Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

21 Gru
2024

No, i mamy kolejnego ujawnionego, ukrywającego się miękiszona

kategoria: Polityka
godzina: 10:35
Udostępnij:

Wolne Miasto Warszawa, 21.12.2024

Światowe media od dwóch dni elektryzuje informacja, że ścigany listem gończym przestępca podejrzany o wielkie kryminalne przekręty i defraudacje pieniędzy publicznych – niejaki Marcin Romanowski, wirtualny poseł PIS – objawił się nagle na Węgrzech, jako politycznie uciśniony uciekinier przed prawem, niespodziewanie ratowany z tarapatów przez prawdziwego demokratę Wiktora Orbana – najlepszego przyjaciela Putina – podobnie jak tamten niestrudzonego obrońcę prześladowanych i niesłusznie szykanowanych uczciwych obywateli walczących o wolność, prawdę, prawo i sprawiedliwość.

Niezwykle uczciwy i odważny, praworządny poseł, będący prawą ręką wykonującą wszystkie polecenia Ziobry i Kaczyńskiego obrabowujących ten kraj i jego obywateli z ich pieniędzy – wbrew swoim wcześniejszym zapewnieniom o swojej niewinności i gotowości do zeznawania – spierdolił w krzaki i chowa się w budapeszteńskich kanałach niczym szczur, wskazując drogę tchórzliwej ucieczki dla wielu kolejnych, podobnie krystalicznie uczciwych prawdziwych Polaków.

Swoją drogą mam wrażenie, że pół PISu wykonało nadludzki wysiłek, by z Orbanem uzgodnić kwotę i cenę za podjęcie tak idiotycznej decyzji, by udzielać azylu politycznego przestępcy z bratniego kraju w EU.

Wygląda na to, że Pisdziele po raz kolejny dali się ograć Orbanowi, bo ten jak widać ma nadzieję upiec sobie dwie pieczenie na jednym ogniu.

Po pierwsze, udzielenie azylu jakiemuś przydupasowi Ziobry i Kaczki musiało kosztować krocie idące w miliony euro wpłacone na prywatne konto Orbana wraz z kupieniem sobie przez niego kolejnego poparcia PISu dla jego wielu decyzji sprzecznych z unijnym prawem.

Po drugie, zapewne zakłada, że po uzyskaniu swoich politycznych celów – wspaniałomyślnie wyda Polsce Romanowskiego, traktowanego jako karta przetargowa do uzyskania naszego przymknięcia oka na jego kurewstwa i łamanie unijnego prawa, bo jako przejmujący przewodnictwo w Unii będziemy mogli pozytywnie sterować odblokowywaniem wstrzymywanych do tej pory unijnych środków dla Węgier.

Orban liczy na to, że Tusk pójdzie na taką wymianę, by odtrąbić sukces związany ze sprowadzeniem Romanowskiego do Polski.

My i tak nie możemy zbyt szybko go osądzić i skazać, a nawet zacząć sądzić, bo niejaki Duda, zapewne tradycyjnie, ułaskawiłby go jeszcze przed wejściem na salę rozpraw.

Mamy czas, a w zasadzie, i tak musimy czekać do sierpnia 2025.

Jednak nie jestem pewien, czy tyle czasu ma... sam Romanowski.

Albowiem niewykluczone jest również to, że ten nagły „azyl" jest rodzajem zewnętrznego więzienia zaserwowanego Romanowskiemu przez PIS, by uniemożliwić mu zeznawanie i pogrążenie w szambie wierchuszki Pisowskiej nomenklatury i oligarchii, którą pociągnąłby na dno, zwłaszcza gdyby z podwójnego strachu zaofiarował się być swoistym świadkiem koronnym w walce z tą mafią.

Podejrzewam też, że PIS wydał już na niego wyrok śmierci, i pomimo,  a raczej wbrew wielkiemu oburzeniu na jego ściganie i oficjalnemu popieraniu jego zniknięcia – chce mieć gwarancję, że on żywy do Polski już nie wróci.

A jego ewentualną śmierć na Węgrzech będą starali się wykorzystać politycznie ogłaszając ją z oburzeniem jako wynik nagonki Tuska i następstwo stresów wynikających z fałszywych oskarżeń, a nie efekt zleconej przez nich likwidacji w stylu KGB czy FSB, wykonanej przy użyciu „niewidzialnej ręki bratanka".

Nie mam pojęcia czy sam Romanowski wie jak go rozgrywa PIS, ale nie jest możliwe, by jakikolwiek premier dowolnego kraju w EU nagle udzielał azylu politycznego komuś z trzeciego szeregu jakiejś opozycyjnej partii politycznej na przekór interesom dyplomatycznej współpracy z innym członkiem Unii.

Można opowiadać bajeczki o gorącym 40 stronnicowym liście Romanowskiego do Orbana, w którym biedak skarży się na ucisk polityczny w jego ojczyźnie, a poruszony Orban postanawia go ratować – ale nikt rozumny nie uwierzy przecież, że ten list to nie ściema, że jeżeli w ogóle istnieje – to nie jest jedynie dupokrywką, i nie został napisany nawet bez wiedzy Romanowskiego, a nie był tylko podkładką dla wielkiego przelewu lewej kasy na lewe konta, po uzgodnieniach pomiędzy gośćmi działającymi wysoko ponad pustą główką Romanowskiego, bo urzeczony ckliwą lekturą Orban prawdopodonie nawet nie wie kto to jest Romanowski, tym bardziej, że 40 stron na raz nie przeczytał zapewne od czasu lektury „Chłopców z placu broni" (a w zasadzie Pawła), po której całe życie bawi się w węgierską wojnę.

Zastanawiające jest też przekonanie połowy ludzi w PISie, że Węgry mogą dla nich stanowić bezpieczną przystań i ochronę przed odpowiedzialnością za swoje przekręty.

Zaraz się okaże, że w krótkim czasie nastąpi exodus represjonowanych PISowców do Budapesztu, a Orban będzie musiał przygotować dla nich obóz dla uchodźców.

Obawiam się tylko, że jeśli wszyscy wyborcy PISu poczują się uciśnieni, zagrożeni i represjonowani w Polsce, i postanowią uciec na Węgry – to może się zdarzyć, że nad Balatonem Węgrzy będą stanowili zanikającą mniejszość, wypieraną z ich terenu przez ochoczo przyjętych decyzją Orbana na koszt Węgrów napiętnowanych w Polsce złodziei, oszustów, karierowiczów i spolegliwych miękiszonów.

Co ciekawe, to, o ile wiem, od 1939 roku my nie mamy już granicy z Węgrami, i oni nie są najbliższą opcją do ucieczki z kraju, ale według ludowego PiSu – Polak Węgier dwa bratanki: i do bitki, i do szklanki.

Nie wiem tylko skąd w nich taka wiara w nasze jakiekolwiek braterstwo i wspólne cele, bo poza wyborem na tron Polski Istvana Bathorego pod koniec wieku XVI – nasze relacje nie były raczej przyjazne, pomijam już udział Węgrów w najeździe na Polskę wraz z faszystami we wrześniu rzeczonego już 1939 roku.

Obecne alianse Orbana z Putinem nadają tej PISowskiej miłości dodatkowego kolorytu i potwierdzają proweniencję tej „prawdziwie polskiej" partii złożonej z wielu agentów, ubeków i zdrajców (nie wiem co gorsze i bardziej odrażające).

Niezależnie od fałszywej miłości PISu – to przecież nie troska o Romanowskiego przyświeca ich rozpaczliwym próbom schowania go przed polskim wymiarem sprawiedliwości.

Niedługo zapewne znowu usłyszymy, że uciszenie Romanowskiego to był kolejny zamach Tuska, choć w oczywistym interesie Polski i Tuska jest to, by Romanowski sypał, a nie milczał, tym bardziej na wieki.

Ciekawe który agent tym razem poprowadzi prawdziwie polską komisję to badającą?

Sądzę, że „dowody" już są przygotowywane, a klepsydra Romanowskiego z czarną ramką pojawi się, gdy już przesypie się ta odmierzająca mu czas potrzebny PISowi na ich sprokurowanie oraz zacieranie i usuwanie tych prawdziwych.

Problem w tym, że to Romanowski jest prawdziwym dowodem, a jego zniknięcie (niezależnie od formy) w efekcie końcowym zawsze będzie obciążać PIS – pytanie tylko czy do gigantycznych oszustw, defraudacji i przekrętów nie dojdą im zarzuty z zupełnie innej, a w każdym razie nowej półki.

Paradoksalnie sprawa Romanowskiego może uświadomić jemu podobnym miękiszonom i przydupasom, że też nie są bezpieczni i... mogą sami chcieć chętniej zacząć otwierać się na współpracę z polskim wymiarem sprawiedliwości.

Są jednak w kropce, bo zakładnikami i gwarantami ich milczenia zapewne są też i ich rodziny.

W końcu tak działa mafia, nawet ta sterowana przez miękiszonów i Dziada z Żoliborza.

Przy nich Wołomin to była malutka, amatorska betka, a my mamy przecież do czynienia z prawdziwą, zawodową, rosyjską mafią.

Ona jest największa i najpotężniejsza na świecie.

I nigdy nie odpuszcza.

Nikomu.

A „swoim" nie może pozwolić zdradzić, a jedynie przenieść się tam, gdzie na pewno będą już cicho.

 

Ja Ja, Polak mały

 

Nowy komentarz
Wpisz treść komentarza
Wpisz treść komentarza
Wpisz podpis
Podpis
Wpisz kod z obrazka
Wpisz kod z obrazka
© Wszelkie prawa zastrzeżone