Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
24.01.2021 Wolne Miasto Warszawa
Właśnie okazało się, że zmarła 15-latka, która kilka dni temu, w okolicach Elbląga, podczas kuligu na jakichś workach ciągniętych za samochodem - wpadła na przydrożne drzewo.
Głupota ludzka przeraża coraz bardziej, a fakt, że podobno samochodem kierował... ojciec dziewczynki – poza tym, iż dopełnia ogromu tragedii, świadczy o bezmyślności i nieodpowiedzialności ludzi dorosłych, wydawałoby się odpowiedzialnych nie tylko za swoje dzieci, ale przede wszystkim za siebie.
To jest niewyobrażalny dramat rodziny, ale przemilczanie tego, ze względu na drażliwość sytuacji, spowoduje jak zwykle, że szybko o tym się zapomina, bo unikamy tematu.
A sprawa jest niezwykle poważna.
Po pierwsze dlatego, że wraz z tą śmiercią prawdopodobnie została zabita cała ta rodzina, bo po czymś takim to chyba nikt nikomu nie będzie w stanie spojrzeć prosto w oczy.
Obawiam się, że w związku z tym to nie jest ostatnia tragedia związana z tym zdarzeniem.
Po drugie mamy ewidentny dowód na niedojrzałość mentalną rodziców, których obowiązkiem było wkładanie swoim dzieciom do głowy, że takie zabawy są kretyńskie, niebezpieczne i absolutnie niedozwolone.
Tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której ojciec, nie dość, że nie spełnił obowiązku wychowywania córki w takim przekonaniu, to jeszcze sam udowodnił, że ma w głębokim poważaniu wszystkie związane z tym zasady.
Po trzecie na ciągniętych szeregowo połączonych trzech workach – jechało sześć osób i nie sądzę, żeby wszystkie były jego dziećmi, co powiększa w sposób gigantyczny skalę odpowiedzialności i współwiny.
I to nie tylko dlatego, że naraził na niebezpieczeństwo nie tylko swoje dzieci, ale dlatego, że zgodę na to musieli wydać i inni rodzice, którzy albo o tym wiedzieli i nie zareagowali, albo nie mieli pojęcia co robią ich dzieci.
To by też oznaczało, że ich dzieci też nie otrzymały wychowania kategorycznie zakazującego udziału w takich debilnych pseudo zabawach.
Przy okazji może po raz kolejny wychodzić presja otoczenia, bo ktoś kto wie, że tak nie wolno jest zakrzykiwany, gdy zwróci na to uwagę lub napiętnowany jako mięczak, maminsynek, a nawet kapuś, gdyby chciał to gdzieś zgłosić.
Zgoda milczenia i kretynizm opiekunów zabiły tę dziewczynkę przez kogoś, kto ma przekonanie, że jest niezwykle kreatywny, wymyśla super zabawy i jest dużo lepszy od innych ojców, zwłaszcza tych, którzy myślą i bojąc się o swoje dzieci, zabraniają im łamania wpajanych zasad.
Przy takich dorosłych musimy być przerażeni, gdyż do powszechnej obawy o to, co przyjdzie do głowy naszym dzieciom i młodzieży, dochodzi obawa o to, że to opiekunowie zaczynają stanowić największe dla nich zagrożenie.
Wyobrażam sobie, że po takim przykładzie jaki otrzymały od nieodpowiedzialnego ojca te nastolatki - same planowały już powielanie takich wygłupów we własnym gronie, gdzie za kierownicą siedziałby jakiś „kierowca", który prawo jazdy dostał dzień wcześniej i postanowił pochwalić się tym pozostałym.
Zupełnie oddzielną sprawą jest to, że ojciec morderca był tak bezmyślny nawet mając na ostatnim worku (pewnie ca.10 metrów za swoim samochodem) swoje dziecko. Nie kontrolował ani prędkości, ani tego co się dzieje z tyłu.
To oznacza, że zapewne jego codzienne poruszanie się po drogach odbywa się dokładnie z takim samym podejściem do logiki, bezpieczeństwa, troski o innych i szacunku dla życia.
A my jesteśmy otoczeni tysiącami takich morderców.
I to na pewno nie jest ostatnia taka tragedia w tym miesiącu.
Musimy zacząć głośno piętnować wszelkie takie zachowania, bo to nie jest tak, że to nie dotyczy nas czy naszych dzieci.
To dzieje się dookoła i jesteśmy w to zamieszani, zwłaszcza jeśli nie reagujemy.
Potrzeba zmiany naszej mentalności nie tylko w poszanowaniu zasad bezpieczeństwa, logiki i troski o wszystkich dookoła oraz konsekwencje naszych czynów, ale w podejściu do reagowania na wszystkie przejawy łamania wszelkich zasad.
Musimy chyba mocno zweryfikować sposób myślenia o wychowaniu, odpowiedzialności i na nowo ustalić hierarchię wartości, bo wygląda na to, że rzeczy wydawałoby się oczywiste - dla przerażającej większości wcale oczywiste nie są.
I na koniec muszę sam uderzyć się we własne piersi, bo nieco ponad tydzień temu, na jakiejś malutkiej wiejskiej drodze, minął mnie traktor ciągnący szeregowo połączone pewnie z sześć sanek ze szczęśliwymi dziećmi, a ja zamiast położyć się na drodze przed traktorem – pomachałem uśmiechniętym dzieciakom.
Nie ma dla mnie usprawiedliwienia, pomimo że traktor jechał wolniutko (może z 10 km na godzinę), a w kabinie, przy kierowcy siedziała druga osoba, która cały czas patrzyła na sanki i informowała go o wszystkim.
Zawahałem się czy robić raban i ostatecznie odpuściłem, i machnąłem ręką, co entuzjastycznie przyjęły dzieci na sankach, machając do mnie radośnie.
Ale przecież prawdopodobnie już samo takie siedzenie obok kierowcy w traktorze jest już zabronione, a o sankach już nie wspomnę.
Jest mi wstyd za siebie, że nie chciałem narazić się na obelgi, agresję i ostracyzm, że chcę popsuć tak znakomitą zabawę, bo dzisiaj nie zawahałbym się ani sekundy.
Ale dopiero rozmiar tragedii pod Elblągiem otwiera oczy na naszą głupotę.
I dlatego nie możemy milczeć.
Już nigdy.
Ja Ja, Polak mały