Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

20 Cze
2023

PISowską zagrywkę migrantami trzeba wykorzystać dla Polski

kategoria: Polityka
godzina: 11:07
Udostępnij:

Wolne Miasto Warszawa 19.06.2023

Kolejne przeciąganie liny związane z walką o władzę powoduje zaślepienie większości obywateli tego kraju i koncentrowanie się na utrzymaniu polaryzacji poglądów i przekonań.

To może być bardzo złudne i niebezpieczne, bo dla politycznych celów można dać się zapędzić w kozi róg lub zagubić w ocenie tego co jest dobre, a co złe.

Podobnie jak np. z 800+, które będąc formą niezwykle socjalistycznego i lewackiego podejścia do spraw społecznych – jest firmowane przez prawicową, a w zasadzie skrajnie prawicową partię, która dla „odmiany", wbrew skrzętnie budowanym i głoszonym pozorom, wywodzi się, o ile nie bezpośrednio od PZPR, to z jej zaplecza, a poza przejęciem wszystkich jej metod działania, zrzesza i kumuluje w sobie masę agentów, tajnych i jawnych współpracowników, prokuratorów i innych aparatczyków czerwonego reżimu.

Oni, w środku, są bardziej czerwoni, niż bezpośrednio postpezetpeerowskie SLD, później wielokrotnie przeróżnie przemianowywane.

O PZPR jako takiej nie będę się wypowiadał, bo to był rodzaj agentury KPZR i KGB, ale, zastanawiająco i zadziwiająco, jakoś nikomu z miłościwie nam obalających komunizm (niezależnie od późniejszej czy obecnej przynależności polityczno-partyjnej) nie zależało na tym, aby ich wszystkich powiesić za jaja.

Dlatego też po 4 czerwca 1989 roku, ogólnie rzecz biorąc, „komunistom" nic złego się nie stało.
Poprzedzający to wydarzenie tzw. Okrągły Stół zupełnie nie przypominał tego u króla Artura, bo przy tym „polskim" zasiedli ci, którzy postanowili Polskę podzielić między siebie (minimalizując straty własne), a nie, by ją dla nas odzyskać.

Walka o schedę po PRL była praprzyczyną wszelkich, tak głębokich i już nieodwracalnych podziałów oraz wszechobecnej nienawiści polsko-polskiej i nieustającej walki wszystkich ze wszystkimi, a ideologie i diametralnie zmienne, pokręcone poglądy większości zaangażowanych świadczą tylko o ich cynizmie, zaślepieniu kasą i walką o włądzę, a nie o ich, odmienianym przez wszystkie przypadki patriotyzmie.

Nazwiska uczestników są ogólnodostępne, a zatem nie przytoczę tu ani jednego, ale kilka z nich zadziwia do dziś, zwłaszcza w kontekście obecnego wywlekania zarzutów o współpracę z Rosjanami i dogadywanie się z komunistami, wspólne picie wódy, podawanie sobie rąk i padanie w objęcia.

Co ciekawe, „społeczeństwo", tradycyjnie od 22 lipca 1944, równie ochoczo bujało się z lewa na prawo i z powrotem, dopasowując się do aktualnych wiatrów, które pozwalały mu chronić własną dupę.

Ci sami ludzie raz najpierw gorąco popierają agenta NKWD Bieruta, potem odwilż i Gomułkę, by następnie go obalać i „pomagać' Gierkowi, a gdy ten jest już be, popierać ślepego generała z GRU.

Wielu aktywistów jest w partii, by potem stawać w poprzek i wraz z dziećmi ubeków i współpracowników bezpieki przenikać do tworzonych struktur opozycyjnych.

Miliony członków PZPR + kolejne złożone z „bezpartyjnej" ubecji - w 1980 roku ochoczo i gremialnie wstępują do Solidarności.

Z lekką przesadą można by powiedzieć, że po zsumowaniu wszystkich członków w różnych partiach i organizacjach – mieliśmy populację większą niż Niemcy.

„Społeczeństwo" dojrzewało do przemian ustrojowych odpowiednio się na to przygotowując.

W tzw. III RP powstała SLD, czyli uwłaszczona nomenklatura... złożona głównie z cwaniaczków, karierowiczów, cyników i malwersantów, którzy kiedyś, pod płaszczykiem starej partii, chcieli się ustawić, a teraz postanowili się przefarbować i odgrywać jeszcze prawdziwszą troskę o prosty lud robotniczy.

Ale tak naprawdę nie było w nich żadnej ideologii, jakichkolwiek poglądów określających ich stosunek do rzeczywistości wykraczający ponad to, by przede wszystkim wyjść na swoje.

Gdyby nie ich wrodzony arywizm, to w pewnym sensie można by ich uznać, za złodziei starej daty, no może nie działających z klasą, ale przynajmniej według czegoś na kształt kodeksu niehonorowego, co świadczyło jednak o przestrzeganiu jakichś zasad i... minimalnej chociaż przyzwoitości, czyli grabieży z umiarem i w sposób wyrafinowany, unikając bandyckich rozbojów i „wchodzenia na rympał".

Dla odmiany i odróżnienia od nich, brak jakichkolwiek hamulców etyczno-moralnych w tym zakresie przejawia niejaki Kaczyński – od zawsze zafascynowany nieograniczoną władzą, a przez to zarówno nimi, jak i ich poprzednikami, i poprzednikami poprzedników, co sam podkreślał wychwalając... Gierka, bo intrygowała go łatwość z jaką omamiali masy i nimi sterowali, przy okazji je okradając.

Ale to oczywiste, gdy głównymi wzorami dla niego od zawsze byli Lenin, Stalin czy Dzierżyński, a potem Putin, bo byli drogowskazem, którędy iść, by dojść do władzy absolutnej.

Dlatego też, niezależnie od zmienianych nazw, po przejęciu majątku zagrabionego przez komunistów, zamiast oddać go społeczeństwu – zaczął budować swoją nomenklaturę i swój autorytarnie sterowany świat.

Otoczył się bandą będącą kwintesencją komunizmu – pod płaszczykiem ideologii, w odpowiednim czasie odwołującej się do aktualnie najbardziej nośnych haseł, zbiera wokół siebie karierowiczów, klakierów, popychadła, służalców, nieudaczników, cwaniaczków, donosicieli i... złodziei dużego kalibru – przekształcając partię w kolejną mafię na wzór tej z ZSRR, NSDAP w Niemczech, czy argentyńskich, chilijskich i/lub hiszpańskich junt wojskowych, o naszej własnej, Jaruzelskiej, nie zapominając.

Główna różnica polega na tym, że ma wokół siebie prawdziwych Polaków, co może nierozważnie pominął w swoich kalkulacjach, bo co chwila okazuje się, że tam wszyscy walczą ze wszystkimi nie zwracając na niego żadnej uwagi.

Wygląda na to, że hasło mierni, bierni, ale wierni jest tu podniesione do kwadratu, bo jedyną obowiązującą wytyczną jest – głosuj na PIS i go popieraj, a my cię za to sowicie wynagrodzimy lub pozwolimy ci kręcić swoje lody i będziemy cię ochraniać, a ty jedynie będziesz odpalał nam uzgodniony haracz.

Jego działanie powoli zaczyna przypominać ostatni okres Gomułki, odciętego od świata i odseparowanego, żyjącego w swojej iluzji rządzenia, podczas gdy za drzwiami toczyła się krwawa walka na śmierć i życie o przejęcie władzy po nim i dostęp do kasy.

Całkiem możliwe, że niedługo pojawi się znikąd jakiś nowy Gierek...

To będzie zależało od tego, co się będzie działo w kolejnych tygodniach i jak będą się kształtowały sondaże.

Wydarzenia mogą przebiegać zaskakująco i brutalnie, bo jest zbyt wiele do stracenia, a poza utratą kasy – wielu może grozić utrata co najmniej wolności.

Przez ostatni miesiąc na tapecie był Tusk i cała kampania próbująca go utopić w tzw. „Lex Tusk", reklamach marszu 4 czerwca odnoszących się do Auschwitz, „Resecie" i całej masie innego, podobnego gówna.

Tylko że ono bryzga bardziej na PIS niż na „Niemca z Brukseli".

Nie wiem czy to już zmęczenie materiału, czy do coraz większej grupy ludzi dociera wreszcie, że PIS to Putin I Spółka.

A może to dla nich nie ma znaczenia, a „społeczeństwo" szykuje się do kolejnej wolty swoich preferencji, zależnych od wyszukania dojścia do lub stworzenia następnej dojnej krowy.

Po klęsce ostatnich debilizmów i narastającej wojnie wewnętrznej w PIS, dla nich nagłym objawieniem jest pomysł referendum w sprawie migrantów.

Zakładam, że mimo wszystko, efekt końcowy może być podobny do tych ostatnich „akcji promocyjnych", bo nagle okaże się, że przyjęcie migrantów z UE będzie wymagało wybudowania dwa razy mniejszego miasteczka niż to, które, niczym obóz w Treblince, Orlen szykuje pod Płockiem dla tych migrantów, których PIS (Orlen) samodzielnie ściąga do niewolniczej pracy.

Ale już nie chodzi nawet o to, że tych z Unii nie chcą, a innych ściągają, zabierając pracę Polakom i Ukraińcom (będącym w potrzebie, a my – czyli rząd – przecież tak pięknie im pomagamy).

Zakładam, że Polacy ani nawet Ukraińcy tej pracy nie chcą, bo zamieszkanie w obozie pracy, za nocleg i kawałek chleba, o ile nie będzie aż Treblinką, to pewnie okaże się co najmniej Rawiczem.

Ale to jest pewnie moment, by rzeczywiście pochylić się nad kwestią Unijnej polityki migracyjnej, bo odnoszę wrażenie, że Unia nie wyciąga wniosków z nauczek, które Europa dostała już kilka razy w różnych krajach.

Zabójstwa na Utoyi w Norwegii, liczne zamachy i gangi w Szwecji, wojny karteli i rodzin w Niemczech (ostatnio w Essen), problemy w Hiszpanii, Francji i we Włoszech czy w Grecji – jasno wskazują, że należy przedefiniować idee europejskiego humanizmu.

Po raz kolejny zwracam uwagę na fakt, że nie da się zaprosić do Europy całej Afryki, a potem połowy Azji, resztę świata pomijam...

Mądra polityka musi prowadzić do tego, by wymyślić jak wspierać rozwój cywilizacji tam, a nie przenosić tych ludzi tu, bo to inny świat, inna kultura, mentalność, religia, wartości i cele, o braku miejsca na potrojenie populacji już nie wspominając.

USA są znakomitym przykładem problemów asymilacji i akceptacji ludności różnokulturowej, nawet gdy na wyrost są traktowane jako najlepsza nowożytna demokracja.

A tu, w Europie, nie mamy potrzeby ściągania dowolnych przybyszów, którzy są niezbędni do zasiedlania dzikiego i pustego kraju, który trzeba zaludniać i budować niemal od zera.

Ich wojna domowa z połowy XIX wieku powinna być wielką przestrogą i nauczką... bo mam wrażenie, że toczy się nieprzerwanie do dziś i potrwa jeszcze przez wiele pokoleń.

W Europie przyjmowanie kolejnych uciekinierów nic nie da, bo tylko będą pojawiać się kolejni i... kolejne mafie (głównie europejskie) na tym zarabiające, a przez to stale podkręcające „popyt".

Mafie należy zacząć traktować jak terrorystów i eliminować zbrojnie, w końcu i tak mamy trwającą III Wojnę Światową, więc można to uznać za dobre szkolenie działań oddziałów specjalnych.

A migrantom z poza Europy trzeba postawić skuteczną tamę, bo w przeciwnym razie Europa zmieni się w Afrykę, tylko że my... nie będziemy mieli dokąd emigrować.

I tu nie ma mowy o jakichkolwiek ustępstwach, podobnie jak w sprawie bandyckich działań Łukaszenki napędzającego nam migrantów na granicę z Białorusią.

I w tym, teoretycznie szczwanym zagraniu Kaczyńskiego oczekującego wyraźnej polaryzacji partyjnej – namawiałbym opozycję do przyjęcia niemal tożsamej retoryki z tą PISowską.

Trochę na wzór: „sprawdzam" Tuska odnośnie 800+.

Jeśli emigranci nie – to nie i nie ma wstępu też dla żadnych migrantów na budowy Orlenu.

Ale proeuropejska narracja opozycji musi potrafić przedłożyć takie argumenty, by więcej, a potem większość krajów ją przyjęła, bo wszyscy borykają się z takim samym problemem.

Potwierdzają to ostatnie głosy z Norwegii, refleksja w Szwecji, niemal wojna domowa we Francji, doświadczenia niemieckie, które już przez hurra optymizm Merkel, doprowadziły do wielu dramatów, a teraz to się rozprzestrzenia coraz bardziej.

Opozycja też musi być przeciwna relokacjom, by nie stanowić tu kontrapunktu dla PISu.

Ale by była wiarygodna i konstruktywnie asertywna, a także zrozumiana w Europie i w Unii – nie może negować samych relokacji jedynie w oparciu o prostą pisowską zasadę: „nie, bo nie i już", tylko musi merytorycznie wskazać, że polityka przyjmowania wszystkich jak leci to studnia bez dna, i prędzej czy później dojdzie do momentu, gdy trzeba będzie powiedzieć stop.

A wtedy nie da się już znaleźć żadnego logicznego, moralnie akceptowalnego powodu wskazującego, że jednych trzeba było wpuścić, a tych kolejnych już nie.

Ale w tym czasie Europa zmieni się w koczujące getta odrzuconych i nieakceptowanych „czarnuchów" i „ciapatych", bo „białym" empatii starczy tylko na ich rozlokowywanie w kolejnych, coraz bardziej rozrzuconych po Europie obozach.

Na ich asymilację ze społeczeństwami nie ma szans, co Europa widzi od dawna na co dzień, a Francja nie potrafi zapanować nawet nad swoimi obywatelami „uwolnionymi" z ich własnych kolonii.

I nagle okaże się, że wszyscy początkowi humaniści to ostatecznie skrajni rasiści, żałujący swojej ignorancji i niezrozumienia świata, bo jak komuś wydaje się, że migranci będą grzecznie wegetować i „przez szybkę" (ogrodzenia, kraty i odosobnienie) biernie obserwować otaczającą ich szczęśliwą Europę, wdzięczni za taki gówniany ratunek – to nie tylko nie zna życia, ale w ramach ich „podzięki" może je szybko stracić.

Polska opozycja musi przejąć rolę lidera mądrej zmiany w Europie, polegającej na kreatywnym tworzeniu programów „cywilizujących" tamte kraje, tworzących tam miejsca pracy i podnoszącym tam standard życia, zamiast bezładnie upychać tu kolejne tysiące i miliony zdesperowanych, wyalienowanych i izolujących się od nas uciekinierów, a w zasadzie izolowanych zesłańców.

Obecny czas, w którym w obliczu wojny na Ukrainie o Polsce mówi się nieco więcej i świat oraz Europa patrzą na nas zupełnie inaczej i są bardziej otwarci na to, by nas słuchać (nauczeni doświadczeniem naszej racji wynikającej z poprzedniego ostrzegania wszystkich przed Rosją) – może okazać się momentem przełomowym, pozwalającym nam na realny wpływ na weryfikację polityki paneuropejskiej i nowe spojrzenie na problem migrantów oraz sposób jego rozwiązania.

Zamieniajmy wszystko w złoto, a przynajmniej to, co chcemy i możemy...

 

Ja Ja, Polak mały

 

Komentarze (0)
Dodaj komentarz»
© Wszelkie prawa zastrzeżone