Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miasto Warszawa, 30.12.2023
Walec przemian zaczął się toczyć po wertepach korygowanej autostrady wolności, demokracji i sprawiedliwości, i równocześnie powoduje wielkie dyskusje oraz natychmiastowe oceny sposobu jego prowadzenia.
Problem polega na tym, że poprzedni suweren prowadzony na postronku pisdzielnej demokracji, narodowego chrześcijaństwa, prawdziwego patriotyzmu i zniewolonej wolności – miał pokazywane tylko znaki, że idą w kierunku tej autostrady, ale nikt jej ani nie widział, ani do niej nie doszedł, bo jej w ogóle nie było, nawet na żadnych planach przebudowy tego kraju przez PIS – i teraz trzeba ją budować w zasadzie od zera.
Wszystkim nadmiernie nerwowym zalecałbym relanium, bo przez 8 lat działo się tu tyle, że odkręcanie tego to nie jest temat do rozwiązania w weekend sylwestrowy, tylko potrzeba na to... wielu lat ciężkiej, wytężonej, przemyślanej i spokojnej pracy.
Zapętlenie (bez)prawności wprowadzonej przez PIS powoduje wzdęcia i bóle brzucha u większości prawników, gdyż prostowanie tego wymaga naprawdę tęgich mózgów, by tego wszystkiego jeszcze bardziej nie zasupłać.
Cała ta praca musi raczej bardziej przypominać granie w bierki niż w wojnę, a na pewno nie może opierać się na chęci wyłapania od razu wszystkich pcheł.
Łatwo nie jest, bo PIS nadal utrzymuje, że to tylko PISowscy znawcy i interpretatorzy prawa mają jedynie słuszną jasność oraz według nich prawo i zdolność do jedynie słusznej interpretacji naszego prawa dla nich, zgodnie z widzi mi się ich i ich prezesa.
Tyle że, poza nimi i ich Prezydentem, nurzającym się w oparach prawnego bagna, do którego sam wpadł, a w zasadzie dobrowolnie sam się tam wrzucił (niczym suwerenna wersja prawdziwie polskiego barona Munchausena, który nie tylko, że sam się z niego nie wyciągnie ani z niego nie wylezie, to jeszcze sam celowo topi się w nim coraz głębiej) – nikt jakkolwiek wykształcony, prawy i uczciwy nie może się zgodzić z taką interpretacją Konstytucyjnie stworzonej prawnej rzeczywistości.
W związku z tym sporów odnoście sposobów i form naprawiania tego wszystkiego będziemy mieli całą masę, i tylko od naszej gotowości do ich kategorycznego i definitywnego (poprawnego) naprawienia zależy czy to się uda.
Ale do tego potrzeba zgody wszystkich sił i umiejętności spojrzenia na problem również i oczami tych, którzy mają na to nieco inny pogląd, a takie różnice mogą wynikać nie tylko ze złej woli i chęci zawłaszczenia wszystkiego - reprezentowanej przez PIS, ale i z różnych punktów wyjściowych oceny czym jest i ma być nowoczesne europejskie społeczeństwo w okolicach ćwierćwiecza XXI wieku.
Pozaprawnymi efektami takich dyskusji są wprowadzane zmiany kadrowe i osobowe w instytucjach publicznych, a jedną z najbardziej publicznych jest TVP.
Większość obywateli uważa się również za widzów i... współwłaścicieli praw do wizerunków i twarzy oglądanych w TVP, a zatem uzurpuje sobie prawo do głośnego wyrażania myśli na temat tego kogo chcą lub nie chcą widzieć i oglądać w swoich telewizorach w ramach dostępności do programów publicznych.
Jednymi kieruje nostalgia, innymi przywiązanie i przyzwyczajenie, jeszcze inni oczekują nowego, a większość chce móc po prostu narzekać, że jest tak i tak, a mogłoby być inaczej, choć gdyby było inaczej, to zapewne woleliby, by było tak i tak.
A zatem, w momencie przywracania funkcjonowania TVP, pojawiają się lub znikają z niej rozmaite twarze, i podlega to ogólnonarodowej dyskusji.
Ostatnią wiadomością dnia, czy nawet dekady, a może i dłużej, jest informacja o rozstaniu z TVP redaktora muzycznego Marka Sierockiego, przez wielu, łącznie z Marcinem Gortatem, uważanego za legendę.
Nie mnie oceniać legendarność redaktora Sierockiego, bo pochodzę z pokolenia wychowanego na legendach: Kydryńskiego (Lucjana), Gaszyńskiego (w sumie też Marka), czy innego Marka – Niedźwieckiego, z absolutnym uwielbieniem wyjątkowości i niepowtarzalności Piotra Kaczkowskiego, a więc, mam wrażenie, że patrzę na to z nieco innego poziomu, ale nie odbieram nikomu prawa do budowania piedestałów i tworzenia sobie dowolnych legend.
W końcu, nie tylko w tym kraju, pomniki mają rozmaite osoby i z rozmaitych przyczyn.
Natomiast zaskakujące jest dla mnie, że biedny Marcin Gortat, który skwitował informację o odejściu Marka Sierockiego z TVP jednym słowem: „Legenda", został natychmiast zaatakowany (chyba przez innych miłośników talentu i osobowości medialnej Pana Marka), że to m.in. przez niego tamten stracił pracę, bo ten głosował za diametralną zmianą władzy w tym kraju.
No, powiem, że są to dość odważne stwierdzenia w obliczu układu i składu list wyborczych pobranych w liczbie ca. dwudziestu paru milionów oraz pytań referendalnych, których akurat większość nawet nie chciała pobierać, nie mówiąc o czytaniu; bo zdaje się, że nigdzie tam nazwiska Marka Sierockiego nie było.
Ale mogę się mylić, bo faktycznie nie analizowałem dogłębnie składu wszystkich list wyborczych, a skoncentrowałem się tylko na jednej.
Poza tym, niegłosowanie na kogoś nie eliminuje nikogo z wyborów bezpośrednio, bo ich istotą jest liczba głosów oddawanych na kogoś (nie ma głosów przeciw), bo dopiero to daje mu mandat do bycia wybranym, o ile ta liczba, w połączeniu czy korelacji z liczbą głosów na innych mu to zagwarantuje.
Oczywiście mamy obecnie sytuację, w której dwóch (byłych już) posłów twierdzi, że waga tych głosów oddanych na nich jest tak wielka, że żadna siła, w tym nawet wyrok sądowy czy wynikająca z tego decyzja bezpośredniego przełożonego Marszałka Sejmu – nie mogą ich pozbawić funkcji posła, ale zdaje się, że swoje racje będą udowadniać, a w zasadzie jedynie anonsować, ze wskazanych im przez Sąd Rejonowy dla Miasta Warszawy eremów.
Mimo wszystko życie może im uratować nawet ta minimalna, odradzająca się w bólach demokracja, którą PIS kontestuje, deprecjonuje i uważa za kontrrewolucję oraz zdradę ich stanu, albowiem gdyby nie ona, to wyrok mogliby odbywać nie w okolicach Białołęki a Murmańska lub jeszcze dalej za kołem podbiegunowym (jak rosyjski więzień polityczny Nawalny), a stamtąd raczej się już nie wraca, niezależnie od oficjalnej wersji „wstępnie zaproponowanej" długości kary.
Jednak Marek Sierocki raczej nie był przez nikogo wybierany i teraz też nie został wybrany przez nowe władze TVP, ale daleki byłbym od stwierdzenia, że to był jakiś od lat szykowany zamach, stanowiący podstawę i cel zmiany władzy w tym kraju.
Zdaje się, że świat się zmienia na naszych oczach i może się zdarzyć, że tak jak kiedyś dawno temu, pana Marka Sierockiego w TVP już nie będzie.
Zakładam że jest to w miarę naturalna sytuacja, bo ja osobiście nie wierzę i w jego nieśmiertelność oraz zdolność do wiecznego trwania, a w związku z tym trudno też oczekiwać, że on ma umrzeć ze starości na wizji w TVP.
Tempus fugit... a niektórzy uważają nawet, że zapier...a i nie mamy na to wielkiego wpływu.
Uważam również, że nikt nie ma obowiązku oglądania tylko i wyłącznie nowej TVP, nawet jak ta już będzie najbardziej publiczna z możliwych, a to może dać szansę na to, że uwielbianego, legendarnego pana Marka Sierockiego chętni będą mogli oglądać w innych stacjach.
No, bo gdyby okazało się, że nagle, bezpowrotnie zniknie z przestrzeni medialnej – to mogłoby to oznaczać, że ta jego legendarność jest jednak z serii tych Si-Fi.
Zresztą nie jest powiedziane, że ewentualne rozstanie musi być całkowite, definitywne, pełne, wieczne i nieodwracalne - zupełne tak samo jak abolicyjne ułaskawienia Prezydenta, których kolejnych odcinków spodziewamy się w niedalekiej przyszłości.
U nas Dura Lex... miesza się z Duda Lex, a w zasadzie Miękiszon Lex oraz Dezynwoltura i Nihil Lex, a zatem, tak naprawdę, jako takie przestało istnieć.
To zdaje się potwierdzać zlikwidowanie przez PIS sensu istnienia TK, który (co, w pewnym stopniu, można by uznać za logiczne) stracił w związku z tym rację bytu w kraju bezprawia (choć sam relikt TK, z kolei zupełnie nielogicznie - teoretycznie trwa i stanowi całkiem nieźle wypchane koryto dla popychadeł i sługusów PISu, obżerających się tam pod kierunkiem i chochlą kucharki małego prezesa).
Jedyne co tu pozostało lub zostało wprowadzone w zamian... to tępa, czerwona, prostacka i barbarzyńska propaganda.
Jej zaduszenie czy zlikwidowanie zdaje się dobrym punktem wyjścia do powrotu do normalności, co w naszej sytuacji będzie absolutne diametralną zmianą.
Z niecierpliwością czekam na wszelkie kolejne zmiany, bo one zapewne pozwolą zweryfikować również i wiele innych legend, zwłaszcza tych zakorzenionych w świadomości prawdziwego ludu... a serwowanych mu co najmniej od niemal czternastu lat przez prawdziwie suwerennych, samozwańczych szamanów.
Ja Ja, Polak mały