Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"

Sprawdź

08 Cze
2024

TRADYCYJNA, KOLEJNA AFERA MILITARNA PODCZAS WOJNY

kategoria: Polityka
godzina: 08:21
Udostępnij:

Wolne Miasto Warszawa, 08.06.2024.

Żyjemy w kraju, w którym nic nie jest takie jakie powinno być, a odpowiedzialni za to, tradycyjnie, obarczają winą i odpowiedzialnością za zaistniały stan rzeczy wszystkich dookoła, zarzucając im... własne przewiny.

Aktualnie mamy kumulację dramatycznych kwestii około militarnych, których ujawnienie zbiegło się niemal w jednym czasie, a ich fałszowany kontekst jest wynikiem bezmyślnej, a jednocześnie celowej manipulacji cynicznych Pisdzieli, którzy nadal są przekonani, że żadna kara za ich zdrady, błędy, zaniechania i grabieże nigdy ich nie spotka.

Rozdmuchiwana jest afera związana z oddaniem strzałów przez żołnierzy na granicy z Białorusią, a równocześnie otrzymaliśmy wiadomość o śmierci innego żołnierza, który został (w efekcie końcowym) śmiertelnie ugodzony nożem przez napastników i bandytów działających na tej granicy.

PIS w swoim stylu manipuluje faktami, wypowiadając opinie i oceny mające jak zwykle namieszać w głowach mało rozgarniętym umysłowo jego wielbicielom, którzy mają jedynie otrzymać podprogowy przekaz, że TUSK, KO i cała poza pisowska reszta wspierają Putina, osłabiają nasze wojsko i bezmyślnie oddają naszą niepodległość EU.

I mówią to zdrajcy kolaborujący z Rosją i działający na jej rzecz oraz wykonywujący otrzymywane stamtąd rozkazy, a przy okazji ograbiający nas i nasz kraj ze wszystkiego co się da, mamiąc wszystkich dookoła słowami o swoim pseudo patriotyzmie, honorze, wierze w Boga, Ojczyznę i prawdę.

A faktami mieszają tak, że jak zwykle chcą wyglądać na obrońców wyższej sprawy, choć gro dziejącego się zła jest wynikiem ich decyzji, zaniechań, działań i wymysłów.

Dumni obrońcy naszej wschodniej granicy z Białorusią, od początku trwania III-ciej Wojny Światowej twierdzą, że świetnie zabezpieczyli nas i granicę przed jej przekraczaniem przez nieproszonych gości.

I tradycyjnie to kolejna gówno prawda.

Te ich śmieszne ustawianie murków, zasieków, szumne blokady i konferencje przy dziurawym, nieszczelnym oraz źle zaprojektowanym i wykonanym płocie – potwierdzają jedynie, że nie chcieli i nie potrafili zapewnić nam bezpieczeństwa i skutecznie zablokować wszelkich możliwości przedarcia się na nasz teren przez kogokolwiek.

Zamordowany żołnierz jest dowodem na blamaż systemu uruchomionego przez nich jako reakcja na toczącą się wojnę.

A teraz krzyczą, że został zabity, bo nie szanujemy munduru ani pracy i służby żołnierzy, a na dodatek zamyka się żołnierzy, którzy użyli broni w naszej obronie...

Oczywiście dla tępego, bezmózgiego, zmanipulowanego prawdziwego Polaka przekaz jest jasny, oczywisty i jednoznaczny – PIS nas broni, a reszta naraża i oddaje niepodległość.

Tylko że prawda jest zupełnie inna, ale wiedzą to i rozumieją jedynie ludzie inteligentni, a nie ci wytresowywani latami na czerwonej propagandzie, która w nich wrosła już tak mocno, że niczego innego nie są w stanie absorbować ani przyjąć.

Do właściwej oceny faktów potrzebna jest pełna wiedza o szczegółach zdarzeń i ich kontekście, a tę tradycyjnie głęboko się ukrywa.

Ja się zastanawiam, jak to jest, że na tak newralgicznej granicy, od dwóch lat (od początku wojny) nie ma na stałe naszych znaczących sił wojskowych, a samej granicy strzegą jedynie „oddelegowani" do służby pogranicza na zasadach warunków pokojowych niedoświadczeni młodzi żołnierze, a nie najlepiej wyszkolone i dowodzone w koordynacji z NATO jednostki liniowe.

Co to za system szkolenia, dowodzenia i ochrony granic, gdy nasz żołnierz może być bezpośrednio, nożem, zaatakowany przez intruza bezprawnie i bezkarnie przekraczającego naszą granicę lub pozwala się na takie ataki zza płotu?

Dlaczego napastnik nie został zabity natychmiast po tym jak pojawił się i zaatakował na naszym terenie lub na bieżaco zidentyfikowany w ramach monitoringu  granicy i ogrodzenia?

Policja francuska bez ogródek, pardonu i zawahania zabija każdego przestępcę, terrorystę czy bandytę, którego ściga, a nasza służba pogranicza pozwala na wejście intruzów na nasz teren i jeszcze daje się zbliżyć do siebie na odległość bezpośredniego kontaktu.

Co więcej, po takim ataku na naszych żołnierzy i strażników... nikt z napastników nie został zastrzelony, zatrzymany ani aresztowany.

Jak to możliwe, że nasi żołnierze wykonują działania bez odpowiedniej wzajemnej asekuracji i pewności, że są wzajemnie skutecznie chronieni przez siebie?

Nie oceniam działań lub braku działań zabitego żołnierza (bo te mogą być idiotyczną konsekwencją zamieszania po jednej z poprzednich interwencji naszych żołnierzy), a odnoszę się do całego systemu, w którym on funkcjonował.

O ile rozumiem, szkolenie wojskowe i obrona kraju i jego granic polega na szkoleniu... zimnych, zawodowych zabójców, potrafiących precyzyjnie i bez wahania, systemowo, błyskawicznie i pewnie zabić każdego kto zagraża im jako strażnikom naszej granicy i suwerenności oraz naszemu krajowi jako całości.

Jeśli nie mam racji – to znaczy, że wojsko masowo fabrykuje jedynie bezwolne mięso armatnie wysyłane na bezsensowną śmierć w imię kolejnej niezrozumiałej ideologii i realizacji czyichś niejasnych planów i celów.

W tym wszystkim ktoś jest odpowiedzialny za wydawanie bezpośrednich rozkazów tym, którzy mają służbę, są na pierwszej linii ognia i powinni mieć absolutną jasność co i kiedy mają zrobić i jak się zachować w danej (ćwiczonej, przećwiczonej i przewidywalnej w związku z trwającą wojną) sytuacji oczywistego konfliktu na granicy.

Wyszkolony żołnierz nie ma prawa się wahać, zastanawiać, czy mieć wątpliwości, a jeśli już je ma, to musi dostać błyskawiczne i czytelne rozkazy do natychmiastowego wykonania, bo w przeciwnym razie mamy do czynienia z szopką, cyrkiem i jasełkami, a nie zorganizowaną i przemyślaną ochroną granic.

To nie jakaś tam sklejana z łapanki obrona terytorialna złożona z radośnie zbierających się na popijawę rencistów zafascynowanych militariami i zabawą w wojsko, a zawodowa armia należąca do NATO, świadomie i celowo pełniąca odpowiedzialną służbę w ramach złożonego i przygotowanego systemu dowodzenia, opartego o jasno określoną doktrynę realizacji działań prowadzących do osiągnięcia założonych i zaplanowanych celów.

Z drugiej strony mamy sytuację, w której nasi żołnierze pozwalają wejść na nasz teren obcym, po czym „wypraszając ich" zaczynają strzelać do nich... jak już tamci są poza naszą granicą i na terenie wrogiego nam państwa - ryzykując tym samym zabicie tamtejszych żołnierzy lub obywateli na ich terenie.

To już nie jest kolejny pokaz niekompetencji i braku właściwego wyszkolenia, przeszkolenia do odpowiednich reakcji oraz dowód braku adekwatnego dowodzenia i wydawania odpowiednich rozkazów we właściwym czasie i momencie – to jest bezpośrednia podstawa do zarzucenia im niekompetencji prowadzącej do bezpośredniej konfrontacji z armią wrogiego nam państwa.

A takie działanie w obecnej sytuacji, przy nieustannych prowokacjach wroga, świadczy o tym, że naszych granic „strzegą" nieodpowiedzialni imbecyle lub kretyni – źle dowodzeni przez innych kretynów, a nie broniący naszego kraju przygotowani do tego wybrani, wyjątkowi, wzorcowi herosi.

Ale jeśli ktoś myśli, że ich sposób aktywności na granicy zmienił się jakoś nagle po październikowych wyborach, a nasze wojsko w zależności od aktualnej władzy ma odmienne sposoby funkcjonowania – to nie wie, co to jest wojsko, armia i cały ten zabetonowany burdel oraz gniazdo bałaganu, niekompetencji i przewałów.

Oni żyją w swoim świecie, który sami sobie kreują, a nas wszystkich i zmieniającą się władzę mają głęboko gdzieś i czują się równie bezkarni i od nikogo niezależni co prawdziwie polscy Pisdziele.

Zostały tylko wyświechtane słowa takie jak polski mundur, honor czy ojczyzna, ale w ich ustach one są już tak puste jak głowy większości zapatrzonych w nich, zmanipulowanych obateli, wierzących w jakieś mrzonki czy mity o naszej wielkiej, niezwyciężonej armii moralnie krystalicznych bohaterów.

Należy pamiętać, że jak szkolimy zabójców – to mamy zabójców, a nie ciepłych tatuśków tulących dzieci i śpiewających im kołysanki.

A jak nie potrafimy ich wyszkolić – to mamy pokraki, które ani nie potrafią wytropić i zabić naszych wrogów, ani obronić nas przed nimi; a co gorsza nie potrafią już być normalną częścią swoich rodzin i naszego społeczeństwa.

O tym także każdego dnia przekonuje się i sama Rosja, której „bohaterscy maładcy", po powrocie z frontu stają się zmorą swoich wsi i miasteczek i wprowadzają tam nowe, bandyckie i mafijne porządki.

Niedługo dla Putina większym problemem będzie wewnętrzna armia bandytów terroryzujących kraj od środka niż ukraińska obrona, która ma zakaz atakowania najeźdźców.

Ta wojna jest najdziwniejszą wojną w historii ludzkości, a rzeczy które w związku z nią dzieją się i w naszym kraju sprawiają, że już niedługo nikt nie będzie wiedział o co tu chodzi, kto jest zdrajcą, kto agresorem i najeźdźcą, a kto jest największym i najniebezpieczniejszym wrogiem.

Nasza armia działa według własnych pomysłów, kompletnie oderwana od jakiejkolwiek aktualnej władzy czy oficjalnego, nomenklaturowego zwierzchnictwa.

Jak słyszą, że ich zwierzchnikiem jest prezydent – to pękają ze śmiechu; jak nadzorował ich Błaszczak – to tarzali się po dywanach w radosnych konwulsjach, nawet nie myśląc o tym, by informować go o czymkolwiek co się dzieje wokół, włącznie z latającymi u nas pociskami; a gdy okazało się, że nadzór przejął Kosiniak-Kamysz – to poszli się upić ze szczęścia i nie zamierzają przestać pić, a przy tym sami już nie ogarniają co się dzieje w ich szeregach, bo są zbyt zajęci kręceniem własnych lodów.

Nikt w rządzie też nie wie co tam się dzieje, o co tam chodzi i czy tam cokolwiek działa, choć my wszyscy wiemy dokładnie, że tam nie działa nic, a jedyna tradycja naszego wojska pozwala przypuszczać, że przy pierwszym zorganizowanym ataku na nasz kraj – całe to wielkie wojsko... ucieknie do Rumunii lub na Węgry, porzucając w nieładzie za sobą wszystko czego nie będzie mogło ukraść, spieniężyć lub zakopać.

Kompletny brak spójności i koordynacji działań na granicy prowadzi do sytuacji, że zagubieni, źle wyszkoleni i źle dowodzeni pogranicznicy ze strachem snują się przy granicy, nie wiedząc tak naprawdę co mają robić. i jak reagować.

Teoretycznie nie dziwi, że mało który z nich kiedykolwiek trzeźwieje, bo w jakimś sensie oczywistym jest, że wychodzenie na służbę w tych warunkach graniczy z samobójstwem.

Zatem nie dziwi mnie zbytnio, że żołnierze wpadają w panikę, nie reagują właściwie i na czas, a potem walą na oślep gdzie popadnie – choć to nie jest ich usprawiedliwianie, a dowód na to, że na granicy mamy na wszelkich poziomach niewłaściwych i nieprzygotowanych do pełnienia swojej roli ludzi niekompetentnych i nienadających się do tego co robią.

Martwi mnie jednak, że to jest niezmienny i stały obraz naszego wojska i państwa, który ma swoje historyczne korzenie i tak pielęgnowaną oraz bezkrytycznie podtrzymywaną tradycję.

I to zgodnie z nią nigdy nie wygraliśmy żadnej wojny z nikim (nawet, gdy dumnie chwalimy się, że wygrywaliśmy jakieś pojedyncze bitwy); podlegaliśmy rozbiorom; traciliśmy niepodległość i tułaliśmy się po całym świecie szukając dziwnie zagubionej i nieistniejącej Polskości.

Nasze umiłowanie tradycji każe mi sądzić, że i tym razem nic się nie zmieni.

Pytanie tylko, którą wersję naszej dumnej historii totalnych porażek będziemy teraz dzielnie kultywować?

 

Ja Ja, Polak mały

 

Nowy komentarz
Wpisz treść komentarza
Wpisz treść komentarza
Wpisz podpis
Podpis
Wpisz kod z obrazka
Wpisz kod z obrazka
© Wszelkie prawa zastrzeżone