Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
25.04.2021 Wolne Miasto Warszawa
31. kolejka Bundesligi była dla nas ważna przede wszystkim dlatego, że po miesiącu przerwy w Bayernie pojawił się Robert Lewandowski.
Wyniki meczów mogły przesądzić o tym, że już po tej kolejce Bayern świętowałby kolejny tytuł mistrzowski.
Jednak tak się nie stało, między innymi dlatego, że drugi w tabeli RB Lipsk pokonał 2 : 0 VFB Stuttgart (grając przez 75 minut z przewagą jednego zawodnika, bo za brutalny faul z boiska wyleciał Naouirou Ahamada).
Ale jednak kluczowa była sobotnia porażka samego Bayernu 1 : 2 z FC Mainz.
Przegrana absolutnie zasłużona i ukazująca Die Roten jako zbieraninę zagubionych, mało powiązanych ze sobą jakąkolwiek myślą taktyczną zawodników, którzy przyjechali odbyć mecz.
W zasadzie w grze Bayernu widać było brak czegokolwiek: pomysłu, współpracy, woli walki, zaangażowania, czy wiary w to, że coś da się zrobić.
Wszyscy zawodnicy sprawiali wrażenie jakby wczoraj odbyli ciężki trening interwałowy, a piłki nie mieli przy nodze od miesiąca.
W całym tym bałaganie można by próbować usprawiedliwiać RL9, bo rzeczywiście było ewidentnie widać, że kompletnie wypadł z rytmu meczowego, ale skoro wyszedł na plac, to jednak nie tylko po to, by snuć się bezładnie po boisku.
Wśród beznadziejnych zawodników Bayernu był jednym z najsłabszych i w kategoriach cudu należy traktować zdobycie przez niego bramki kontaktowej na... 7 sekund przed końcem meczu, po wielbłądzie obrońcy Mainz wykładającemu mu setkę na siódmym metrze.
W kontekście pogoni za rekordem Gerda Mullera ten prezent daje mu jeszcze cień nadziei, ale Robert musiałby strzelić 5 bramek w trzech pozostałych meczach (pod warunkiem, że w dwóch następnych nie dostanie żółtej kartki, bo wtedy będzie miał przed sobą jeszcze tylko dwa).
7. punktowa przewaga Bayernu nad RB Lipsk powoduje, że Die Roten potrzebują przynajmniej jednego remisu w ostatnich trzech meczach (nawet przy trzech zwycięstwach Byków), a więc kwestia tytułu jest raczej przesądzona, ale emocje związane ze zdobywaniem kolejnych bramek przez Roberta będą trwały na pewno do ostatniej minuty ostatniego meczu, w którym zagra w tym sezonie.
I mam wrażenie, że już lepszej szansy na pokonanie słynnego, legendarnego rekordu Gerda – Lewy już mieć nie będzie.
W tle walki o mistrzostwo toczy się zacięta walka o miejsca w pucharach, a także rozpaczliwa walka o utrzymanie, ale w obu przypadkach jeszcze wiele może się zdarzyć i zmienić, choć na dole tabeli Hertha Berlin zdaje się podążać drogą Schalke 04, co może świadczyć o zbliżającej się największej porażce pomysłu na stworzenie z legendy Berlina klubu wielkiego, pomimo wpakowania w ten projekt grubych milionów euro.
Ja mam nadzieję, że Robert zdąży wrócić do pełnej dyspozycji i czucia piłki, bo tylko wtedy zdobycie 5. bramek będzie możliwe, co pozwoli mu przejść do historii i zapewni zostanie legendą Bundesligi, a jednocześnie sprawi, że ten sezon zostanie przez Roberta zapamiętany jako udany i cenny, pomimo braku realizacji wielu innych celów.
Ja Ja, Polak mały