Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miasto Warszawa, 05.11.2023
Od kilku dni rozwija się w najlepsze medialny konflikt na linii Zibi kontra coraz szersze grono pseudo prawicy.
Mam wrażenie, że prawdziwie polscy bojownicy o cokolwiek i z kimkolwiek – postanowili nagle wyzwać na pojedynek kogoś, kto „chodzi" w zupełnie innej wadze i gra w dużo wyższej lidze.
Chyba nawet nie dociera do nich, że ciosy otrzymane w takiej potyczce, nawet te, które nie muszą być wyprowadzane z całą mocą – z racji różnicy „wag" mogą być dla nich, o ile nie śmiertelne, to zapewne niezwykle groźne i mogą zlasować im mózgi oraz bardzo trwale, a nawet nieodwracalnie ich poturbować.
Już szybkie spojrzenie na przebieg gorącej dyskusji w internecie wskazuje, że baranki pozaciskały piąstki, ślinią się i podskakują próbując machać łapkami po omacku, licząc że trafią go w cokolwiek, a Zibi, trzymając w jednym ręku kubek z pyszną, gorącą kawą, nie przestając się delektować jej smakiem i aromatem – w zasadzie z rozbawieniem robi delikatne uniki i bardziej martwi się, by tej kawy nie ulać czy nie wylać, niż zastanawia się czy wyjąć drugą rękę z kieszeni i w końcu pacnąć je jak upierdliwe, wkurwiające insekty.
Tradycyjnie przeświadczeni o swojej wyższości PISDZIELE ciągle mają wrażenie, że wszyscy na świecie mają bezkrytycznie łykać wszelkie anonsowane przez nich bzdury, do czego wytresowali swój bezwolny elektorat... i są niezmiennie niezwykle zszokowani, gdy ktoś świadomy i samodzielny demaskuje ich głupotę, kłamstwa i prostackie głoszenie ich fałszywych prawd objawionych.
Tutaj powodem tej wojny było stwierdzenie reżimowego redaktorka i pismaka Bronisława Wildsteina, że niejaka Przyłębska (słynąca ze smażenia kotletów prezeskowi Kaczyńskiemu w ramach kupowania jego przychylności przy aplikacji na państwowe stanowiska dla niej i jej męża) jest... „największym autorytetem prawnym w Polsce".
Brak logiki i prawdziwości tego stwierdzenia wygłoszonego o kimś, kto przyjął rolę likwidatora funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego w zasadzie nie wymaga żadnego komentarza i w istocie nie spowodował żadnej reakcji nikogo myślącego, bo w końcu po co... gdy już samo jej postępowanie jest najlepszym dowodem na kłamliwość tezy postawionej przez kolejnego lizusa bezprawia PISu.
Niemniej jednak Zibi, powstrzymując się od wchodzenia w bezsensowny dyskurs, zadał retoryczne przecież pytanie – kto to jest ten ktoś kto bez mrugnięcia okiem sadzi takie farmazony.
Nieoczekiwanie dyskusję rozpoczął Przemysław Czarnek słynący z (bez)troski o polską edukację.
Zdaje się, że kompletnie nie zrozumiał ironii Zibiego, bo zaproponował mu wykłady z ich historii świata, między innymi skondensowanej w wyprodukowanych dla jego resortu książeczkach mających ogłupiać dzieci i młodzież (dla niewtajemniczonych ta makulatura to się nazywa HiT czy GnioT lub jakoś tak).
Nikt rozumny tego nie czytał, więc nie wiem czy można tam poznać proweniencję i życiorys Wildsteina, ale jego pochodzenie wskazuje, że rzeczywiście jest prawdziwym Polakiem i dużo tłumaczy, pomimo ciągle niewyjaśnionych do końca wielu niejasności związanych z jego aktywnością studencką i późniejszą, rozpracowywaniem studentów UJ przez SB, śmiercią Stanisława Pyjasa i nagłym wyjazdem Wildsteina z Polski w 1980 roku.
Czarnek zdaje się być gorącym orędownikiem wtłaczania wszystkim do głów fałszywej historii, wybiórczo dobierającej fakty i kreującej rzeczywistość według reguł kontrolowanych przez prawdziwą prawicę.
To oczywiście nie mogło spotkać się z aprobatą Zibiego, ale, ponownie powstrzymując się wielce – zadedykował Czarnkowi jedną z fraszek Tuwima (o psie i replice...), co było akurat bardzo w punkt, również i ze względu na pochodzenie poety tożsame z tym Wildsteina i spinające ze sobą wszystkich atakujących Bońka, co wszyscy miłujący historię tego kraju powinni akurat docenić.
Ale jak widać nie mogło to zostać bez kolejnej reakcji, a do wszystkiego włączył się syn Wildsteina Dawid, też podobno redaktorek, ale nie mając żadnych logicznych argumentów na żaden temat... wytknął Bońkowi, że kiedyś był na jakimś spotkaniu reprezentacji Polski z Jaruzelskim.
Można założyć, że nie każdy musi interesować się sportem ani nie musi śledzić licznych sukcesów naszych piłkarzy na arenie międzynarodowej, ale wypadałoby jednak wiedzieć, że brązowy medal zdobyty w 1982 roku na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii, a śmiem twierdzić, że wywalczony przy niebagatelnym udziale Zibiego, był wydarzeniem na tyle wyjątkowym, ważnym i wielkim, że komunistyczna władza nie omieszkała tego wykorzystać i „podpiąć" się do tego sukcesu.
A decyzje o udziale w spotkaniu wyznaczonym i nakazanym przez Jaruzelskiego (w warunkach stanu wojennego w Polsce) nie były podejmowane przez zawodników, i oni nie mieli niczego do gadania ani możliwości żadnego wyboru, a tym bardziej nawet prawa do odmowy udziału w tej szopce.
Na marginesie, jakoś nie słyszałem jego oburzenia, że RL9 odebrał order z rąk Prezydenta Dudy, czy brał udział w spotkaniu z Premierem Morawieckim, a mam wrażenie, że Lewandowski ani nie jest ich wyborcą, ani nie popiera prowadzonej przez nich polityki, no, ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Zarzucanie Bońkowi, że pławił się w zachwytach nad Jaruzelskim, gdy dzielny ojciec pana Dawida bohatersko „walczył o tych, których Jaruzelski i reżim komunistyczny mordowali" jest o tyle śmieszne, dziecinne i idiotyczne, że to Boniek był jednym z milionów tych, którzy tu wtedy żyli, a jego „bohaterski" ojciec bojownik... uciekł z tego kraju zostawiając go na pastwę komunistów, bo jakoś nie potrafił ich pokonać.
Podczas meczów w Hiszpanii cały świat mógł obserwować flagi Polski i Solidarności, a zachwycając się postawą Zibiego i jego kumpli z boiska – dowiadywał się też dużo więcej o Polsce i działającym tu komunistycznym reżimie, z którym walczyli ci, którzy tu zostali, i utwierdzał się w przekonaniu, że należy nam pomóc uwolnić się od komunistycznej zarazy.
A Boniek swoją postawą na boisku sam sobie wywalczył wolność, bo po tych mistrzostwach, bez niczyjej łaski, został zawodnikiem wielkiego wtedy Juventusu (to taki klub piłkarski z Turynu we Włoszech), ale to wcale nie dlatego, że kiedyś wcześniej Gierek z Jaruzelskim kupili od Agnellich licencje na malucha i fiata 125P.
Sukcesów z 1982 roku pan Dawid nie może oczywiście pamiętać, bo go nie było wtedy na świecie, ale musi wiedzieć, że ani nie został poczęty, ani nie urodził się w Polsce, bo od dawna jego ojciec już w niej nie mieszkał, a to, że mógł robić swoje patriotyczne kupki w jednorazowe pampersy w Paryżu, gdy polskie dzieci zawijane były w pieluchy tetrowe wielotysięcznego prania i użytku – zawdzięcza układom i konformizmowi jego ojca, a nie jego walce o naszą wolność.
Nie wiem jakie oczekiwania miał pan Dawid wobec Zibiego, i co ten miał zrobić Jaruzelskiemu na ustawionym spotkaniu, ale mam wrażenie, że bohater podziemia Wildstein też nie zabił zbyt wielu wrednych komunistów, a jego zasługi w umożliwieniu Bońkowi swobodnych wypowiedzi na Twitterze, tak wychwalane przez syna Dawida są, delikatnie mówiąc, co najmniej, sporo przesadzone.
Ojca się nie wybiera, jakiś rodzaj zobowiązań wobec więzów krwi można by nawet szanować, ale sądzę, że czasem lepiej jest milczeć i bezmyślnie nie rozdrapywać wstydliwych ran, zwłaszcza gdy może się okazać, że ojciec nie wyjawił mu jednak całej prawdy o sobie.
Mamy dwie Polski i ten podział w żaden sposób nie znika, a moim zdaniem nie ma już żadnych szans na to, by go zlikwidować, ale dopóki prawdziwi Polacy nie przyznają przed samymi sobą, że zaślepieni kasą i władzą byli gotowi na każdą możliwą prostytucję; a co ważniejsze, że chcą się zmienić – nic w tym kraju się nie zmieni, bo zawsze we wszystkich myślących inaczej będą widzieli zdrajców.
Na Bońka rzucił się też Sasin oraz masa internetowych troli wychwalających pod niebiosa mityczną martyrologię Wildsteina jako kontrę do jego własnej aktywności i życiorysu, a co ciekawe, w ramach negatywnej argumentacji swoich racji zarzucili Bońkowi, że przecież tamten to jest ktoś, a on ma czelność w to wątpić choć sam jest... nikim.
To niezwykle żałosne i żenujące w ustach ludzi, którzy w życiu nie osiągnęli niczego, a sądząc z zapalczywości obrony prawdziwej prawdy – umrą w pełnej nieświadomości tego, że żyli kompletnie zmanipulowani przez tych, którzy Bogiem, Honorem i Ojczyzną wykuwali sobie dostatnią przyszłość, zaciemniając jak najbardziej swoją niejasną lub aż nadto oczywistą przeszłość.
Korygowanie ich niewiedzy również i o tym kim jest Zibi, czego dokonał i co osiągnął oraz jak rozsławił Polskę w świecie – nie ma żadnego sensu, skoro w ich historii sterowanej przez Czarnka nie ma o tym żadnej wzmianki.
Prawdopodobnie ogrom prawdziwych informacji o Polsce i świecie mógłby ich zabić, a przynajmniej doprowadzić do myśli samobójczych w związku z przeżytym szokiem, po poznaniu skali zakłamania w jakim byli mentalnie uwięzieni.
Sadzę, że muszą sami, we własnym, bardzo powolnym tempie, dukać sobie na głos kolejne karty historii zweryfikowanej przez cywilizację zachodu, a nie przez ich czerwonego, samozwańczego cenzora, by wreszcie cokolwiek zrozumieć z otaczającego ich świata.
W tym wszystkim kompletnie zniknęła Przyłębska, o której nikt w tej dyskusji nie wspomniał już nawet słowem – i to może jest najlepszy dowód na to jak mało jest istotna, jaką jest wydmuszką i pacynką na palcach nią sterujących.
Pamiętam, że posłanka Lichocka jakiś czas temu demonstrowała w Sejmie, który palec jest najczęściej używany do takiej pełnej stymulacji.
Wildstein może oczywiście stawiać ją na piedestale, uznawać za autorytet i budować jej pomniki, ale robi to przecież nie ze swojej woli, a tylko dlatego, że dostaje takie rozkazy z Nowogrodzkiej.
Zaskakująco już niedługo może się okazać, że zupełnie zmieni narrację, bo nagle zmienią się rozkazy, gdy trzeba będzie szukać i wskazać kozła ofiarnego całej tej prawicowej przewałki mordującej Konstytucję.
W ramach ratowania dupy Kaczyńskiemu trzeba będzie poświęcić wszelkie sztucznie kreowane autorytety prawicy... i wtedy okaże się, że nie będzie już świętych krów, a to może oznaczać, że dla ratowania jednego barana trzeba będzie uruchomić jeszcze większe stado cynicznych i nieszczerych, ale za to dozgonnie wiernych świń denuncjujących innych na wskazany sygnał.
I znowu wróci prawdziwie polskie ZOO.
Ale mam wrażenie, że tym razem pojawi się już całkiem spora grupa zwykłych, do tej pory uległych osłów, która zacznie coraz głośniej zadawać pytania... czy warto go jeszcze bronić, czy może to jego trzeba poświęcić lub ukarać oraz czy jeszcze warto w ogóle pozostawać w tym stadzie.
Dopiero jak będą potrafili szczerze odpowiedzieć sobie, że już nie warto – to będzie mógł to być ich pierwszy krok do powrotu do normalności.
Choć nie czarujmy się, to jeszcze trochę potrwa, bo nadal mocne są prawdziwie patriotyczne więzy krwi nakazujące tkwienie w obłudzie, nawet wbrew logice i na przekór prawdzie i uczciwości.
A i ta kolejna ich wojna jest potwierdzeniem tego, że na razie, przynajmniej ci, którzy są blisko koryta, zamierzają trwać w ich alternatywnym świecie i ich wyimaginowanej rzeczywistości powstałej w mglistych oparach ich własnej, czerwonej propagandy skrzącej się w aureoli kupionego, sprzedajnego Kościoła.
Nie wiem tylko w co tak naprawdę wierzy Wildstein... bo nie wierzę, że wierzy w to co mówi...
Ja Ja, Polak mały