Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miasto Warszawa, 19.10.23
15.10.23, a w zasadzie do 16.10.23 do około 3ciej nad ranem – odbywały się WOLNE i quasi równe wybory w naszym pięknym kraju.
Zaskakująco, niemal wszyscy ogłosili wielkie w nich zwycięstwo, czym kompletnie zamieszali w głowie i tak dramatycznie zakręconego już suwerena, który nadal nie rozumie, że „świetna, znakomita, historyczna, absolutna, totalna, bezdyskusyjna, wielka, tryumfalna, miażdżąca, itp., itd. - wygrana" reżimowej partii, która uzyskała największe poparcie, określona tylko jednym, ale za to prawdziwym tym razem epitetem - to jej KLĘSKA, a w zasadzie w niedługiej perspektywie - prawdopodobnie KONIEC.
Z kolei partie reprezentujące dotychczasową opozycję o ewentualnym sukcesie będą mogły mówić dopiero gdy uzyskane poparcie dające im sejmową większość przekują w naprawdę demokratyczny rząd i udowodnią, że są w stanie spłacić uzyskany od wyborców tak gigantyczny kredyt zaufania.
Niemniej jednak one już teraz chodzą z dumnie podniesioną głową w aureoli VIKTORII, bo twierdzą, że (poza programami) - wszystko mają wspólne, łącznie z tą głową i myśleniem o Polsce.
Dość ciekawy i osobliwy polityczny mariaż zdaje się być jednak faktycznie jedynym antidotum na „prawdziwą Polskę" ukrytą pod cwanym i arcy mylącym, niemal konspiracyjnym kryptonimem „Zjednoczona Prawica", która zaskakująco w stosunku do swoich haseł - na osiem lat odebrała nam wolność, niepodległość i... suwerenność, a do tego kompletnie odurzyła i omamiła prawie połowę mających w tym kraju prawo głosu, bo w swojej masie albo im wierzyli, a w związku z tym oddali na nich głos, albo uznali, że jest im tak dobrze w tym burdelu, że nawet nie muszą iść głosować.
Za to za przegraną i kompletną porażkę swój rezultat uznała partia, która osiągnęła lepszy wynik niż w poprzednich wyborach, czyli Konfederacja...
Co prawda mieli wywrócić stolik, a wygląda na to, że sami się o niego wy......li, ale w ich stanie umysłu to nie było w zasadzie nic zaskakującego, poza swego rodzaju megalomanią i wiarą w to, że na świecie jest znacznie więcej miłośników totalnej anarchii.
Ale wydaje mi się, że pretensje mogą mieć tylko do siebie, bo ich wewnętrzna niespójność bije na głowę nawet tę w PISie, a to już jest naprawdę karkołomny wyczyn.
Jeśli (mam nadzieję, że pyrrusowe) zwycięstwo PIS przeliczać na koszty pozyskania każdego głosu, to okaże się, że wszyscy zapłaciliśmy jakieś chore miliardy za to, by mały guru destrukcji mógł urządzić sobie najbardziej kosztowny pogrzeb w dziejach ludzkości.
Kasa wpompowana w ich telewizję i kupione firmy, fundacje, zawłaszczone Spółki Skarbu Państwa dojone dla celów partyjnych i propagandowych oraz w przekupionych aparatczyków, którzy w większości otrzymywali państwowe stanowiska pod warunkiem płacenia comiesięcznego haraczu na rzecz partii lub jej kacyków – w związku z debilizmem dyktatorka – poszła się je..ć, bo staruch nie ma pojęcia o tym co się dzieje w Polsce i na świecie, a żyje w swoim własnym koszmarze, fobiach i nienawiści do wszystkich.
Jestem ciekaw ile czasu zajmie partyjnemu betonowi dojście do konkluzji, że to on jest wszystkiemu winien... i że trzeba go rytualnie powiesić czy spalić na stosie w ramach zdjęcia klątwy, czy tam czynienia innych czarów, mających po raz kolejny zakłamać rzeczywistość.
Myślę, że w ciemno mogę liczyć na miękiszonka ZZ, bo suwerenny przechrzta, a prywatnie odwieczny śmiertelny wróg Kaczyńskiego (który zastanawiająco zamiast utopić go dawno temu za zdradę, dał mu żyć i się stale umacniać w jego planie zemsty) – w zasadzie w ramach niby Zjednoczonej Prawicy – odniósł spektakularny sukces, gdyż jego ludzie zdobyli tyle mandatów co poprzednio, choć cały PIS jako taki stracił ich 41.
To oznacza, że jego skrzydło znacznie się umocniło i będzie podskakiwać, krzyczeć i bruździć jeszcze bardziej i więcej, zwielokrotniając swoje dotychczasowe żądania, naciski i dążenia do oderwania się od PISu lub... co w pewnym sensie nawet wytłumaczalne dla oszołomów zataczających się od bandy do bandy - przejęcia w nim władzy absolutnej.
To się może udać, jeśli okaże się, że wewnętrzne podziały w tej prawdziwie polskiej jedności w złości – są już tak wielkie, że każdy będzie ciągnął w swoją stronę, pluł na pozostałych i życzył im śmierci.
Szukanie zdrajców i winnych klęski tego wielkiego „zwycięstwa wyborczego" właśnie się rozpoczęło i pewnie codziennie będzie przybierać nowe formy, wynikające z wzajemnego obrzucania się łajnem wszystkich zamkniętych w tym getcie nienawiści, tak bardzo zjednoczonych, prawdziwych Polaków.
Oczywiście, w międzyczasie, część do tej pory „wiernych" lizusów zacznie po cichu lub ostentacyjnie pluć na resztę PiSdzieli – umizgując się do prawdziwych zwycięzców, bo prostytucja w tym kraju nie jest zakazana ani karana.
Tacy śliscy faryzeusze, mogą nawet zacząć potajemnie wbijać noże w plecy swoim braciom w wierze w partię, bo ich moralność jest czystą emanacją jednej ze sztandarowych myśli Marksa: „Byt określa świadomość", a to oznacza, że przetrwanie za wszelką cenę jest ważniejsze od uczciwości, przyzwoitości, zasad czy czegokolwiek przynależnego człowieczeństwu.
To hieny gotowe zagryźć pozostałych w stadzie, byleby dopchać się do padliny i żeru, a jeśli już przy nich są, by nie dać się od nich odpędzić, zwłaszcza że bycie u władzy traktują jak należne im wysysanie ofiary, którą w tym przypadku jest nasza ojczyzna i niemal wszyscy jej obywatele.
Widzimy już „cudowne" przemiany tych, którzy w reżimowej telewizji uchodzili za kreatorów siania nienawiści i byli Goebbelsami PISDZIELNEJ propagandy.
Holecka już się łasi do gości z „opozycji" pojawiających się nagle po wyborach w jej programach.
Spektakularne samooczyszczenie planuje aparatczyk Marcin Wolski, który postanowił zacząć od publicznej chłosty wymierzonej samemu sobie za stworzenie machiny nienawiści do ponad połowy naszego społeczeństwa.
Fałszywe poczucie winy jest obliczone na wiarę w to, że „jego widownia" nadal będzie go słuchać jak posłańca proroka, nie dostrzegając tego, że udająć skruchę tak naprawdę nadal chce podpowiadać jak tamten ma prowadzić przez morze swój naród wybrany, choć mam wrażenie, że ani jego guru, ani on sam nie zauważyli kompletnie, że ono wcale się nie rozstąpiło.
Okazało się bowiem, że jego tempa śruba drenująca mózgi „prawdziwych widzów" TVPIS - albo się złamała, albo ugrzęzła gdzieś w gęstej brei szlamu głupoty je wypełniających, bo spolegliwi wyborcy, rozpaczliwie próbując podążać za przekazami dnia, zaczęli widzieć wroga we wszystkich dookoła, łącznie z tymi z ich własnego obozu.
Nie wiem czy Wolski był nawet w stanie nadążyć za woltami samego Kaczyńskiego odwalanymi w kampanii wyborczej, bo stale podgrzewana nienawiść do Tuska momentami przegrywała z wylewaniem ekskrementów na Trzecią Drogę, a także na... Konfederację, łaskawie pomijając w zasadzie Lewicę uznawaną zapewne przez Kaczyńskiego za zupełnie nieistotną.
Takie skakanie po „śmiertelnych" wrogach, a w zasadzie przeskakiwanie z jednego na drugiego i podbijanie wyimaginowanych zagrożeń sprowadzanych przez nich na Polskę mogło spowodować, że posłuszni wyborcy sami już się pogubili w ocenie kto jest największym wrogiem, a do tego mogło też im wyjść, że teraz to nawet Lewica jest przyjacielem.
To mogło przyjść wyborcom PISu do głowy tym łatwiej, że całkiem spora ich grupa ma powiązania z PRL, ówczesnymi służbami bezpieczeństwa i samym PZPR jako takim, a zatem nostalgia za czasem słusznie minionym i wiara (podobna jak u ich guru - Kaczyńskiego)... w niezmienność świata - mogły tu przeważyć.
W końcu przemawiający do nich z ekranów TVPIS Wolski był aparatczykiem PZPR, który za jej zgodą „walił" w nią w ramach organizowania wentylu bezpieczeństwa mającego spowodować kontrolowane obniżenie napięcia i spuszczenia ciśnienia z napięć społecznych generowanych przez komunistyczne władze.
Mam wrażenie, że poprzednie „błędy" propagandowe przydupasa tamtych komunistów, on sam bezmyślnie powielił w dwójnasób w pracy dla tych obecnych, a to wszystko z w miarę podobnym skutkiem, tzn. utratą władzy przez jego Panów.
Zaczyna więc skomleć i bić się w piersi, bo widzi, że nadchodzący „kij historii" może mu nie tylko nieźle przyjebać, ale może go definitywnie wyautować.
Obawiam się, że takie działania, jak zawsze, przyniosą odwrotny skutek, albowiem pozostanie zupełnie sam w swojej kompletnej nielojalności wobec wszystkich.
Nawet wyborcy PISu uznają go za zdrajcę uciekającego z tonącego okrętu.
Zakończone właśnie wybory pokazały dobitnie jak traktują wszelkich fałszywych komunistów porzucających ich Partię, a potem wracających do niej na kolanach – skutecznie blokując im pozyskanie wymarzonych mandatów.
Czekam już tylko na równie płomienne przemówienie niejakiego Jana Pietrzaka, który jako stary PZPRrowiec – może pójść nawet dalej i zadeklarować wstąpienie do Lewicy jako jedynie słusznej siły politycznej reprezentującej lud pracujący miast i wsi.
Zresztą takich spektakularnych wolt będzie mnóstwo, a zapewne z każdym dniem więcej i więcej.
Może się tylko okazać, że ich fałszywą „szczerość" podkopią sami współtowarzysze w promowaniu Pisdzielnej władzy – ujawniając „haki" długo i systematycznie zbierane na „towarzyszy", bo zapewne w ramach ich wychowania w ubeckich strukturach wszyscy wiedzieli, że takie trzeba mieć jako najlepsze karty przetargowe na wypadek ujawniania ich własnych przewałów, przewin, zdrad, grabieży i kradzieży.
Sądzę również, że z każdym dniem będzie rozrastać się grupa tych, którzy postanowią ujawniać te zebrane na wypadek konieczności topienia samego Kaczyńskiego, a te zapewne mogą być naprawdę wielkiego kalibru.
Oczywistym jest też, że takie o największej sile rażenia mają jego... najbliżsi współpracownicy.
Zatem spodziewam się, że już całkiem niedługo będziemy „zaskakiwani" bardzo spektakularnymi przeciekami szokujących dowodów na zdradę stanu, nadurzycia władzy i celowe działania bezprawne oraz wbrew prawu - zadziwiająco precyzyjnie skatalogowanych i usystematyzowanych w archiwach prominentów PISu.
Zaraz potem dowiemy się o „tajnych" negocjacjach dotyczących ułaskawienia bądź przyjęcia roli „świadka koronnego" przez większość nagle przepełnionych troską o Polskę, prawo i sprawiedlowość przydupasów z najbliższego otoczenia Kaczyńskiego, którzy, by uratować dupy, zaskakująco „przejrzą" na oczy i dostrzegą całe wredne kurewstwo czynione przez lata przez ich dyktatorka PISdzielnej władzy.
A ich przemiany będą tym większe, im bardziej realnie będzie do nich docierać, że właśnie skończyła się epoka ich ciemnogrodu i bezkarności oraz że przychodzi czas nieodwołalnych rozliczeń.
Rozmowy pewnie już się toczą, pomimo utrzymywanej gry pozorów, dążenia do maksymalnego odwlekania oddawania władzy, palenia akt, teczek i dowodów wszelkich przewałów oraz podejmowania wszystkich innych możliwych działań zmierzających do zacierania śladów zbrodni na tym narodzie, a w każdym razie kraju.
Niezalenie od wszelkich prób, starań i mataczenia – mam wrażenie, że obecni komuniści poniosą sromotną klęskę, bo w dzisiejszych czasach nie wystarczy już rozpalić kilku utajnianych ognisk, czy doprowadzić do jakichś „przypadkowych" pożarów, w których łatwo spopielić całą pieprzoną przeszłość - by zatrzeć wszystkie ślady i dowody.
Tym bardziej, że zapisanie ich na trwałych nośnikach jest bardzo szybkie, a do tego niejednokrotnie wcale nie wymaga oficjalnego dostępu do żadnego konkretnego komputera ani żadnej zamykanej szafki czy nawet jakiegokolwiek sejfu z dostępem jedynie dla wybranych.
Co więcej, zapisywanie dowodów odbyło się już dawno temu, więc nawet obecne nerwowe ruchy mogą się zdać na niewiele, bo tylko wskażą na tych najbardziej umoczonych i... przerażonych utratą władzy absolutnej.
Tak czy inaczej Marcin Wolski jest niemal symbolem fałszywości, obłudy i bezwarunkowego poddaństwa władzy, realizowanych z cyniczną bezczelnością i zimnym nastawieniem na służenie temu kto da więcej.
To komunista, zdrajca i lizus z krwi i kości, który należy do tej grupy „użytecznych idiotów", którzy bez mrugnięcia okiem są gotowi wykonywać wszelkie, nawet najbardziej niemoralne rozkazy.
A jest o wiele groźniejszy od zwykłego „popychadła władzy", bo idiotę tylko udaje, a tak naprawdę jest niezwykle inteligentny, tylko że swoją mądrość wykorzystuje w głupi sposób, bo uznał, że to mu się bardziej opłaci niż bycie uczciwym człowiekiem.
Jego dramat polega też na tym, że w ogóle nie zauważył, że przeciętny wyborca PISu jest tak prosty, tępy i od dziesięcioleci zabetonowany w swojej spolegliwej uległości wobec prostackiej propagandy, że jakiekolwiek oczekiwanie, że sam coś zrozumie, wywnioskuje czy przeanalizuje i skonfrontuje z czymkolwiek innym poza nią samą - to już nawet nie błąd, a wielbłąd.
Mam wrażenie, że słynne „W tyle wizji", moim zdaniem próbujące być odpowiedzią na „Szkło kontaktowe" TVN - było największym strzałem w kolano - gdyż próbowało niemal 1 do 1 skopiować ten format, bez analizy, kto to będzie oglądał.
Pomijam już karykaturalność tej kalki, bo oryginał ma lekkość wynikającą z pewnego dystansu do rzeczywistości i nawet nieco żartobliwej formy, a w TVP stworzyli potwora z gadającymi smutnymi, a w zasadzie wściekłymi głowami czy nawet ryjami, siejącymi nienawiść i ziejącymi ogniem mającym spalić wszystkich myślących inaczej.
W komitywie m.in. ze Stanisławem Janeckim stanowili duet obleśnych tetryków objawiających wszem i wobec ich mądrości, sączone niczym z ambony z poziomu rozumienia świata nieosiągalnego i niedostępnego dla ich docelowego odbiorcy.
Co prawda prześcigali się w okazywaniu jacy to oni są wybitni, znający się na wszystkim, wszystkowiedzący i wiedzący wszystko lepiej, ale mam wrażenie, że zamiast przybliżać swoim widzom ich prawdę, budowali tym wielki mur oddzielający ich od nich.
To w zasadzie typowe dla ich rozumienia świata i potrzeb władzy absolutnej, która poprzez Kościół, Telewizję i Partię ma stanowić niedościgniony absolut, z którym się nie dyskutuje, którego się nie krytykuje, a ślepo wypełnia wydawane przez niego rozkazy, ale dążenie do uzyskania bezwarunkowego rządu dusz... przypłacili kompletnym brakiem rządu umysłów, bo okazało się, że swoim wieloletnim brainwashem wyczyścili do zera mózgi swoich wyborców (co w zasadzie nie było trudne, gdyż poprzedni komuniści, przy czynnym udziale samego Wolskiego i Pietrzaka, czyścili im je już przez dziesięciolecia).
I zapomnieli w tym wszystkim, że głównym celem rządu PISu było osiągnięcie stanu, w ktorym wyborca nie myśłi w ogóle, a niemal bezwiednie reaguje jak pies Pawłowa na otrzymywane sygnały.
Problem polegał na tym, że zarówno ich przekaz jak i przekaz PISu w kampanii wyborczej przestał być jasny i „zerojedynkowy", a zaczął być tak niezrozumiały i nieczytelny, że już nikt tam nie wiedział kto, poza Kaczyńskim, jest dobry, a w zwiażku z tym czy popieranie kogokolwiek innego jest słuszne, czy to już zdrada.
Zdaje się, że znakomici i inteligentni redaktorzy sami nie zrozumieli tego czego mieli nie zrozumieć ich widzowie, bo mały gury destrukcji, zapatrzony w swoją wielkość i przekonany o bezgranicznym poddaństwie tępego elektoratu opowiadał za każdym razem coraz bardziej sprzeczne ze sobą i wciąż bardziej bzdurne historyjki, których nawet oni nie mogli poskładać do jakiejkolwiek nawet... kupy.
Wpadli w pułapkę skuteczności swojej otępiającej propagandy, bo przemawiali do taśmowo produkowanych, bezwolnych i zniewolonych, pozbawionych zdolności myślenia „suwerennych" więźniów ich PISdzielnego świata.
Szkoda tylko, że inteligencja znowu została wykorzystana w służbie zła.
A co najsmutniejsze w tym wszystkim to to, że moralność... kompletnie zdziczała w polskim ZOO..., a w zasadzie tam zdechła.
Jedyna nadzieja w tym, że te wybory pokazały, że jest jednak jakiś skończony zbiór spolegliwych idiotów, bezmózgich popychadeł i zakompleksionych nieuków, nieudaczników oraz suwerennych wasali - a co najważniejsze, że jest ich już mniej niż ludzi rozumnych w tym kraju.
Co prawda tacy jak Wolski, Pietrzak, Holecka, Janecki, Jakimowicz, Pawłowicz nadal będą na nas pluli, ale równocześnie zaczną przymilać się do wybranych polityków z różnych „wrogich" opcji, bo będą ich traktować jak podobnych do siebie sprzedajnych karierowiczów nastawionych jedynie na ciągnięcie kasy bez względu na przynależność partyjną, i których można łatwo przekupić.
To oczywiście będzie pod dyktando polityków PISu, którzy licząc na to, że znajdą podobne do siebie, sprzedajne miernoty - będą chcieli przetrwać za wszelką cenę i pokazać, że wcale się nie rozpadają, a (jak to w ich nieśmiertelnej propogandzie) wciąż rosną w siłę.
Temu też służyć będzie niczym niepowstrzymany skok na kasę i wyszarpywanie dla siebie wszystkiego co się da do ostatniego dnia przy korycie.
Mam nadzieję, że opozycja nie po to chciała stworzyć koalicję, by jedynie przejąć Krainę Pisdzieli, ale po to by ją definitynie rozliczyć i zlikwidować oraz po to by już nigdy nie mogło być powrotu do takiej degrengolady.
I wierzę, że jest jeszcze nadzieja... na normalność i taką Polskę jakiej chcemy my, a ta ich prawdziwa Polska właśnie odchodzi w niepamięć, choćby to mogło być trwałe należy tym razem bardzo dokładnie rozliczyć całe to ich prawdziwie polskie barbarzyństwo.
A służalcy aparatu propagandy są równie winni jak ci, którzy wydawali rozkazy i dlatego zasługują na najwyższą karę, podobnie jak tamci.
Ja Ja, Polak mały