Od kilku dni większość z nas jest pod wrażeniem wyczynu jakiego dokonali Nepalscy Szerpowie, wchodząc zimą „ręka w rękę", chyba w dziesięciu, na drugi co do wysokości szczyt świata, czyli K 2, 8611m w Karakorum.
Wydarzenie tym bardziej doniosłe, że dokonane przez samych Szerpów, traktowanych wielokrotnie tylko jako pomocników, przewodników, tragarzy sprzętu, budowniczych obozów, rozpinaczy poręczówek i drugorzędnych uczestników wspinaczki, którym się płaci za usługiwanie wielkim gwiazdom światowego himalaizmu.
Podejście, sądzę, że z jednej strony wielce rasistowskie, z drugiej absolutnie nieuprawnione i niesprawiedliwe, bo to, moim zdaniem, właśnie dzięki nim wspinanie w Himalajach i Karakorum jest w ogóle możliwe, a większość wypraw ma szansę gdziekolwiek dojść i potem wrócić.
Pragnę przypomnieć, że pierwszego wejścia na najwyższą górę świata Czomolungmę (u nas nazwaną Mount Everest, 8848m) dokonali 29 maja 1953r. wspólnie Nowozelandczyk Edmund Hillary i Szerpa Tenzing Norgay.
Właśnie zakończyła się, moim zdaniem, haniebna prezydentura w USA.
Poza ponad połową amerykanów, z ulgą odetchnęło chyba kilka miliardów ludzi na całym świecie, dla których ostatnie pięć lat w wydaniu Ameryki – stanowiło koszmarny sen w skretyniałej rzeczywistości.
Oczywiście powrót do normalności w USA martwi zapewne Putina i jego kumpli, co również oznacza, że Orban i mały vice grający na dudach, są w wielkim smutku i nieutulonym żalu po stracie takiego, równie nieodpowiedzialnego kompana.
Problemem jest to, że idol naszego suwerena, nie dość, że nie potrafił z godnością uznać zasłużonej porażki z rozumem, to zaczął, zgodnie z wyznawaną przez siebie i swoich rosyjsko-węgiersko-polskich naśladowców polityką – dążyć do doprowadzenia do wojny domowej w swoim kraju.
Właśnie okazało się, że zmarła 15-latka, która kilka dni temu, w okolicach Elbląga, podczas kuligu na jakichś workach ciągniętych za samochodem - wpadła na przydrożne drzewo.
Głupota ludzka przeraża coraz bardziej, a fakt, że podobno samochodem kierował... ojciec dziewczynki – poza tym, iż dopełnia ogromu tragedii, świadczy o bezmyślności i nieodpowiedzialności ludzi dorosłych, wydawałoby się odpowiedzialnych nie tylko za swoje dzieci, ale przede wszystkim za siebie.
To jest niewyobrażalny dramat rodziny, ale przemilczanie tego, ze względu na drażliwość sytuacji, spowoduje jak zwykle, że szybko o tym się zapomina, bo unikamy tematu.
A sprawa jest niezwykle poważna.
Bydło w tym kraju czuje się coraz bardziej ważne i bezkarne, bo suwerenna władza wmawia im, że są coś warci i jako główni jej wyborcy, liczący w zamian na rolę przydatnego, nagradzanego pasożyta – niezwykle istotni dla reżimu.
Bezczelne wyciąganie brudnych łapsk po darmową kasę, którą przeznaczają wyłącznie na alkoholowe libacje sprawią, że uważają, iż wszystko im się należy, a oni żyją tylko po to, by tkwić w pijackim amoku na koszt wszystkich innych dookoła.
W ramach ratowania kółtury (to od kół traktorów chyba), suwerenna władza postanowiła nagrodzić najwierniejszych bojowników (disco) polowych.
Ja też mam disco... patię, czy tam jakąś inną patologię, ale nie wiem dokładnie, bo mój lekarz rodzinny choruje i diagnozy stawia teraz jakiś gość z Człuchowa.
Od dawna wiem, że Zespół Disco Polo to jest niezwykle poważna, groźna i niemal nieuleczalna jednostka chorobowa, zżerająca mózg i niszcząca słuch.
Właśnie odkryłem, że również mam zespół disco polo, nazywa się Nierząd, gramy na dudach.