Zapraszam do zapoznania się z moim
tomikiem poezji "Drżenia niedojrzałości"
Wolne Miasto Warszawa 23.02.2025
Niemalże od początku swojego nowego pontyfikatu Donald Trump udowadnia, że jego megalomania i mentalne ograniczenia egoistycznego snoba z zachwytem wpatrzonego w koniec swojego nosa powodują, iż wszystkie jego działania, decyzje i wypowiedzi nieodwołalnie prowadzą do wielkiej, ogólnoświatowej katastrofy.
Zadufany w sobie imbecyl, przekonany o tym, że uzyskaną pozycję zawdzięcza swojej wyjątkowości i mądrości, a nie bezczelności i łamaniu prawa, popartych kurewstwem, oszustwami, przekupstwami, łapówkami, zastraszaniu i mataczeniu – po swoistej reelekcji wszedł na wydawałoby się niemożliwy do osiągnięcia poziom samouwielbienia i przekonania o niepodważalnej supremacji nad resztą ludzkości.
To jego narcystyczne przekonanie o nadludzkiej wyjątkowości najbardziej zdają się ślepo podbijać jego bezpośrednie przydupasy w osobach J.D.Vance'a i Elona Muska.
Nie jest do końca jasne jak bardzo nieszczere są ich zachwyty nad ich pryncypałem, i jak bardzo chcą wykorzystać dla swoich celów jego auto zaślepienie, ale z radością tworzą chór wielbiący go pod niebiosa i spijający z jego ust wszelkie wydobywające się tamtędy wydzieliny i wydaliny.
Zresztą sami ochoczo produkują własne ekskrementy, w które Trump wdeptuje raz po raz i niesie je dalej na buciorach swojej trumpozydentury, która zaczyna wyglądać jak emanacja ostatecznego upadku amerykańskiej demokracji i kwintesencja amerykańskiego fałszu, zakłamania i zagrożenia dla każdego zakątka naszego globu i nie tylko.
Już nie ma żadnej wątpliwości, że wszystko co robią, robią dla kasy, władzy i w celu podporządkowania sobie wszystkich dookoła, niezależnie od tego czy nazywają ich wrogami, terrorystami. sojusznikami czy przyjaciółmi.
Wszystkich traktują tak samo, mając na celu jedynie wyzysk, grabież i podporządkowanie sobie reszty świata.
To taka pseudo nowoczesna forma dążenia do zupełnie niekamuflowanego już niewolnictwa i przejęcia chorej oraz bezwzględnej, autorytarnej, niczym nieograniczonej władzy nad innymi.
Z przerażeniem należy stwierdzić, że wygląda to tak, jakby Trump i Putin nic a nic nie różnili się od siebie i chodziło im dokładnie o to samo.
Obie dyktatury coraz bardziej przypominają swoje lustrzane odbicia, a jedyna widoczna różnica między obu reprezentującymi je tyranami polega na tym, że jeden jest łysy i tego wcale nie próbuje ukrywać, podkreślając to (co logiczne) także u swoich sobowtórów, a drugi przykleja sobie najróżniejsze wieśniackie treski i tupeciki, próbując skrzętnie ukryć przed światem jaki jest naprawdę, i tym samym pokazując, że jest jeszcze większym pajacem niż ten, za którego uważa go większość ludzi na ziemi.
Obaj mają dokładnie tak samo wyje.... na to co myślą i jakie potrzeby mają inni.
Tym samym jeden mówi: „Jestem chujem i możecie mi skoczyć, a i tak to niczego nie zmieni", a drugi twierdzi: „Możecie mi skoczyć, bo jest chujem i nie zamierzam się zmienić".
Jeden wywołuje i prowadzi otwarte wojny oraz obwinia o nie resztę świata, a drugi ma pretensje do świata, że ten nie prowadzi jego otwartej wojny i jednocześnie chce wciągnąć świat w wojny, których podobno on sam w ogóle nie prowadzi.
Nagle okazuje się, że Trump, dokładnie tak samo jak Putin, uzurpuje sobie prawo do decydowania kto z kim może walczyć, komu jakiś kraj ma się przeciwstawiać a komu ulegać, i przed kim oraz w jakiej formie kapitulować.
Teraz to on che decydować jak ma wyglądać Bliski Wschód, gdzie mają żyć Izraelczycy, a gdzie wyrzuci Palestyńczyków, i co stworzy na zajmowanych przez nich terenach.
W wojnie Rosji z Ukrainą... to USA siadają do rozmów „pokojowych" i planują zasady zakończenia wojny wskazując kto i kiedy ma się poddać, wyznaczając i próbując narzucić warunki takiej kapitulacji.
Co jeszcze ciekawsze – Trump obwinia Ukrainę o to, że... została napadnięta przez Rosję, i że się od razu nie poddała, chociaż co najmniej od ośmiu lat przed wybuchem tej wojny USA szkoliło Ukraińców i wyposażało ich w broń w celu obrony przed takim atakiem ze strony Rosji.
Idiotyzm działań i wypowiedzi Trumpa prowadzi do tego, że pomimo iż twierdzi, że w tej wojnie to USA najbardziej wspierają Ukrainę finansowo i militarnie... to zabrania jej atakowania Rosjan i chce „pokoju" opartego na poddaniu się Ukrainy i zaakceptowaniu przez nią rosyjskiej agresji, utraty licznych terytoriów oraz poniesienia gigantycznych strat ludzkich i finansowo-gospodarczych.
Jednocześnie, niby jako sojusznik, żąda przekazania USA praw do zasobów naturalnych Ukrainy i dąży do przejęcia nad nią pełnej kontroli.
Zaczynamy się zastanawiać kto tu jest największym agresorem i najeźdźcą, i kto pozostawi po sobie większe zgliszcza, bo Putin od trzech lat nie potrafił zająć wiele więcej niż na początku tej wojny, a Trump zdaje się zachowywać jakby już przejął Ukrainę w całości, a teraz zastanawia się jedynie ile czego zostawić z niej Putinowi, bo mu niepotrzebne.
Równocześnie rozpętuje ogólnoświatową wojnę handlową ze wszystkimi, która niechybnie bardzo szybko doprowadzi do... zmiany układu sił oraz aliansów gospodarczych i militarnych na świecie.
Nagle największymi wrogami USA w regionie stają się Kanada i Meksyk, z którymi mają umowy współpracy gospodarczej... wynegocjowane, uzgodnione i zawarte wcześniej przez Trumpa.
W kolejnych krokach Trump planuje... inkorporowanie Kanady - drugiego największego kraju świata - jako kolejny stan USA (ten byłby oczywiście większy niż całe dotychczasowe, sklejane z kawałków przez grubo ponad 200 lat i dobrowolnie jednoczone Stany), co może wskazywać również na to, że za chwilę uzna, iż Meksyk od tej pory będzie dystryktem stanu Nowy Meksyk i zamiast budować mur na granicy... Trump sam zacznie przymusowo przesiedlać Meksykanów w jakieś nowe, wymyślone w kolejnym szaleństwie miejsce.
Odnoszę wrażenie, że odezwały się w nim raczej niemieckie korzenie i zagłuszyły te, teoretycznie amerykańskie, ale to tylko potwierdza iluzoryczność twierdzenia o genach amerykańskich, bo te prawdziwie amerykańskie, moim zdaniem, mają jedyni ci, których zaborczy „Amerykanie" pozamykali w Rezerwatach.
Na liście oczekujących na agresję, zajęcie i przejęcie jest też Grenlandia, Panama oraz połowa Bliskiego Wschodu, a to są plany jedynie z pierwszego miesiąca łaskawego panowania Trumprezydenta, bo po sześciu tygodniach zasiadania w Gabinecie Owalnym za jednego z największych swoich wrogów zaczyna już też uznawać i Unię Europejską.
Cały czas mamy nadzieję, że on będzie jedynie chwilowym rezydentem Białego Domu, ale jest obawa, że tym razem narobi takiego syfu, że świat będzie go sprzątał przez długie lata po jego odejściu i śmierci.
Do tej pory (zwłaszcza my) mieliśmy przekonanie, że to bez Rosji świat byłby lepszy, bo Rosja to nieuleczalny i niestabilny stan umysłu.
Z przerażeniem dochodzimy do zaskakującej konstatacji, że dużo lepszy byłby również bez USA, bo to nie chodzi jedynie o Trumpa, ale o to, że ktoś go podobno demokratycznie wybrał na Prezydenta, ktoś go popiera i oczekuje od niego, by był właśnie takim skurwysynem jakim jest, a może i jeszcze większym...
A tych ktosiów jest bardzo wielu, tak wielu, że stanowią ponad połowę Amerykanów... a zatem jest ich dużo więcej niż wszystkich możliwych Rosjan razem wziętych (tych pojebanych i złych oraz tych normalnych i dobrych, bo tacy przecież też są).
I to zaczyna być bardzo zastanawiającą kwestią – bo już zupełnie nie wiadomo kto tu jest bardziej nieobliczalny i tym samym groźniejszy dla nas i dla świata.
Autorytarny Trump może w każdej chwili wpaść na pomysł, że przyszedł czas nie tylko na obojętne przyglądanie się temu co się będzie działo w Europie w przypadku zewnętrznego ataku na kraje NATO, ale może sam zaatakować NATO, bo według niego jako całość nie realizuje jego wizji funkcjonowania sojuszu.
Wówczas nie będziemy się już zastanawiać czy zgodnie z brzmieniem słynnego artykułu 5 – będzie zmuszony wysłać amerykańskie wojsko przeciw armii atakującej NATO, bo wreszcie do wielu zaczyna docierać, że on ma to głęboko gdzieś, ale staniemy przed faktem, że USA samo rozwala tworzone przez siebie i uzgodnione z innymi zasady współistnienia.
To najlepiej oddaje paradoks jego infantylnej mentalności złośliwego, niesfornego, krnąbrnego i obrażonego na wszystko i wszystkich dzieciaka.
Jego niestabilność emocjonalna, rozbieganie wypowiadanych tez, ich zmienność i kuriozalność oraz sprzeczność z wszystkim co było artykułowane przez USA do tej pory sprawia, że czujemy się jak w kontakcie z kimś, kto na chwilę wyszedł na przepustkę z Tworek, i zaraz wróci tam definitywnie, zostawiając nas z narobionym przez siebie, niekontrolowanym bałaganem i zgliszczami wszystkiego czego zdążył się dotknąć.
W międzyczasie okazuje się, że Trump, a tym samym USA, według jego przekazu, stają się najlepszym przyjacielem i powiernikiem Putina i Rosji.
To powoduje, że nawet Rosjanie zaczynają być kompletnie zagubieni, bo odnoszą wrażenie, że propagandowy przekaz docierający do nich od Trumpa bije na głowę absurdy serwowane im przez rodzimą propagandę, a tym samym już w ogóle nie wiedzą kto jest większym oszustem, cynikiem i wyrachowanym, zimnym kłamcą.
Dla Trumpa nie ma jednak znaczenia, że jego wypowiedzi pływają bezładnie w jego przedziwnej logice oraz bez żadnej kontroli falują od bandy do bandy, bo on narcystycznie rozkoszuje się własnym głosem, wrzucanymi z kapelusza, szaleńczymi, zaskakującymi tezami i wstrząsaniem co chwila wszystkimi dookoła.
Jego odjechanie potwierdza również jego postępowanie wobec samego USA, bo przy wydatnym udziale Muska, sprawia wrażenie jakby postanowił rozwalić je od środka, a za chwię może sie okazać, że... poszczeglne stany będa w z nim w stanie wojny i postanowią się odłączyć od dyktatora, który jest zaprzeczeniem istoty ich funkcjonowania.
Najgorsze w tym jest to, że on nigdy nie dorośnie i nie zrozumie, że zabawy zapałkami są śmiertelnie niebezpieczne i najczęściej bardzo źle się kończą.
Dla wszystkich w pobliżu i nie tylko dla nich.
W tym wszystkim zastanawiające jest też zachowanie nieustannie i coraz głębiej wchodzących mu w dupę prawdziwych Polaków z błaźniącym się raz po raz i płaszczącym się przed nim i przed kim się da Dudą.
Sam Duda wpadł na kuriozalny i szaleńczy pomysł pojechania do USA na piętnaście minut by odwiedzić Trumpa i ucałować go w stopy.
Tym samym postanowił pobić wszelkie swoje dotychczasowe rekordy żenady, służalczości i podkreślania, że jest jedynie popychadłem bez żadnej godności.
Ostatecznie jego widzenie z Trumpem trwało krócej niż przysłowiowy szybki sex, ale za to zostało poprzedzone niemal godzinnym pobytem Adriana w poczekalni, w której pozostawiony sam sobie, na wzór Dulskiego Zapolskiej, łaził bezmyślnie wokół stołu i tym samym pokonał dystans o wiele większy niż Dulski w swoich „spacerach" na Kopiec Kościuszki.
Pewnie jeszcze trochę i mógłby uznać, że do Polski wraca na piechotę.
A niewzruszony niczym cały PIS (Prostytutki I Sutenerzy) brnie w swojej narracji wielbiącej Trumpa i ślepo przyklaskuje wszystkim jego wypowiedziom grożąc kulą w łeb każdemu kto ma inne zdanie od nich i od Trumpa.
I zupełnie nie przeszkadza im, że coraz bardziej kretyńska nieprzewidywalność Trumpa zaczyna wykraczać już dalece poza ramy akceptowalnego przymykania oczu na jego umysłowe zagubienie, zwłaszcza że na tej samej linie, na drugim jej końcu, skacze aż nadto przewidywalnie szalony, bezwzględny i śmiertelnie niebezpieczny Putin.
Taniec na tej linie może się naprawdę źle skończyć dla świata.
Niestety obaj zachowują się tak jakby dokładnie tak samo mieli to wszystko gdzieś, a do tego sprawiają wrażenie, że przy tym świetnie się bawią losem reszty ludzkości.
Ja Ja, Polak mały