Niespodziewanie poznaliśmy najskrytsze oczekiwania Kaczyńskiego wskazującego jego wizję idealnego kandydata na prezedenta i trzeba przyznać, że gust ma niezwykle wyrafinowany i... mierzy bardzo wysoko.
Co prawda, oczywiście, prawdopodobnie nigdy takiego nie będzie miał, bo w końcu i on musiałby mu zaoferować cokolwiek w zamian – a tu przecież „mniej niż zero" – ale kto bogatemu zabroni marzyć.
Paranoja męskiego jakże inaczej Kaczyńskiego przekracza kolejne, wydawałoby się, że niewyobrażalne do tej pory granice absurdu.
Kolejne Igrzyska Olimpijskie jeszcze się dobrze nie zaczęły, a dla niektórych już się skończyły.
I nie mówię tu o zawodnikach, którzy startowali w konkurencjach rozgrywanych jeszcze przed oficjalnym otwarciem tych Igrzysk, bo to już samo w sobie jest kuriozalne, gdyż w moim mniemaniu deprecjonuje ich udział w tej imprezie.
Stopień degrengolady w PISie osiąga już wartości krytyczne, a coraz bardziej przerażeni członkowie najbardziej zorganizowanej i największej mafii w tej części Europy zaczynają wykonywać niezwykle nerwowe ruchy mające im dać szansę pozostania na powierzchni.
Odnoszę przedziwne wrażenie, że w kwestii piłki nożnej mentalnie zostaliśmy w głębokich czasach PISowskiej komuny, która w irytująco bezczelny, tępy i prostacki sposób szerzyła debilną, czerwoną propagandę.
Żyjemy w kraju, w którym nic nie jest takie jakie powinno być, a odpowiedzialni za to, tradycyjnie, obarczają winą i odpowiedzialnością za zaistniały stan rzeczy wszystkich dookoła, zarzucając im... własne przewiny.