Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
09.06.2021 Wolne Miasto Warszawa
No i stało się, Iga nie dała rady awansować do półfinału singla na RG, ulegając znakomitej Greczynce Marii Sakkari 4 : 6, 4 : 6.
Nie chcąc zapeszyć jej fantastycznych występów w Paryżu – cierpliwie milczałem aż do tej pory, ale świetna seria musiała się przecież kiedyś skończyć.
Moim skromnym zdaniem turniej wielkoszlemowy już sam w sobie jest niesamowitym wyzwaniem dla tych najlepszych, rozgrywających największą liczbę gier, a próba walki o zwycięstwo zarówno w singlu jak i w deblu to już niemal masochizm.
Aby móc przetrwać taki maraton trzeba by być ugruntowanym numerem 1 na odpowiedniej liście tenisowej i być w życiowej formie, popartej kilkuletnim doświadczeniem na topie tenisowych rankingów.
Nasza wielce optymistyczna wiara w dublet Igi wynikała oczywiście bardziej z naszej ułańskiej fantazji niż chłodnej, rozumnej kalkulacji, opartej na logice i wiedzy o tenisie, fizjologii oraz psychologii.
Ćwierćfinał RG to w polskim tenisie wielkie wydarzenie i jako takie, z racji swej rzadkości, już jest niezwykle wyjątkowe, a w związku z tym nie można patrzeć na odpadnięcie Igi jak na jakąś niespodziewaną porażkę, a już na pewno nie jak na klęskę.
Iga pomimo zeszłorocznego niebywałego sukcesu nadal jest nieopierzonym pisklakiem uczącym się latać, a to, że potrafi podfruwać tak wysoko świadczy o jej niebywałym talencie.
Porywanie się na walkę w dwóch konkurencjach, skutkującą koniecznością grania arcyważnych meczy codziennie przez dwa tygodnie, to bez mała samobójstwo.
Do pewnego momentu udziału w turnieju, na początku drabinki, można traktować mecz jako zamiennik treningu, ale to w sytuacji, gdy poziom przeciwni/ka/ów/czki/czek pobudza do wysiłku, ale równocześnie pozwala, z pewnym luzem i dystansem wynikającym z przewagi umiejętności – odnosić zwycięstwa w sposób szybki, pewny i niewymagający nadludzkiego wysiłku.
Wówczas wszelkie zagrania wychodzą, dają satysfakcję, budują pewność, a co najważniejsze mecz jest formą rozruchu, który pozwala utrzymać maksymalną sprawność fizyczną bez przeciążania organizmu.
Ale w momencie, w którym docieramy np. do ćwierćfinałów, trudno oczekiwać, że przeciwko nam wyjdą absolutni debiutanci, amatorzy i sparaliżowani magią nazwiska przeciwnika ulegli „chłopcy" („dziewczynki") do bicia.
Jeśli w międzyczasie okazuje się, że aby przejść dalej trzeba było rozegrać morderczy, kilkugodzinny bój w upale – okazuje się, że wyczerpanie fizyczne i psychiczne (nawet nieświadomie) zaczyna przesłaniać wszystko i zdradliwie paraliżuje możliwość grania na odpowiednim poziomie.
Gdy w takiej sytuacji pojawiają się problemy, przestaje iść i przegrywa się kolejne piłki w sposób niezwykle zaskakujący dla zawodnika, bo zagrana piłka jest minimalnie za długa, za krótka, za niska, spóźniona, za mocna, niecelna itd. – prowadzi to do narastającej frustracji i prób zmiany sposobu gry na nieco inny i nieswoisty dla danego zawodnika.
A to może zaburzyć stabilizację jego/jej formy i wypracowany timing.
Mikro urazy, nakładające się zmęczenie oraz wyczerpanie psychiczne, które zaczynają się ujawniać z opóźnieniem, mogą w sposób irytujący dla samych zawodników wprowadzać ich w stan pewnej apatii i niemożności realizowania swojej strategii meczowej.
Na najwyższym poziomie, z jakim mamy do czynienia w końcowej fazie turnieju, nie ma już mowy o taryfie ulgowej, przypadkowych awansach ani o łatwych meczach.
Tu każda piłka jest niezwykle ważna, a wywalczenie punktu trzeba okupić dużym wysiłkiem, popartym sprytem, spokojem i precyzją.
Iga odpadła z gry singlowej, ale nadal jest w grze o zwycięstwo w deblu.
Ma znakomitą, doświadczoną partnerkę (Betany Mattek-Sands) i jest na najlepszej drodze do tego, by razem z nią ten turniej wygrać.
Pytanie, czy jej wyczerpanie, mikro urazy i zdolność do regeneracji (fizycznej i psychicznej) pozwolą na powrót do formy wyjściowej, umożliwiającej grę na najwyższym poziomie i czerpanie z niej satysfakcji niezbędnej do odniesienia sukcesu.
Osobiście wierzę, że Iga traktuje swój tegoroczny udział jako kolejny etap nauki, wie, że porwała się z motyką na słońce, ale równocześnie ma przeświadczenie, że wraz ze swoją partnerką są niezwykle silne i końcowy sukces mają na wyciągnięcie ręki.
A wygranie debla na RG, choć nie jest tak nobilitujące jak zwycięstwo w singlu, to jest wyczynem wielkim, potwierdzającym klasę i utwierdzającym w przekonaniu, że mogą tego dokonać tylko osoby absolutnie wyjątkowe.
My w tym roku mamy niesamowitą okazję na... polski finał debla, bo w półfinale zameldowała się już również Magda Linette (wraz z Bernardą Perą).
Jeśli Iga się otrząśnie po porażce singlowej (Magda odpadła w singlu wcześniej i w deblu awansowała już po porażce singlowej), a potem obie wygrają swoje półfinały, to spotkają się w wielkim finale.
A wtedy to zwycięstwo w deblu Polska ma w kieszeni już przed meczem...
Jeżeli Iga pozbiera się po dzisiejszej porażce i wytrwa do finału, a potem zagra go ze swoją radością gry i wygra, to potwierdzi swoją wielkość i wyjątkowość, bo wygrywanie w RG jest niesamowitym sukcesem i niewielu jest zawodników, którzy mogą poszczycić się wygraniem rok po roku turnieju wielkoszlemowego, nawet w różnych konkurencjach.
Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale tegoroczny występ naszych reprezentantek jest ogromnym tenisowym sukcesem już teraz, a jest wielka szansa na więcej i to dużo więcej.
A jeśli to się uda to jestem pewien, że Iga będzie tam wracać wielokrotnie, z każdym rokiem mocniejsza, bardziej doświadczona i panująca nad swoją emocjonalnością.
A ten tegoroczny, podwójny udział będzie niewyobrażalną lekcją i skarbnicą wiedzy i doświadczenia, które będzie wykorzystywać przez kolejne lata, w każdym kolejnym turnieju, na wszelkich możliwych nawierzchniach.
Finał i ewentualna wygrana w deblu to sukces, który wszyscy docenią nieco później, jak opadną już emocje i na spokojnie dotrze do nas czego Iga dokonała.
Mam nadzieję, że wraz ze swoim sztabem będzie potrafiła podejść do tej szansy z najlepszym możliwym nastawieniem, a końcowy sukces utwierdzi ją w przekonaniu, że porusza się po właściwej drodze, we właściwym tempie i kierunku.
Samych dobrych piłek Iga...
(broń Boże nie skreślam Magdy i również życzę jej finału i sukcesu w Roland Garros, ale na ten moment to Iga jest większą rakietą)
Ja Ja, Polak mały