriozalność rozmaitych wypowiedzi PISNOKIA, którego kłamstwa osiągają już takie poziomy kretynizmu, że nawet głęboko ukryty majątek jego żony nie jest w stanie ich zakamuflować – powala nawet i tych, którzy już dawno leżą przez niego na ziemi.
Gdyby Carlo Collodi tworząc oryginał wiedział, że na świecie będą aż tak cyniczni kłamcy, którzy w zasadzie nigdy nie mówią prawdy – to nie wymyśliłby, że po kłamstwach wydłuża się nos tylko... może włosy.
To, w przypadku naszego Premiera, skutkowałoby tym, że ciągnęłaby się za nim wielka i rozłożysta plereza wijąca się po trotuarze niczym suknia balowa z gigantycznym trenem.
Prawdziwie polski PISNOKIO jest nie mniej drewniany od „syna" Gepetta, a i z pewnością jest ciosany, czy tam raczej (ob)rzezany, dość tępą siekierką, bo ogłady nie ma w nim żadnej, a wióry, trociny i słoma wystają z każdego, najmniejszego nawet zakamarka.
Nie wiem co jemu rośnie po kłamstwie, bo jeśli przypadkiem (niewidoczne dla maluczkich) przyrodzenie, to musi mieć je już większe od King Konga, co w pewnym sensie mogłoby tłumaczyć uwielbienie jego żony dla jego wielkości, posiadanych klejnotów i bezgranicznego bogactwa.
Równocześnie uważa zapewne, że po kłamstwie może mu również rosnąć poparcie, ponieważ łże w najlepsze na każdy możliwy temat.
Gdyby ktoś zestawił ze sobą jakiekolwiek jego wypowiedzi z dwóch różnych dni i miejsc – to mógłby odnieść wrażenie, że znowu rządzą nami bliźniacy o kompletnie odmiennych charakterach, poglądach i podejściu do świata.
Wygląda na to, że wzorując się na Putinie, nagrywa sprzeczne ze sobą wersje tłumaczeń swoich herezji (dopasowane do odmiennego od siebie rozwoju sytuacji), ale zamiast puszczać je na okrągło tylko w tej ostatecznie wybranej po podjęciu decyzji, która w końcu ma być obowiązująca – naprzemiennie puszcza wszystkie, nie bacząc na to, że żadna nie jest prawdą, a każda kolejna w żaden sposób nie pasuje do emitowanej poprzednio.
Jak widać to mu w ogóle nie przeszkadza, co może świadczyć z jednej strony o tym, że sam już jest przekonany, że już nikt go nie słucha i to co mówi nie ma już kompletnie żadnego znaczenia albo uważa, że mówi do tak tępych idiotów, którzy nigdy nie ogarniają niczego z jego wypowiedzi, że dowolnie sformułowane bzdety gawiedź przyjmie z podobnie rozdziawioną, kretyńską miną, charakterystyczną dla debili pozbawionych jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistością.
Przebiegłość, spokój, opanowanie i finezja brnięcia w opary absurdu powodują, że sam siebie słucha z narastającą rozkoszą popychającą go do multiplikowania idiotyzmów.
Mam wrażenie, że zaczyna w nie wierzyć – podobnie jak Putin oczarowany przekazem swojej własnej propagandy, który jest przekonany, że świat jest taki jakim go na jego osobisty rozkaz kreuje kremlowska telewizja.
To prowadzi do ślepego zaułka, bo za chwilę Putin będzie musiał sam siebie osadzić w łagrze za oszukiwanie... Prezydenta Rosji.
U nas może być całkiem podobnie, bo zachłyśnięty swoimi teoriami Morawiecki, oznajmiający poddanym kolejne głupoty, może skończyć co najmniej w Tworkach i będzie musiał być zapięty w kaftany bezpieczeństwa, by sobie nie zrobić krzywdy, gdy będzie sam sobie zamaszyście klaskał z samouwielbienia.
Wczoraj, na zaszczyconym przez siebie spotkaniu, podczas wygłaszanej prelekcji obwieścił słuchaczom, że Norwedzy (z którymi aktualnie prowadzi rozmowy o współpracy m.in. w zakresie zakupu gazu, by już nie kupować go od Putina) – to złodzieje żerujący na cenach produktów, które sprzedają.
Perorując z typowo komunistycznym zadęciem, wchodząc w buty Karola Marksa, autorytarnie stwierdził, że tak nie może być, by producent zarabiał na tym co sprzedaje, a już na pewno nie wtedy, gdy sprzedaje coś nam.
Wówczas zapewne powinien ponieść stratę i podwójnie dopłacić do ofiarowanych nam za darmo dóbr, a najuczciwiej byłoby gdyby do tego odpalał nam całkiem sporą, stałą prowizję od sprzedaży czegokolwiek, komukolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek.
Słuchająca go młodzież była pod ogromnym, piorunującym wręcz wrażeniem (co można było dostrzec na zszokowanych twarzach i w oczach wytrzeszczanych coraz bardziej z każdym kolejnym zdaniem serwowanych beztrosko „prawd i mądrości"), bo zdradził im właśnie sposób na zgromadzenie swojego niebotycznego majątku, który musiał być oparty na nieformalnych daninach wszystkich dookoła robiących jakiekolwiek interesy.
Jak widać polskie podwórko jest już dużo zbyt małe i potrzeba sięgać po zasoby zagraniczne.
W ramach prawdziwie polskiej moralności gigantyczne zyski osiągane przez Orlen handlujący ropą i gazem kupowanymi od Putina absolutnie nie są niczym złym ani odrażającym, ale Norwegia zarabiająca na sprzedaży gazu, który sama wydobywa ze swoich własnych złóż – to plugawa hiena, żerująca na polskim nieszczęściu.
Uwielbiam go słuchać i patrzeć na jego samozachwyt, bo za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że bycie kompletnym idiotą, cynikiem, oszustem i kłamcą nie musi oznaczać od razu, że nie pozwoli to na spokojne, dostatnie życie pozbawione wyrzutów sumienia i wstydu za swoją wredną, odrażającą i fałszywą osobowość.
Można z tym żyć, chodzić po świecie z uśmiechem i poczuciem dobrze spełnionej misji zgodnej z wyznawaną religią umożliwiającą budowę raju na ziemi, a do tego prowadzącą do jeszcze bardziej niebiańskiej wieczności.
A jednak Polak potrafi, to krzepiące i daje nadzieję, że każdemu się może w życiu poszczęścić.
Nawet największej kur...iozalnie monstrualnej żenadzie.
Bycie prawdziwie polskim PISNOKIEM to brzmi dumnie.
(Oj, mam wrażenie, że jakoś tak dziwnie i mnie się nos wydłużył...).
Ja Ja, Polak mały