Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miasto Warszawa, 21.09.2023
Codziennie potwierdza się, że nasz (nie)rząd jest systemowo prorosyjski i antyukraiński, a do tego działa według precyzyjnych zaleceń z Kremla.
Dowody są tak oczywiste i zatrważające, że należy się spodziewać, że niedługo rosyjski będzie u nas językiem urzędowym.
Dla jasności, ja nie jestem jakimkolwiek miłośnikiem Ukrainy, uważającym, że należy ją traktować jakkolwiek inaczej niż wszelkie inne kraje i nacje, ale bieżące uwarunkowania, strategiczne sąsiedztwo i specyfika sytuacji wojennej powodują, że zrozumiałym jest, że stosunek do niej różni się nieco od traktowania wszystkich innych naszych „bezpiecznych" sąsiadów, o „odległych" partnerach nie wspominając.
A ich bohaterski opór postawiony najazdowi rosyjskiemu daje nadzieję, że tamci zaraz znowu nie przyjdą do nas.
I to nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek idealizowaniem Ukraińców, bo uważam, że wszelkie działania kogokolwiek z nich, mające znamiona kolaboracji z Rosją, korupcji czy malwersacji związanych ze sprzeniewierzeniem mienia przekazywanego Ukrainie w ramach pomocy – powinny być karane śmiercią i to natychmiast.
Ale ich przetrwanie i zwycięstwo są w naszym interesie, rozumianym na bardzo wielu, a w zasadzie wszystkich możliwych płaszczyznach.
Obserwowany dramat polega na tym, co wielokrotnie podkreślałem, że panujący u nas komunistyczny reżim, pod płaszczykiem fałszywej, prawdziwej polskości – reprezentuje tu interesy Kremla.
A to powoduje nieustanny dysonans pomiędzy jego oficjalnymi deklaracjami, a czynami, co zresztą jest charakterystyczne dla wszelkich jego działań w każdej dziedzinie i wobec wszystkich, a zwłaszcza wobec... Polaków, choć ostatnio nasiliło się to i wobec Ukraińców.
Stale powracające pytanie dotyczy tego czy ten reżim robi to jedynie na zlecenie, dla kasy i jako wynik zdradzieckiej kolaboracji, czy z uwagi na wykonywanie rozkazów... wydawanych swoim agentom i obywatelom zakamuflowanym u nas.
Z mojego punktu widzenia to rozróżnienie potrzebne mi jest jedynie do dookreślenia popełnianego przez nich przestępstwa, a w zasadzie zbrodni, bo moim zdaniem kara za to powinna być tożsama i oczywista, zwłaszcza w warunkach wojennych.
Skoordynowane działania sprzedajnych urzędasów, którzy dorabiają się na czym się da (ukraińskie zboże, handel wizami rozwalający Unię Europejską i ściągający nam na głowy rzesze najeźdźców z trzeciego świata, pomijając już wszelkie lokalne przewały i grabieże – lewe zakupy, granty, fundacje, inwestycje, wywalanie kasy na spółki atomowe, wiatrowe, nieistniejące elektrownie, super lotniska widmo itd.) – mają charakter precyzyjnie przygotowanych i realizowanych działań mających na celu doprowadzenie tego kraju do upadku.
Fałszywy prezydent, który poprzednio ściskał się czule z Żełeńskim, a teraz stanowczo się od niego odcina i twierdzi, że już nie będzie wspierał Ukrainy – to kuriozum na skalę światową, bo jego dotychczasowe wsparcie ograniczyło się jedynie do pustych gestów i nieszczerych obietnic złożonych bez pokrycia.
Przecież wszelka pomoc udzielona uciekającym z kraju Ukraińcom, o ile nie była efektem działań naszych obywateli lub pozostawionych samym sobie władz lokalnych, każdorazowo była skrzętnie podliczana i raportowana EU lub USA, w celu jej rozliczenia i zrefundowania.
Łaskawe przekazywanie jakiegokolwiek sprzętu bojowego odbywało się w ścisłej korelacji z USA i ustaleniami co mamy przekazać, co i kiedy będziemy mieli w zamian, niezależnie od tego, że propagandowo i hucznie ogłaszaliśmy, że Ukraina broni się tylko dlatego, że to my ją wspieramy naszym sprzętem.
Najsłabsza armia w Europie, niezmiennie podkreślając swoje mocarstwowe ambicje, podtrzymując historyczne tradycje i uważając się za wielką, suwerenną i... niepokonaną – w przypadku jakiegokolwiek bezpośredniego ataku na nas – zapewne znowu nie istniałaby już po miesiącu, a Ukraińcy walczą już ponad półtora roku, i w pewnym sensie się nie dają, bo Rosja realnie nie osiągnęła tam żadnego z założonych celów.
A u nas, wszyscy Pisdzielni Ministrowie Obrony z premedytacją doprowadzili do kompletnej niewydolności naszej armii, braku możliwości sprawnego nią zarządzania i dowodzenia, braku odpowiedniego sprzętu i wyposażenia, a teraz na dokładkę, kolejny czerwony idiota, do standardowej destrukcji organizacyjnej dorzucił ujawnienie wszystkim tajnych planów i strategii obronnych przygotowywanych przez NATO na wypadek ataku.
Jeśli to nie jest zdrada stanu, to oznacza, że agenci powinni od tej pory działać jawnie, a w prasie codziennej i na facebooku powinno się umieszczać wszystkie dokumenty z klauzulą ściśle tajne, jako przeznaczone do analizy dla wroga.
No, chyba że, wzorem kilku spektakularnych akcji dezinformacyjnych z okresu II Wojny Światowej - ujawniane dane są bardzo precyzyjnie spreparowane i stanowią arcy chytrą pułapkę na Rosjan, mającą ich zmylić jeszcze bardziej niż brytyjska operacja z fałszywym Majorem Martinem – której celem było „oszukanie" Hitlera i wmówienie mu, że planowany w maju 1943 desant wyląduje w Grecji, a nie na Sycylii, czy, w pewnym sensie powtórzony rok później, manewr z przekazaniem Niemcom (oczywiście po to by to dotarło do Hitlera)... tym razem prawdziwych planów desantu w Normandii, by móc z niego zrezygnować i przeprowadzić akcję tworzenia drugiego frontu na Bałkanach.
Akurat w tym drugim przypadku paradoks polegał na tym, że Hitler, który poprzednio uwierzył w fake newsa, teraz nie uwierzył w prawdę i... zabrał z Normandii większość oddziałów w okolice Calais, czym wytrącił Churchilowi argument o konieczności zmiany miejsca lądowania wojsk inwazyjnych i przerzucenia ich na drugi koniec Europy nad morze Śródziemne.
Zresztą ta kolejna głupota Hitlera ostatecznie zaważyła i na naszej historii, bo przy drugim froncie otwartym na Bałkanach była szansa, że Europę środkową i wschodnią wyzwolą zachodni alianci, a nie zajmie jej Armia Czerwona.
Jednakże od lat obserwując Błaszczaka i jego poziom... wątpiłbym raczej w jakiekolwiek przemyślane działanie, a plecione bzdury, opowiadane dyrdymały i obleśna służalczość znamionują jedynie poruszanie się w oparach głupoty, absurdu i niekompetencji.
Aczkolwiek już samo to jest wystarczającym sygnałem dla naszych wszelkich potencjalnych wrogów, że mogą spokojnie na nas napadać, bo w tym burdelu i tak nic nie zadziała, a sprzedajne świnie i zdrajcy zapewnią realizację dowolnych planów zajęcia tego kraju, nawet gdyby jakakolwiek ofensywa miała się gdzieś załamać.
Powracająca afera z ukraińskim zbożem wskazuje, że jest celowo rozgrywana przez Rosjan rękami PISu, bo to się w głowie nie mieści, że z kolejnego tak gównianego (małego) tematu można robić problem ogólnoświatowy, tym bardziej, że wymyślenie sposobu nadzoru nad tranzytem czegokolwiek co do nas wjeżdża i dopilnowanie, by u nas nie zostało, jest tak proste, że pewnie dzieci w przedszkolu mogłyby to szybko rozrysować.
Ale to potwierdza, że ktoś celowo nie chce tego zrobić, by jednocześnie gotować rolników w EU, zalewać ją towarem o niższej jakości i powodować negatywne nastroje kierowane w kierunku Ukrainy.
PIS za chwilę otwarcie wypowie wojnę Ukrainie i zaatakuje ją od zachodu, czym potwierdzi stale rozpowszechniane przez Rosjan informacje, że Polska chce przejąć całą zachodnią Ukrainę.
Mamy przecież wielkie doświadczenie w napadaniu sąsiadów, zaatakowanych wcześniej przez ich wrogów, bo zajęcie Zaolzia w roku 1938 niemal ręka w rękę z odrąbującymi wówczas od Czechosłowacji Sudety nazistami Hitlera – jest dowodem na bohaterstwo naszej armii zdolnej jedynie do skrytobójczego ataku w plecy na kogoś uwikłanego w konflikt z kimś silniejszym.
Może jakąkolwiek przestrogą powinny być dalsze historyczne losy i efekty prowadzonej wówczas polityki zagranicznej, ale obserwując prawdziwie polską mentalność, logikę działania oraz jej podstawy moralne – nie liczyłbym na wyciągnięcie jakichkolwiek wniosków mających nas uchronić przed powtórką z historii.
I jak zawsze zastanawia mnie, że przecież to nie może być tylko i aż zwykła, bezinteresowna, bezkresna i niczym nieograniczona głupota – bo ona nie może być aż tak wielka – to musi być jakieś ukierunkowane i sterowane przez kogoś, zamierzone działanie.
A jest tylko jedno miejsce, które od setek lat, niezmiennie emanuje imperatorskim dążeniem do przejęcia kontroli nad nami...
A teraz mają tu jeszcze wierniejszych popleczników, niż byli Ci, których poprzednio przysłali tu pod koniec II Wojny Światowej.
Tamto barbarzyństwo, liczone od wtargnięcia na nasz teren 17.09.1939 - zabrało nam niemal 50 lat wolności; a to teraz ciągnie się już wystarczająco długo, by wyrządzić nam porównywalne szkody i straty.
Ileż razy można tracić i odzyskiwać niepodległość?
Za chwilę okaże się, że na przestrzeni wieków Polski bardziej nie było niż była, istniała, i była dumna, że jest taką jaką jest.
I trzeba wreszcie coś z tym zrobić, bo na razie to jej znowu nie ma...
Ja Ja, Polak mały