Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
6.12.2020 Wolne Miasto Warszawa
Wczoraj oglądaliśmy niezwykle dynamiczny i interesujący mecz pomiędzy dwoma najlepszymi zespołami tej części rozgrywek Bundesligi.
W Monachium Bayern podejmował RB LIPSK. Na boisku oba zespoły potwierdziły, że zasłużenie zajmowały przed tym meczem odpowiednio pierwsze dwa miejsca w tabeli.
Ostateczny wynik, który zatrzymał się na 3 : 3, jest chyba sprawiedliwy, aczkolwiek należy podkreślić, że ton grze cały czas nadawał Lipsk, a postawiony pod ścianą Bayern, dość nerwowo walczył o pozostanie w grze.
Końcowy remis sprawił, że Bayern utrzymał pozycję lidera, ale Bayer Leverkusen, wygrywając w tej kolejce z Szalke 04 3 : 0 – wykorzystał podział punktów trzech zespołów, które były przed nim – i wskoczył na drugie miejsce, przeskakując zarówno Borussię Dortmund (która zremisowała 1 : 1 z Eintrachtem Frankfurt), jak i RB Lipsk, a do Bayernu odrobił dwa punkty i traci do niego już tylko jeden.
Trzeba powiedzieć, że sam mecz, pomimo remisu, był bardzo dobry i do końca trzymał w napięciu.
Znakomicie przygotowany taktycznie Czerwony Byk (jak by nie udawał, że nim nie jest) wyszedł na mecz z liderem absolutnie jak równy z równym, z niezmąconym postanowieniem... wygrania tej potyczki.
A trzeba powiedzieć, że piłkarze RB Lipsk dążyli do tego z godnym podziwu uporem, konsekwencją i przekonaniem.
To ewidentnie najlepszy zespół Bundesligi z jakim w tym sezonie przyszło się mierzyć Bayernowi.
Widać ogrom pracy nad sferą fizyczną i mentalną oraz taktyczną, jaką w Lipsku wykonuje trener Julian Nagelsmann.
JN ciągle potwierdza, że też rozwija się znakomicie jako trener, a udział RB Lipsk w europejskich rozgrywkach pucharowych, niewątpliwy sukces w zeszłorocznej edycji LM, w której doszedł to pierwszej czwórki, w połączeniu z tegorocznymi doświadczeniami – są absolutnie zasłużone, budują ten zespół i widać w nim stały progres umiejętności.
Sądzę, że obserwujemy imponujące dojrzewanie jednego z przyszłych trenerów Bayernu, któremu wróżę duże z nim sukcesy, a mam wrażenie, że w Bayernie trenerem będzie nie raz, na różnych etapach swojej kariery trenerskiej.
Wracając do meczu, w skrócie, bardzo ofensywnie nastawione RB Lipsk oparło swoją siłę... na dobrze zorganizowanej defensywie, która bardzo umiejętnie wyłączyła formacje ofensywne Bayernu, a każdorazowo po przerwaniu akcji Die Roten, natychmiast przechodziło do błyskawicznego ataku prowadzonego przynajmniej piątką szybkich i dynamicznych zawodników.
Lipsk miał przygotowanych kilka wariantów takich ataków, które prowadzone zarówno środkiem, jak i skrzydłami, małą grą z klepki, a także długimi, celnymi podaniami za kołnierz obrony Bayernu – raz po raz przyprawiały go o stan przedzawałowy.
Świetna gra Czerwonych Byków była wynikiem równomiernego balansu pomiędzy wszystkimi formacjami, w których każdy wiedział co miał robić. Na szczególne wyróżnienie zasługują świetnie broniący Gulacsi, Upamecano, który skutecznie wyłączył z gry Roberta Lewandowskiego, a także znakomity zarówno w obronie, jak i w ofensywie Angelino oraz Emil Forsberg – stanowiący mózg zespołu, wraz z młodym Justinem Kluivertem i Christopherem Nkunku tworzący siłę ataku RB Lipsk.
Każdy z trzech ostatnich zdobył po jednym golu dla RB Lipsk.
Z piłkarskiego punktu widzenia cieszy powrót Forsberga do wysokiej formy, bo jest to zawodnik niezwykle mądry i grający z nietuzinkową inteligencją.
Młody Kluivert dzielnie pracuje na podkreślenie, że to gra aż Justin, a nie tylko syn sławnego ojca Patrica.
Dlaczego piszę tyle o Czerwonych Bykach?
Bo pokazali, że są zespołem, który wychodzi na mecz i potrafi realizować założoną taktykę, a każdy na boisku wie, co ma robić.
Czemu to podkreślam?
Bo mam wrażenie, że od jakiegoś czasu brakuje mi tego wszystkiego w Bayernie.
Gdybym chciał opisać taktykę Bayernu na ten mecz, to musiałbym napisać: „No, dobra chłopy, chodźta gramy, bo oni już wyszli".
A jej głównym filarem miało być to, że są Mistrzem wszystkiego w poprzednim sezonie, więc to powinno wystarczyć.
Bayern ma pogłębiający się problem ewidentnego braku lidera i kreatora gry.
Nie wiem, czy to jest spowodowane tym, że każdy uważa, że jest wielką gwiazdą i w związku z tym robi co chce, czy wynika to z tego, że grają tylko na 75 procent, bo każdy liczy na to, że inni i tak sobie poradzą.
Wynik końcowy mógłby wskazywać na to, że taktyka im się sprawdziła chociaż Hans-Dieter Flick zapowiadał walkę o 3 pkt, a nie o remis.
Oczywiste, że nie jest łatwo prowadzić Bayern, ale jeśli już, to trzeba to robić tak, by wykorzystać cały potencjał zespołu.
HDF dotąd robił to znakomicie, ale mam wrażenie, że nagle wszedł w ostry zakręt, a prędkość poprzednio miał nieco zbyt dużą. Ostatnie mecze pokazują, że dość nerwowo walczy, by utrzymać panowanie nad nadsterownym bolidem.
Przemęczenie wiodących gwiazd (co zrozumiałe po takim poprzednim sezonie) wymaga wprowadzania umiejętnej rotacji, a ta jest kluczowym wyzwaniem dla trenera.
Zmienianie połowy składu z meczu na mecz, w połączeniu ze zamianą pozycji na boisku, powoduje, że łatwo zgubić rytm, zrozumienie, płynność gry i swego rodzaju automatyzm – stanowiące zaskoczenie i stwarzające największe zagrożenie dla przeciwnika.
Bayern sprawiał wrażenie, jakby każda z formacji pochodziła z innego zespołu i nie miała pomysłu na sposób współpracy ze sobą.
Tym razem muszę powiedzieć, że Manuel Neuer zagrał słaby mecz, choć nie winię go za stracone bramki, aczkolwiek przy pierwszej nie jestem przekonany, że nie było błędem wybieganie na niemal 30. metr i kładzenie się, na raz, pod nogi Nkunku.
Usprawiedliwieniem takiej reakcji może być katastrofalny błąd obrońców i wypuszczenie go środkiem jeden na jeden, ale mimo wszystko tak doświadczony bramkarz nie powinien kłaść się przy pierwszym balansie ciała napastnika.
Przy pozostałych bramkach nie miał żadnych szans, bo obrońcy zostawiali mu zupełnie niekrytych zawodników najpierw na 10. (Kluivert), a potem na 5. (Forsberg) metrze.
Ale niezależnie od straconych bramek grał słabo, niepewnie, nie mógł dogadać się z obroną, a jego nonszalancja wyszła po raz kolejny poza ramy pewności siebie, a weszła w strefę lekceważącej, irytującej beztroski.
Moim zdaniem należałoby dać mu odpocząć i pozwolić zastanowić się nieco nad jego grą, gdy zyska odpowiednią perspektywę oglądając następny mecz z trybun (tzn. z ławki). To zresztą dobrze wpłynęło by też na rezerwowego Neubela, który nieźle zagrał z Atletico, a to jest dobry moment, by grał więcej.
Cała obrona wyczuła chyba, że nie ma za sobą przeszkody nie do przejścia i była niezwykle elektryczna, a jej nerwowe i spóźnione zagrania do Neuera dodatkowo wsadzały go na konia.
Wstawienie w środku obrony Boatenga i Sule, sprawiało wrażenie, jakby HDF miał nadzieję, że dwa słonie zapobiegną bieganiu myszy po domu.
Byli duzi, to fakt, ale przy zwinnych i szybkich napastnikach RB Lipsk, wyglądali na niezgrabnych, wolnych i wiecznie spóźnionych. Odpowiadali za utratę wszystkich bramek.
Co gorsza, przy braku reżysera gry, nie wiem dlaczego próbowali wziąć tę rolę na siebie i... jedyne, co mogę powiedzieć to to, że próbowali.
Skutek był makabryczny, bo niezrażony bezmyślnością swoich niecelnych zagrań Boateng posłał (nie przesadzę chyba) ze trzydzieści wiszących balonów, które za każdym razem były za mocne, za długie, za krótkie, za wolne i niecelne, wypadając na zmianę w aut, za linię końcową lub padając łupem przeciwnika.
Sule dzielnie próbował go naśladować, w związku z tym ilością strat po ich zagraniach można by obdzielić kilka meczy angielskiej ligi podwórkowej.
Boczni obrońcy Pavard i Alaba w defensywie popełniali liczne błędy w kryciu i asekuracji, a w ofensywie zwalniali akcje, nie grali w tempo, bądź wrzucali... po ziemi, w czym prym wiódł Pavard.
Muszę dodać, że Pavard oddał jeden bardzo groźny strzał, który w ostatniej chwili, wybijając nad poprzeczkę, wybronił Gulacsi.
Ale to wszystko, co zrobiła obrona.
Nie lepiej było w pomocy, bo Martinez i Goretzka w zasadzie tylko byli na boisku i nic z tego nie wynikało ani w defensywie, ani tym bardziej w ofensywie.
Stanowili jedyną pomoc jaką znam, która nie odpowiada za rozgrywanie piłki.
Kontuzja Martineza (mam wrażenie, że jej źródła są w ostatnim meczu ligowym sprzed tygodnia, o czym pisałem poprzednio) wymusiła zmianę i wprowadzenie Musiali już w 25'.
I myślę, że było to najlepsze co się przydarzyło Bayernowi w tym meczu, bo Jamal wszedł z dużą ochotą do gry, podejmował próby budowania akcji, zaczął brać na siebie rolę kreatora gry, a jednocześnie włączył się do destrukcji akcji RB Lipsk i wprowadził sporo techniki do drewnianej gry defensorów Die Roten.
Po akcji z Comanem zdobył piękną bramkę na 1 : 1 strzałem zza pola karnego.
Kingsley Coman był wyróżniającym się zawodnikiem Bayernu, który wnosi coraz więcej do gry zespołu i gra w sposób coraz bardziej przemyślany i rozważny, odchodząc powoli od roli jeźdźca bez głowy.
Nie znam kulis szatni, które zna HDF, ale ponieważ Kingsley może już wyszedł z problemu wiecznych kontuzji, to powinien grać już całe mecze (chyba, ze HDF go jeszcze oszczędza).
Dla kontrastu grający od pierwszej minuty Sane (a to postulowałem ostatnio) grał bez przekonania i to moim zdaniem poniżej 60% zaangażowania. HDF go broni, ale uważam, że po początkowym oczekiwaniu, że coś wniesie do gry, jest swego rodzaju zawodem i nie spełnia pokładanych w nim nadziei.
Nie można mu odebrać umiejętności błysku i zagrań znakomitych, ale jego przekonanie o swojej genialności może stać się jego przekleństwem, jeśli nie zmieni podejścia do gry, bo zatrzyma rozwój jego kariery, która i tak już mocno zwolniła przez kontuzję w Manchesterze City.
Wydane na niego pieniądze, w obliczu innych transferów Bayernu, ciągle wyglądają jak wyrzucone w błoto.
Wspominałem już, że RL9 został znakomicie wyłączony przez obronę Lipska, a głównie przez Upamecano.
Nie oznacza to jednak, że grał źle, choć nie miał sytuacji bramkowych i nie oddał strzału. Widząc podwojone krycie, zaczął nieco wycofywać się na 30., 40. metr, by nieco włączyć się w rozgrywanie. To jest chyba coś, co będziemy oglądać coraz częściej, bo w tym aspekcie wnosi do gry sporo spokoju, przeglądu pola i pomysłu.
Brakuje mi jednak Lewego, który ciągnie zespół w najtrudniejszych momentach, bo tego oczekuje się od graczy wielkich, wybitnych i wyjątkowych.
Mimo wszystko to podwojone krycie Lewego dało jednak szansę innym zawodnikom na łatwiejsze granie i wychodzenia na pozycje strzeleckie, aczkolwiek sądzę, że można od niego oczekiwać sporo więcej, zwłaszcza, przy słabej grze reszty.
Wykorzystał to Thomas Mueller, który zdobył dwie bramki w czasie, gdy obrońcy patrzyli co robi Lewandowski.
Pierwsza była majstersztykiem „rozgrywającego" RL9 w ataku, bo niespodziewaną siatką założoną atakującemu go obrońcy, znalazł Comana, który przedłużył na siódmy metr do wbiegającego sam na sam Muellera.
Myślę, że obrońcy do dzisiaj nie wiedzą co się stało.
Druga bramka Muellera strzelona głową po wrzutce Comana z boku z pawej strony, w dużej mierze dzięki temu, że obrońcy koncentrowali się na Lewym.
Wprowadzeni w drugiej połowie zmiennicy: Costa, Richards i Gnabry mieli wpływ na lekką poprawę gry Bayernu, ale i tak było to za mało, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Ostatecznie uzyskany remis, obu zespołom pozostawił pewnie niedosyt, aczkolwiek po analizie na zimno, moim zdaniem, oba powinny uznać, że nie dały rady udowodnić swojej wyższości, bo miały zbyt mało argumentów robiących różnicę.
A myślę, że RB było bliżej swojego maksimum, podczas gdy Bayern lekko zawiódł i nie pokazał wszystkiego, co mógł.
Tak czy inaczej nadal jest sztuką grać słabo z mocnym przeciwnikiem i nie przegrać.
To mimo wszystko Bayernowi ostatnio nieźle wychodzi.
Ale do zwycięstw z dobrymi drużynami potrzebują jednak na boisku nowego centralnego dysku głównego, z szybszym i wydajniejszym procesorem.
Ja Ja, Polak mały