Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miato Warszawa, 17.04.2024
No i po zawodach.
Wczoraj duma Katalonii pozbawiła się szans na udany udział w Lidze Mistrzów, bo na własne życzenie przegrali mecz (dwumecz), który w zasadzie mieli już wygrany.
To ostatnie stwierdzenie, może dość odważne w obliczu gry z PSG i przeciw takim zawodnikom jak Mbappe, ale po raz kolejny potwierdziła się, moim zdaniem, dramatyczna indolencja trenerska i bezmyślność Xaviego.
Ja nie wiem czy cała Katalonia będzie płakać po jego odejściu z Barcy, ale ja należę do osób, które niemal od początku uważały, że Xavi jako trener jest ledwie cieniem Xaviego zawodnika i z Barcą wiele nie zwojuje.
To znamienne, bo równolegle obserwujemy rozkwit np. Xabiego Alonso jako młodego trenera Bayeru Leverkusen, z którym zmasakrował Bundesligę i ośmieszył takich jej tuzów jak Bayern Monachium czy Borussię Dortmund, gdyż może się zdarzyć, że na koniec rozgrywek będzie miał... ponad dwadzieścia oczek przewagi nad rywalami, co oznacza ich kompletną deklasację i absolutną, niczym niezagrożoną dominację Aptekarzy, którzy po raz pierwszy w historii i to jeszcze w takim stylu zostali Mistrzem Niemiec.
Xabi Alonso był świetnym piłkarzem, ale nie należał do tych absolutnie, bezapelacyjnie wybitnych i legendarnych jak np. Franz Beckenbauer (co oczywiście jest bardzo względne, bo dzisiaj „Cesarz" mógłby już wcale nie być oceniany tak wysoko jak w swoich czasach, a jego styl gry mógłby nie dorastać do współczesnych wymogów); natomiast jego pierwsze kroki w roli trenera wróżą mu wielką karierę i pójście w ślady Guardioli czy Anchelottiego.
Dla odmiany wybitny piłkarz Xavi Hernandez – jest bardzo przeciętnym trenerem i nie broni go nawet to, że jest lepszy od innej legendy Barcy Ronalda Koemana, bo to tylko potwierdza, że trenerem trzeba się urodzić, podobnie zresztą jak piłkarzem, a swego rodzaju wrodzony talent będący punktem wyjścia do ciężkiej pracy jest warunkiem sine qua non do tego by cokolwiek osiągnąć w danej dziedzinie, i bez niego żadna poprzednia sława nie pomoże.
Xavi jest słaby na ławce, a jego zespół zwykle gra lepiej jak go na niej nie ma, bo facet wylatuje z niej z czerwoną kartką częściej niż jego zawodnicy z boiska.
To porażka, bo jakkolwiek można by tłumaczyć Araujo, że faulował by nie stracić gola, choć powinien był być nauczony przez trenera, że lepiej nawet stracić gola i grać niż nie stracić go i wylecieć pozostawiając zespół w takim meczu i z takim przeciwnikiem na ponad godzinę gry 10 na 11; to nie ma wytłumaczenia dla trenera, który cyklicznie wylatuje z ławki za swoje frustracje i kretyńskie zachowanie, które i tak zespołowi nie pomagają.
Ale Xavi przegrał ten mecz dużo wcześniej przed swoją czerwoną kartką i pomijam już tu brak wpojenia zawodnikom zasad zachowań w obronie.
Przy prowadzeniu 1 : 0 (a w dwumeczu 4 :2), grając u siebie – nie nakazał zespołowi spokoju w grze, szanowania piłki i zabiegania PSG, a pozwolił swoim zawodnikom na prowadzenie nieprzemyślanej gry na hurra.
Pomijam już błąd Lewandowskiego, który kilka minut przed faulem Araujo mógł podwyższyć na 2 :0 i niemal zamknąć mecz, a zamiast tego podpalił się i walną nad poprzeczką, gdy potrzeba było spokojnej precyzji przy strzale z dwunastu metrów.
Jednak wymuszony faul Araujo był następstwem błędu wyprowadzania piłki i ustawienia defensywy Barcy podczas budowania akcji, a PSG skasowało Barcelonę jednym podaniem.
Ale i tak, nawet taki błąd obrońcy i czerwona kartka nie musi od razu oznaczać przegranej, zwłaszcza gdy nadal prowadzi się 1 : 0.
Ten mecz można jeszcze dalej mądrze rozgrywać, ale do tego trzeba mieć na ławce mądrego trenera.
A Barca po raz kolejny takiego nie miała, a miała tam kogoś... kto nie czyta gry stojąc i ciskając się przy linii bocznej, i nie wie co i kiedy trzeba zrobić ani jak pomóc zespołowi, a tym bardziej jak nim kierować, zwłaszcza w sytuacji krytycznej.
Ten, pierwsze co zrobił po rozpoczęciu gry w 10... to zdjął najlepszego w ofensywie Yamala, zabijając od razu możliwość gry w ataku przez Barcę i wprowadzając spokój... w tyłach PSG.
Yamal kręcił obroną PSG jak chciał, wypracował bramkę Raphinii i był najlepszym punktem zespołu.
Sama zmiana zawodnika w 30 minucie gry, gdy zespół zostaje w dziesięciu – już sama w sobie w tej sytuacji była idiotyczna, albowiem wiadomo, że zespół czeka mordercza godzina walki, więc zmiany należy zachować na później, gdy kolejni zawodnicy będą już oddychać rękawami.
A Xavi ściąga najświeższego zawodnika, który mógłby jeszcze przez 15 minut do przerwy i potem co najmniej kolejne 20 szarpać na swojej stronie i wyczarować kolejne gole.
Zamiast dokonać roszad w ustawieniu zawodników na placu, cofając do obrony ofensywnego De Jonga i przesuwając w pomocy Guindogana – zdejmuje napastnika i wprowadza do gry defensywnego obrońcę wskazując, że obrona ma stać na własnej szesnastce i nie myśleć o atakowaniu.
Odciął Barcie możliwość utrzymania piłki daleko od swojej bramki i tworzenia zagrożenia pod bramką PSG, a catenaccio jest raczej domeną Włochów niż Hiszpanów, zwłaszcza w tak mało hiszpańskim wydaniu składu Barcy pod wodzą Xaviego, gdzie dyscyplina taktyczna raczej nie istnieje, bo zespół nie wie jaką ma mieć taktykę, skoro sam trener jej nie zna i nie wie co mają grać.
Było tylko kwestią czasu, że PSG strzeli bramki, bo w takim ustawieniu zamknęli Barcę w hokejowym zamku, do którego piłka wracała jak bumerang, a brak nakazania piłkarzom gry na utrzymanie przy piłce spowodował, że bezmyślnie latali tam i z powrotem tracąc siły, co powodowało coraz większe problemy z upilnowywaniem szybkich Paryżan.
Xavi w ogóle nie panował nad sobą przy linii, a zamiast koncentrować się na podpowiedzi zespołowi jak ma grać, znowu zajął się komentowaniem decyzji sędziowskich – co oczywiście nigdy nie miało żadnego sensu, bo nigdy ani nie zmieniło sposobu sędziowania, ani tym bardziej żadnej podjętej już decyzji przez jakiegokolwiek sędziego.
Raczej jestem skłonny uważać, że tak podkurwiany sędzia, będzie gwizdał jeszcze gorzej, nawet bez jakiejś usilnej chęci zemsty na Xavim, a jeśli jeszcze do tego postanowi zrobić mu na złość to w zasadzie może spowodować, że wychodzenie po przerwie nie będzie miało już sensu.
Zaskakujące jak słabym okazuje się Xavi w ważnych dla Barcy momentach, niemal tak samo jak Lewandowski, który w tym zespole zawodzi permanentnie, a jego ustawienie na boisku i sposób prowadzenia gry w zasadzie stale go z niej eliminują.
Jeśli wypełnia tym wskazania Xaviego trenera – to potwierdza to tylko, że ten nie wie jakie srebro ma w zespole i jak powinien je wykorzystać.
Ale jeśli Lewy dostał wolną rękę od Xaviego i gra tak, bo sam uważa, że tak ma grać – to z jednej strony świadczyłoby o potwierdzeniu braku jakiejkolwiek koncepcji na grę Xaviego, a z drugiej wskazywałoby, że i Lewandowski przestał rozumieć po co jest na boisku.
Dla tak doświadczonego zawodnika to problem, bo jest w momencie, w którym sam powinien wyczuwać jak ma grać, by najlepiej wspomagać zespół.
Niestety w Barcie Lewy sprawia wrażenie prowadzenia stałej walki ze sobą o udowadnianie wszystkim, że chce być tam gwiazdą, a nie mentorem dla młodszych zawodników.
To powoduje, że zamiast wspierać zespół i pomagać innym dojrzewać piłkarsko – próbuje kolegom udowadniać, że sam coś potrafi zdziałać.
Ale piłka nożna to gra zespołowa, a wielkie indywidualności mogą tu istnieć tylko wtedy, gdy ich egoizm doprowadza do zdobycia gola zarówno przez nich samych jak i przez idealnie obsłużonych kolegów ostatnim, genialnym podaniem po własnej akcji indywidualnej.
Pod wodzą Xaviego Lewy zatracił zdolność do kreatywnej współpracy z zespołem i każda akcja wygląda na szamotanie się w sidłach bezradności i braku pomysłu na grę, no ale jak powiedziałem – to już jest winą trenera.
Ale to powoduje również, że Lewandowski nie może stać się i być gwiazdą ani legendą Barcelony – w tej wersji będzie jedynie jednym z wielu wielkich nazwisk, które Barcelonie nie dały tyle ile mogłyby dać i nie osiągnęły z nią tego co mogłyby osiągnąć.
Mecz można przegrać, można popełnić błąd, czasem trzeba uznać wyższość przeciwnika – ale aspirując do najlepszych nie można mieć mentalności trampkarza, a sposobu gry juniora czy nieopierzonego debiutanta.
Ligi Mistrzów nie da się wygrać przez przypadek i dlatego, że inni byli słabi.
Wygranie Ligi Mistrzów trzeba sobie wywalczyć serią wielkich, zwycięskich bitew z najlepszymi, które potwierdzają aktualną dominację, przewagę i lepszą organizację gry, poparte łutem szczęścia, któremu trzeba umieć pomóc.
Barca nie mogła sobie pomóc, bo z ławki zarządzał nią szalony kapitan, który jak w pijanym widzie wrzeszczał, gryzł, kopał i ciskał się bezładnie przy linii – po raz kolejny nie wskazując piłkarzom ani przez moment jak mają grać.
Może mieliby większe szanse gdyby sędzia wyrzucił go już w pierwszej minucie.
Teraz rozgorzała wielka dyskusja na temat tego co z tą Barcą, a ja powiem, że wreszcie można zacząć odliczać dni do wprowadzenia na ławkę kogoś z jakąkolwiek wizją i taka osoba nie musi mieć wcale żadnego wielkiego nazwiska, jej zadaniem będzie bycie trenerem, bo Xavi tego warunku nigdy nie spełniał.
Nie życzę mu źle, ale obawiam się, że jeśli nie zmieni swojego sposobu funkcjonowania na linii – to nigdy nie osiągnie żadnego sukcesu z żadnym zespołem, a po kolejnej wpadce z jednym z innych wielkich... pozostanie mu rozmienianie się na drobne w lidze Arabskiej, choć możliwe, że kolejne porażki trenerskie zamkną mu i tę drogę.
Myślę, że dołączy do tej dość licznej grupy znakomitych piłkarzy, którzy jako trenerzy zawiedli i nie potrafili wykorzystać swojego ogromnego doświadczenia boiskowego, bo bycie dobrym trenerem wcale nie polega na tym, by potrafić kopnąć piłkę lepiej niż jego zawodnicy.
A brak umiejętności przekazania piłkarzom swojej wiedzy oraz nieumiejętność pokazania im jak mają w swojej grupie czytać grę, jak współpracować i tworzyć kolektyw – stanowi najpoważniejszy bloker stworzenia zespołu z nawet najbardziej utalentowanych i najlepszych piłkarzy.
Bo piłka nożna, co już podkreślałem, to przede wszystkim gra zespołowa i mecze wygrywają zespoły.
A najlepsze zespoły to są te, które mając największe indywidualności – są prowadzone tak, że trener potrafi umiejętnie wpasowywać je w przemyślaną koncepcję gry tworzoną w oparciu o najbardziej efektywne wykorzystanie ich poszczególnych cech – zmieniając samolubnych jeźdźców bez głowy w prawdziwych liderów potrafiących dać z siebie coś innym i cieszących się tym, że inni przy nich stają się lepsi.
To, poprzez swoistą synergię wynosi wszystkich na najwyższy, często niedościgniony dla innych poziom.
Ale do tego potrzebna jest wielkość trenera, a nie tylko jego nazwisko rozsławiające go za sukcesy zawodnicze, bo te, poza własną, zapewne ciężką pracą i niewątpliwym talentem – zawdzięcza też łutowi szczęścia i... właśnie trenerom, z którymi miał szansę pracować, a którzy potrafili wydobyć z niego i twórczo wykorzystać jego potencjał.
A Barca jako zespół taki potencjał ma ogromny.
Problem w tym, że Xavi jako trener, według mnie, potencjał ma niewielki, by nie powiedzieć, że nie ma go wcale...
Ja Ja, Polak mały.