Oczywista kompletna klęska Blaugrany w rozgrywkach grupowych ligi mistrzów 2022, przypieczętowana remisem z Interem w poprzedniej kolejce – została ostatecznie potwierdzona kompromitującą porażką zespołu w rewanżowym starciu z Die Roten w Barcelonie.
Niestety z paraliżującą powtarzalnością żółtodzioba Barca daje się ogrywać jak juniorek każdemu zespołowi, który ma jakąkolwiek umiejętność realizacji postawionych przed nim założeń taktycznych.
EL Clasico dla Realu, pewne i zasłużone 3 : 1 i w zasadzie dominacja nad bezbarwną, bezradną i zagubioną Blaugraną, która od dawna w każdym meczu potwierdza, że nie ma pojęcia jak grać w piłkę.
Ja już prawie nie pamiętam jak poprzednio, wiosną, Barca rzuciła królewskich na kolana ładując im na Santiago Bernabeu 4 : 0, bo po tamtej, słabej Barcie z poprzedniego sezonu – niemal nie ma już śladu – jest o niebo... (albo raczej piekło) słabsza.
A jednak Barca nawet na własnym stadionie nie dała rady Interowi.
Remis (3:3), który tym razem brzmi niemal jak kolejna porażka, dla wielu stanowi bardzo poważny znak zapytania nad sensownością sposobu prowadzenia projektu nowej Barcelony, a nawet jego przyszłości.
Wczorajszy, wyjazdowy mecz ligi mistrzów z Interem Barca przegrała na własne życzenie, a w zasadzie na życzenie swojego trenera Xaviego.
Geniusz piłkarski, który sprzyjał mu, gdy sam był na boisku i bezpośrednio mógł wpływać na grę drużyny – teraz, gdy ma to robić z boku i z ławki – jakoś nie przekłada się na kontrolę nad jego zespołem.
Wczoraj wieczorem oczy sporej części kibiców piłkarskich zwrócone były na Bawarię, gdzie Bayern Monachium podejmował, w ramach gier ligi mistrzów, słynną ekipę z Barcelony.
Oczywiście tematem numer jeden była kwestia wpływu na grę.. obu drużyn – braku lub obecności w nich Roberta Lewandowskiego, który pierwszy raz od lat ośmiu wybiegł na stadion w Monachium jako ktoś reprezentujący gości, a nie gospodarzy.