Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
11.12.2020 Wolne Miasto Warszawa
Dwa dni temu w sejmie, suwerenna większościowa dyktatura uznała, że Najjaśniejszy jest najlepszym vice na świecie i to jest jego miejsce.
W ramach włażenia mu w tyłek, kilka bardzo byłych już dziewic rzuciło mu się do stóp i wręczyło mu z wdzięcznością jakąś kępę czy wiecheć zielska, na które chwilę wcześniej dostały od niego naszą kasę, bo wizjoner trafnie przewidział, że ci co bezmyślnie, bez mrugnięcia okiem wykonują jego rozkazy – wcisną guzik, który im każe, bo w końcu dzięki temu siedzą po szyję w... korycie.
Wczoraj w Brukseli Premier, na jego wyraźny rozkaz, zaakceptował coś, co jeszcze tydzień temu mały vice kazał mu wetować.
Dobrze, że Pinokio się nie pogubił i tam wcisnął zielony, bo czerwony był atomowy i zmiotło by nas raz na zawsze z powierzchni Europy.
Nasza utrata suwerenności i niepodległości w XVIII w. na 123 lata była przy tym krótkimi wakacjami na urokliwej wyspie.
A było zagrożenie, że mu się w końcu pozajączkuje co ma robić, bo miał kilku różnych suflerów, a w ciągu ostatnich dwóch tygodni kilka razy opowiadał na ten temat takie androny, że nawet trudno je jakoś logicznie połączyć w spójną całość.
Przedostatnia wersja była o tym, że Unia daje nam pieniądze za karę, ale nie damy się zrobić w trąbę i nie weźmiemy ni centa, bo jesteśmy najbogatsi na świecie i sami sobie możemy pożyczyć ile tylko będziemy chcieli, a tak w ogóle to pieniądze szczęścia nie dają.
Pomijam już nasze relacje z naszymi partnerami z Unii, bo o tym pisałem gdzie indziej.
Najciekawsze są tłumaczenia i odbiór całej tej sytuacji... na prawicy, którą tworzą miłujący się prawdziwi chrześcijanie.
Zawarli oni ze sobą prawdziwie Polską, zjednoczoną koalicję złożoną z kilku nienawidzących się, zawistnych i cynicznych stron, podstępnie czyhających na okazję, by koalicjanta utopić lub upokorzyć, ośmieszyć, wygryźć i zniszczyć.
Każda ze stron działa według tej samej dewizy, jaką prawdziwi Polacy zawsze stosują wobec wszystkich związków jakie zawierają – są w środku, ale trochę na zewnątrz; zgadzają się, ale mają swoje odrębne i przeciwne zdanie; popierają się, ale uważają, że to wbrew nim samym, bo tylko oni mają rację, a partner robi same głupoty.
Robią łaskę o wszystko, bo przecież wspaniałomyślnie raczyli pozwolić usiąść komuś koło nich.
Kompromis traktują jak porażkę, partnerskie rozmowy jak wojnę, a zrozumienie punktu widzenia partnera jak zdradę narodową, za którą jedyną karą jest śmierć zdrajcy.
Jeszcze prawdziwa Polska nie zginęła póki oni żyją...
Na kanwie takiej ideologii, po informacjach o zawarciu i podpisaniu porozumienia w Brukseli, Solidarna Polska (kwintesencja polskiej Solidarności) stanowiąca nierozerwalnie połączone z innymi koalicjantami ogniwo, zaczęła natychmiast pluć na swoich najbliższych koalicyjnych przyjaciół.
Nie spodobało im się, że tępa i bezrozumna reszta koalicji, nie dość, że ostatecznie nie pozwoliła im na popełnienie rytualnego harakiri, to jeszcze nie wysłała do komory gazowej 38 mln Polaków, którzy powinni umrzeć dla ich sprawy razem z nimi.
Uruchamiając wszystkie, najgłębiej schowane pokłady inteligencji, wszyscy Solidarni przeklinają suwerena, bo za srebrniki oddał niepodległość.
Peany na cześć swojego Prezesa śle bez zastanowienia jedna z solidarnych Brukselek, całując go wirtualnie po gołych nóżkach, bo gość jeszcze ciągle (nawet w zimie) łazi w krótkich spodenkach.
Czapkując mu, wychwala męstwo, odwagę i niezłomność, które jednak niemęsko, tchórzliwie się załamały, czy tam zmiękły, gdy mu z wózka wypadły grzechotki.
I nawet nie mógł głośno płakać, bo mu mały vice kazał siedzieć cicho.
Prawdziwa Polka i prawdziwa matka nie miała chyba w życiu szczęścia, bo fascynują ją chłopcy, a nie prawdziwi faceci, choć tych na prawej stronie i w Polskiej Telewizji jest w bród.
To nie jest tylko niemądre moim zdaniem, a trąci jakąś kompletną głupotą, bo oskarżanie przyjaciół o zdradę, bo nie chcą ginąć za nic – do tego się sprowadza.
Mam wrażenie, że zawsze mówiło się, że Bóg miał być sprawiedliwy, a widać, że nie jest, bo rozum powinien dzielić po równo, a przynajmniej na wagę, a na prawicy porozdzielał według wzrostu.
A to może być dodatkowy problem, bo Brukselka była niemal jedyną osobą, na którą mały vice mógł patrzeć z góry, a teraz to już się chyba nie zobaczą, bo przecież ze zdrajcą to ona się nie spotka.
Reakcja zresztą zadziwiająca, bo sama biorąc co miesiąc srebrniki z wrażej, odrażającej Brukseli, musi zapewne codziennie (według jej słów): „oddawać swoją suwerenność i być poniewierana, upokarzana i łajana przez Niemców, Holendrów, Francuzów i innych". No, ale jak widać z Polską w sercu dzielnie znosi każde upokorzenie.
Niezmiernie jest mi jej żal, zwłaszcza jeśli to są jakieś nieprzebrane ilości tych Francuzów, choć wnioskując po gorącym i niezwykle zaangażowanym panegiryku na cześć swojego Prezesa, to mam wrażenie, że z tymi francuzami to wcale nie jest tak źle.
Ale dopiero teraz możemy docenić jej męstwo (czy tam żeństwo), bo ona przecież nie chciała, byśmy wszyscy jako naród byli tak samo jak ona poniewierani, gdybyśmy zgodzili się brać pieniądze z Brukseli, a zwłaszcza chciała nam oszczędzić tych obleśnych francuzów.
Naród na pewno będzie wdzięczny za poświęcenie, tylko co z tego jeśli właśnie został zdrajcą.
Ja Ja, Polak mały