No, to zgodnie z przewidywaniami potwierdziła się absolutna jedność umiłowanych w korycie.
Tupiąca nóżką Solidarna Polska, w swoim stylu popluła na wszystkich dookoła, zaznaczyła swoją odrębność, wyjątkowość oraz poświęcenie i patriotyzm, po czym, po bardzo burzliwych obradach i zażartej dyskusji we własnym gronie – łaskawie zdecydowała, że zostaje w opluwanej przez siebie koalicji.
Co ciekawe, mały vice wiedział o wyniku głosowania co najmniej dzień wcześniej, bo sam go ustalił z najtrwardszym z twardych i powiedział mu jaki ma być jego wynik.
Fundamentalni bojownicy o Polskę, tłumaczą teraz, że jak zwykle nikt ich nie zrozumiał jak krzyczeli o vecie i śmierci, bo przecież chodziło im o to, że veto (co oczywiste) dotyczyło ich, bo oni są zawsze przeciw wszystkim i wszystkiemu, a śmierć dotyczyła nas, bo taka jest kara dla zdrajców, którzy ich nie słuchają.
Dwa dni temu w sejmie, suwerenna większościowa dyktatura uznała, że Najjaśniejszy jest najlepszym vice na świecie i to jest jego miejsce.
W ramach włażenia mu w tyłek, kilka bardzo byłych już dziewic rzuciło mu się do stóp i wręczyło mu z wdzięcznością jakąś kępkę czy wiecheć zielska, na które chwilę wcześniej dostały od niego naszą kasę, bo wizjoner trafnie przewidział, że ci co bezmyślnie, bez mrugnięcia okiem wykonują jego rozkazy – wcisną guzik, który im każe, bo w końcu dzięki temu siedzą po szyję w... korycie.
Wczoraj w Brukseli Premier, na jego wyraźny rozkaz, zaakceptował coś, co jeszcze tydzień temu mały vice kazał mu wetować.
Dobrze, że Pinokio się nie pogubił i tam wcisnął zielony, bo czerwony był atomowy i zmiotło by nas raz na zawsze z powierzchni Europy.
Po miesięcznej burzy w szklance wody, doprowadzając Europę na skraj wojny atomowej, Polscy suwerenni komuniści wczoraj oficjalnie przystawili Unii pistolet do głowy i... łaskawie zgodzili się na – uzgodnione i zaakceptowane pięć miesięcy wcześniej przez wszystkich członków Unii (w tym oczywiscie nas) – porozumienie w sprawie budżetu na kolejne lata oraz programu wsparcia dla krajów członkowskich; na które już raz, ochoczo zgodziliśmy się poprzednio i dawno odtrąbiliśmy wielki sukces naszych negocjacji doprowadzających do zawarcia wtedy tego obecnego porozumienia.
Od wczoraj dudni nam w głowach huczna impreza upamiętniająca rocznicę działania Najjaśniejszego, Niepokalanego Radia.
Wszyscy trwający w średniowieczu, na kolanach pocięli do proroka, by ucałować go w du...ży pierścień i ukazać się narodowi wybranemu.
Nie będę tutaj dokładniej analizował przesłań i gorących słów miłości bliźniego jakie wygłosił do prawdziwie wiernych ich „Pontifex Maximus Grzybus".
Niezwykle silne i stanowcze: „NIEEEEE" dla Unii w każdym jej aspekcie, artykułowane przez suwerennych despotów, którzy w tym kraju dorwali się do władzy i koryta – sprawiło, że właśnie pikują z ogromną prędkością w kierunku unijnej armady złożonej z okrętów wszystkich pozostałych państw członkowskich.
Wygląda na to, że rządzący przed startem łyknęli nie tylko tradycyjną dla oryginalnych bojowników „Boskiego wiatru" czarkę sake, ale wyłoili też po litrze jakiegoś potajemnie pędzonego samogonu wątpliwego pochodzenia.